środa, 30 listopada 2011

Fanart nr 17: Mateusz Skutnik

Ilustrację widoczną obok wykonał Mateusz Skutnik. W jego komiksowym portfolio znajdują się między innymi takie pozycje, jak steampunkowa seria "Rewolucje", cykl przypowieści o Blakim czy "Morfołaki". Oprócz tego Mateusz zajmuje się tworzeniem gier w studiu Pastel Stories. O komiksowych projektach autora można poczytać na jego stronie: http://www.pastelportal.com/stories. Mateusz w ten sposób wspomina początki swojej przygody z serią Jeana van Hamme'a i Grzegorza Rosińskiego: 

"Ja jestem na tyle stary, że początki "Thorgala" to dla mnie wydanie KAW-u. To były tylko pierwsze dwa tomy. Tylko wtedy nie wiedziałem że to "tylko" dwa tomy. Nikt chyba nie wiedział. To były czasy kiedy "Yans" był większą serią niż "Thorgal". "Thorgal" to był po prostu dyptyk. I nagle, w jakiejś księgarni patrzę - a tam "Kraina QA" wydana przez Orbitę. 0_O Co więcej - patrzę na tylną stronę okładki - a tam spis - trzynaście tomów! I ta "Kraina QA" to dziesiąty tom! I na dodatek Orbita wydała już cztery tomy! Nieważne, że jakoś tak ze środka serii, ważne że są! Bania roz… hm... rozwalona.

Nigdy wcześniej i nigdy później nie było tak epickiego poszukiwania wydanych tomów oraz oczekiwania na ukazanie się kolejnych. Dwutomowy komiks wybucha nagle do pełnej serii, którą na dodatek nam zaserwowano w jej najlepszym momencie, czyli "Łucznicy" i cała przygoda w krainie QA. Pamiętam że jak już doszli do końca serii, czyli wtedy to była bodajże "Wilczyca" - to wreszcie zaczęli wydawać te brakujące cztery tomy z początku. A gdy już je wydali - świat znów zaczął mieć sens.

Żaden komiks nie miał na mnie takiego wpływu, jak "Thorgal". I prawdopodobnie nie będzie miał. Jasne, na pewno są i będą lepsze komiksy, ale żadnego już nie będę czytał z wypiekami na twarzy. Na żaden nie będę już tak bardzo czekał. Bo czekam do dziś. Nowy "Thorgal" za cztery dni, a ja nie mogę się doczekać. Jak dzieciak.

Do tekstu załączam okładkę kolejnego, 34 już tomu serii. Widziałem ją w pracowni u pana Grzegorza, jak tam ostatnio byłem. We śnie."

czwartek, 24 listopada 2011

Wywiad z Romanem Surżenko

Roman Surżenko jest rosyjskim rysownikiem. Na swoim koncie ma wiele projektów zrealizowanych na wschodni rynek, m.in. historyczną sagę osadzoną w średniowiecznej Japonii "Wojownik i Mnich" (scenariusz D. Gubarevsky) czy serię fantasy "Wielesław" (scenariusz W. Agafonov). Aby rzucić okiem na bogate portfolio artysty warto zajrzeć na jego stronę internetową: http://www.robinart.ru. Romanowi udało się również zaistnieć na rynku franko-belgijskim. Powierzono mu ilustrowanie osadzonego w "Światach Thorgala" cyklu "Louve". Narysowany do scenariusza Yanna album "Raissa" właśnie zadebiutował na rynku. Tymczasem Roman udzielił odpowiedzi na kilka pytań związanych z jego pracą nad spin-offem do serii o Gwiezdnym Dziecku i nie tylko:


Jak to się stało, że zostałeś rysownikiem "Louve"?

Pewnego razu moja agencja "Tomatofarm” pokazała moje portfolio panu Rosińskiemu, który zwrócił w nim uwagę na słowiańskie fantasy pod tytułem "Wielesław" (komiks ukaże się w 38 numerze "Krakersa" – dop. JS). Potem zaproponowano mi zrobienie kilku testowych plansz, podobnie jak innym artystom. Żadnej konkretnej informacji, żadnych detali – po prostu coś na temat świata Thorgala. Więc zrobiłem kilka plansz i zacząłem czekać na rezultaty. Po kilku miesiącach zaoferowano mi zrobienie kilku plansz opartych o scenariusz historii Louve. Wykonałem je i znowu zacząłem czekać. Wreszcie powiedziano mi, że Le Lombard zamierza dać mi ten spin-off (mam na myśli "Louve"). I zaczęła się praca... Cóż, to była długa historia.

Może wiesz, jak wielu innych rysowników brało udział w tej "rywalizacji"?

Nie wiem. To była poufna informacja. Widziałem w internecie tylko jedną planszę pana Patricka Laumonda.

Jaka była Twoja reakcja na wieść, że ostatecznie to Ty wkroczysz do świata Thorgala?

Moja reakcja? Uradowanie i oszołomienie w tym samym czasie. Nie mogłem w to uwierzyć. Miałem powód czuć radość, ponieważ "Thorgala" zawsze darzyłem szczególnym uczuciem.

Czy "Thorgal" jest popularny w Rosji?

Wiesz, komiksy franko-belgijskie nie są dobrze znane w Rosji. Niestety. Ale "Thorgal" jest bardzo popularny wśród tych, którzy je znają i kochają.

Kiedy przeczytałeś pierwszego "Thorgala" i jaki był tytuł tego albumu?

To było jakieś 20 lat temu, kiedy byłem studentem Uniwersytetu Inżynierii Radiowej w Taganrogu. Zobaczyłem 5 albumów "Thorgala" i to rozwaliło mój umysł. To były pierwsze frankofońskie albumy, jakie zobaczyłem. Oczywiście pamiętam je, oglądałem je setki razy, każdy detal, każdą kreskę. One były wydane przez polskiego wydawcę "Orbitę" (niespodzianka!): "Upadek Brek Zaritha", "Gwiezdne dziecko", "Alinoe", "Łucznicy", "Kraina Qa".

Jestem zdumiony, że czytałeś polskie "Thorgale"! To brzmi nieprawdopodobnie.

Wiem, że wygląda to jak jakaś fantastyczna historia, ale taka jest prawda. Ale... nie czytałem ich (nie znam polskiego), patrzyłem i uczyłem się sztuki komiksu i sposobu opowiadania historii.

Jaki jest Twój ulubiony album "Thorgala"?

Bez wątpienia "Łucznicy" (wszystkie inne albumy też).

Jak podobają Ci się pomysły Yanna, wprowadzone w "Louve". Myślisz, że fani je polubią?

Uwielbiam je. Szczerze. Mam swoje powody. Co do fanów, mam nadzieję, że polubią nową Louve. Mówię "nową", ponieważ trochę dorosła i naprawdę się zmieniła. Co więcej, widzimy świat oczami dziewczynki, która komunikuje się ze zwierzętami i ptakami. Dlatego mamy w komiksie mówiące wilki etc. Jest to cecha nowego spin-offu. Proszę, nie podejmujcie pochopnych osądów, to jest dopiero początek cyklu kilku albumów, każdy detal i każde wydarzenie odegra swoją rolę.

Jesteś usatysfakcjonowany rysowaniem komiksu o przygodach Louve czy może – gdyby zaistniała taka możliwość – wolałbyś rysować przygody innego bohatera?

Hmm... Dobre pytanie... Na początku byłem trochę rozczarowany. Mała dziewczynka, spokojna i cicha... Ale kiedy zacząłem czytać scenariusz Yanna, zdałem sobie sprawę, że kocham tę postać. No i mamy wystarczająco dużo akcji i innych rzeczy, które lubię rysować. Ponadto moja córeczka jest trochę starsza od Louve, więc dostrzegam pewne znane rzeczy ("Wszyscy chłopcy są głupi! Wszyscy!!!").

Jak się przygotowywałeś do rysowania "Raissy"?

Dostałem kilka instrukcji od pana Rosińskiego na temat zasad tworzenia storyboardów w stylu "Thorgala", przestudiowałem znowu wszystkie albumy, obejrzałem kilka filmów o wilkach (oczywiście nie przygotowywałem się jak Rocky Balboa do swoich walk bokserskich).

Czy starałeś się "wykorzystać" sposób ekspresji podobny do stylu Rosińskiego, czy byłeś wolny, by tworzyć w swoim stylu?

Czytałem pewne opinie, że "droga Rosińskiego" musi być wymogiem autorów i wydawcy. Ale nie, byłem całkowicie wolny, kiedy zacząłem swoje próby. Jak powiedziałem, nie było na ten temat żadnych informacji, żadnych detali. Ale jestem fanem "Thorgala", kocham ten styl bardzo mocno, więc nie miałem wątpliwości – nasz spin-off powinien być wierny tradycji "wczesnego Thorgala". Nie dbałem o "indywidualność". Powiedzmy szczerze – to jest sposób wyrażenia wielkiego szacunku wobec talentu pana Rosińskiego, sposób na podziękowanie za inspiracje, które otrzymałem wiele lat temu i które wciąż czuję.

Jak podobają Ci się kolory Grazy?

Kiedy dowiedziałem się o tym, byłem bardzo dumny, że kolory zrobi osoba, która pracowała z Rosińskim nad "Thorgalem", "Skargą Utraconych Ziem", "Szninklem". Teraz, kiedy trzymam w rękach "Raissę", jestem wciąż dumny. Znakomita, "żywa" praca.

Czy w scenariuszu "Raissy" doszło do jakiś zmian? Z początku tytuł pierwszego albumu "Louve" brzmiał "Odcięta dłoń boga Tyra" a potem został zmieniony. Co się stało?

Nie wiem dokładnie dlaczego tak się stało. Ale mogę zgadywać... Piękny album Giulio de Vity i Yvesa Sentego ukazał się nim rozpoczęła się właściwa nad projektem związanym z Louve. Więc wydawca użył "roboczego" tytułu zapowiadanego komiksu na tylnej stronie okładki "Nie zapominam o niczym!". A kiedy scenariusz naszego pierwszego albumu stał się komiksem z "krwi i kości" – było jasne, że ten tytuł musi ulec zmianie.

Czy chciałbyś kiedyś zagościć na jakimś konwencie komiksowym w Polsce?

Bardzo bym chciał! I nie tylko na konwencie komiksowym. Ale teraz zanurzyłem się bardzo głęboko w "Światy Thorgala", więc nie oczekujcie mnie zbyt szybko.

środa, 23 listopada 2011

Fanart Specjal nr 10: Grzegorz "gino" Nita

Humorystyczna scenka widoczna po lewo została narysowana przez Grzegorza "gino" Nitę, autora słowiańskiego westernu kung fu pod tytułem "Banzaj". Na papierze ukazał się jeden albumik tej serii, zatytułowany "Dorwać fleta". "Kniaziówna Eryka" ukazuje się w odcinkach na blogu http://banzaj.blogspot.com. Na temat przygotowanej ilustracji Grzegorz mówi:

"Mój fanart chyba dobrze pokazuje, który odcinek Thorgala najmilej wspominam. Wiadomo, cała seria przywodzi na myśl fajne wspomnienia, kojarzy się z dzieciństwem i początkiem przygody z komiksami. Ale do „Łuczników” mam jakiś taki największy sentyment. Kawał dobrej historii, świetne postacie. Czyta się jak dobry film."

poniedziałek, 21 listopada 2011

Recenzja "Raissy"

Louve pojawiła się na planszach serii "Thorgal" w roku 1990, przychodząc na świat w wilczym legowisku. Dwadzieścia jeden lat później dziewczynka obdarzona darem znajomości mowy zwierząt staje się bohaterką własnej serii. Albumem "Raissa", jako nowy scenarzysta w rozbudowywanym uniwersum "Thorgala", debiutuje Yann de Pennetier. Przypadło mu poprowadzenie dziecięcej postaci, która dotychczas pozostawała na drugim planie, dlatego jego zadanie od początku postrzegałem jako tylko pozornie proste. Na szczęście francuski autor poradził sobie, chociaż nie obyło się bez pewnego zdziwienia – Louve, jaką znałem z plansz "Thorgala" trochę się zmieniła.


Jean van Hamme nigdy nie bronił się przed obsadzaniem w rolach pierwszoplanowych bohaterów dziecięcych. Nie tylko zdecydował się opowiedzieć kilka przygód małego Thorgala i małej Aaricii (poświęcił temu tylko dwa albumy, ale dzielą się one na krótsze formy), lecz również w naturalny sposób wykorzystywał postać ich pierworodnego syna, czyniąc go główną bohaterem już w "Alinoe", a następnie regularnie czyniąc z niego pełnoprawnego bohatera serii. W tym kontekście naturalnym pomysłem wydaje mi się rozpoczęcie cyklu poświęconego Louve, szczególnie, że niestety często brakowało dla niej miejsca na łamach oryginalnej serii.

Trudno jednoznacznie określić wiek bohaterki. Według moich kalkulacji Louve ma co najmniej osiem lat, ale może być rok lub dwa starsza. W jej wieku Thorgal i Jolan dokonywali wielkich czynów (Aaricia we "Łzach Tjazhiego" jest trochę starsza), więc czemu i ona nie miałaby stać się pełnoprawną postacią na komiksowej mapie. Tyle tylko, że Louve znana z plansz dotychczasowych albumów "Thorgala" niekoniecznie nadawała się na protagonistkę – zawsze cicha i spokojna, choć przecież z dużym potencjałem (mam na myśli nadzwyczajne moce). Dotychczas jej rola w serii była mocno ograniczona. Owszem, w albumie "Arachnea" wysunięta została nieco bardziej na pierwszy plan, ale później znowu pełniła jedynie rolę statystki (co niestety pokazuje, że nawet van Hamme nie za bardzo miał pomysł, jak rozpisać scenariusze na większą liczbę postaci, czy też po prostu uznał, że Louve jest jeszcze zbyt mała, by angażować ją bardziej w prowadzoną akcję). Tymczasem Louve osiągnęła wiek, w którym niemożliwością było pomijać jej znaczenie w relacjach między bohaterami serii. Dlatego też największym wyzwaniem stojącym przed Yannem pozostawało zdecydować, jakie wyraziste cechy charakteru nadać wyjątkowemu dziecku.

Wydaje mi się, że czytając "Raissę" zrozumiałem, skąd wzięła się nagła zmiana tytułu pierwszego albumu nowego cyklu wchodzącego w skład „Światów Thorgala”. Pierwotnie miał on brzmieć "Odcięta dłoń boga Tyra". Ostatecznie tak zatytułowany będzie drugi album "Louve". Mam wrażenie, że wymyślona przez Yanna fabuła, która w zaistniałych okolicznościach dopiero w przyszłości wykorzysta motyw odciętej dłoni jednego z Asów, nie wprowadzała należycie dobrze postaci Louve, to znaczy nie było w niej miejsca na przedstawienie tego, jaka jest główna bohaterka, jakimi cechami charakteru można ją opisać. Uważam, że było to o tyle ważnie zarówno z perspektywy pomysłu na fabułę, jaką proponuje scenarzysta (chociaż bez odpowiedniego wprowadzenia trudno byłoby mu uzasadniać pewne zachowania bohaterki), lecz również z perspektywy pozyskiwania czytelników dla nowego cyklu. Szczególnie z myślą o tych, którzy nie czytali "Thorgala", wypadało przybliżyć w jakiś sposób przynajmniej najważniejsze fakty związane z tytułową postacią (ograniczono się z tym właściwie do minimum, ale jednak spróbowano od tego uciec).

Pociągnęło to za sobą szereg konsekwencji. I tak komiks można podzielić na trzy akty. W pierwszym bohaterka zostaje zestawiona z innymi dziećmi mieszkającymi w jej rodzinnej wiosce. Konfrontacja ta ma zarysować relacje Louve z rówieśnikami i pokazać, jak dziewczynka się wśród nich odnajduje, a więc czy jest odrzucana czy akceptowana. Przy okazji pojawia się okazja do powiedzenia paru słów na temat jej pochodzenia (czy też raczej pochodzenia jej ojca) – pozwala to Louve dumnie nazywać siebie Dziewczyną Przybyłą z Gwiazd. Drugi akt związany jest z postacią tytułowej Raissy, wilczycy przewodzącej stadu wilków, które grasują w pobliżu wioski. Z jednej strony pokazuje to bohaterkę w kontekście świata przyrody, w którym funkcjonuje w sposób szczególny z racji posiadanych zdolności (przy okazji po raz kolejny pojawia się przypomnienie, w jakich okolicznościach się urodziła), z drugiej strony płynnie wprowadza do aktu trzeciego, tego właściwego, który scenarzysta zamierza eksplorować co najmniej przez dwa albumy, jeśli nie dłużej.

Tego typu zabieg zaowocował jednak, moim zdaniem, pewnego rodzaju rozdźwiękiem w tak krótkim komiksie. Nie ukrywam, spodziewałem się, że "Raissa" będzie raczej one-shotem, jakąś zamkniętą na czterdziestu sześciu planszach przygodą Louve. Okazało się, że przy okazji rozpoczynania nowego cyklu postanowiono za jednym zamachem "załatwić" kilka spraw (stąd moje przemyślenia na temat zmiany planów wydawniczych związanych z tym cyklem). Nie wiem, na ile wpływ miał na to sam scenarzysta, a na ile jest to efekt rozmów pomiędzy nim i koordynującym cały projekt Yvesem Sente'em. Oczywiście rozumiem to. Tym bardziej, że wygląda na to, że "Louve" musi wkomponowywać się w szerzej zakrojony plan gry, musi pozostać w jakimś stopniu sprzężona z serią główną. Fabuła "Raissy" toczy się równolegle do wydarzeń opisanych w "Statku mieczu" (wykorzystano nawet dość zgrabny zabieg nawiązania do najnowszego "Thorgala"). Nie chciałbym jednak wyciągać zbyt daleko idących wniosków, ani też silić się na krytykę, bo miałem dużo przyjemności z lektury komiksu, szczególnie kiedy zaczęła zawiązywać się właściwa akcja. Nie ukrywam, mój apetyt na poznanie dalszego ciągu rozpoczętej historii jest duży.

Największe zastrzeżenie do scenarzysty mam à propos wprowadzenia do narracji dymków z wypowiedziami wilków. Od samego początku Jean van Hamme otoczył woalką tajemnicy parapsychiczne zdolności dziewczynki, której przodkowie przybyli z gwiazd, nie wyjaśniając, jak dokładnie przebiega przekaz treści między nią i zwierzętami (mam na myśli formę komunikatu; na przykład przekaz telepatyczny). Oczywiście rozumienie przez Louve mowy zwierząt było kojarzone z tym, że przyszła na świat wśród wilków (stąd przecież wzięło się jej imię). Ale czytelnicy mieli również w pamięci zdolności córki Slivii, kryjącej się pod przebraniem Władcy Trzech Orłów, która przecież porozumiewała się z drapieżnymi ptakami. Tyle tylko, że przejaw tej niezwykłej komunikacji zawsze był niejako jednostronny – o tym, co powiedziały zwierzęta czytelnik dowiadywał się z ust bohaterki, tudzież bohaterka na głos wypowiadała słowa, które kierowała do zwierząt (a one ją rozumiały). Teraz doszło do tego, że rozmowa Louve z wilkami odarta została aury tajemniczości, w dodatku czytelnik może śledzić dialog, jaki wilki prowadzą między sobą. O ile pomaga to w budowaniu narracji (w przeciwnym wypadku komiks mógłby być w dużej części niemy), o tyle rodzi skojarzenia chociażby z mówiącymi zwierzętami z kreskówek Disneya. Nie uważam, żeby pomysł był zupełnie chybiony, natomiast jest to w jakiś sposób wbrew tradycji podtrzymywanej w serii od lat.

Mojemu zatroskaniu wcale nie pomaga fakt, że debiutujący w roli rysownika "Światów Thorgala” Roman Surżenko przedstawił dzikie bestie w fantastyczny sposób. A chciałbym skierować pod jego adres kilka ciepłych słów. Otóż narysowane przez Surżenkę wilki wyrażają wszystko to, czego wymagał scenariusz. Raz są groźne i szczerzą kły, to znowu przypominają przyjazne stworzenia. Jednym zdaniem, rosyjski artysta świetnie poradził sobie z aklimatyzacją w nowym dla niego świecie. Z wielką pieczołowitością oddał klimat natury Northlandu, udało mu się również przedstawić Aaricię i Louve takie, jakie znamy z ilustracji Grzegorza Rosińskiego. Zestawiając ze sobą prace Romana Surżenki i Giulio de Vity, ten pierwszy nie tylko lepiej wszedł w świat "Thorgala", ale również bliższy jest w formie wyrazu temu, co na setkach plansz robił polski grafik. Być może niektóre pozy postaci wyszły mu zbyt statycznie, ale naprawdę trudno się do tego przyczepić. Co więcej, kolorystyka Grazy doskonale wkomponowuje się w szkic, który miejscami jest równie gęsty, jak w starszych pracach Rosińskiego. Gdybym chciał powiedzieć za dużo, wydałbym opinię, że Rosjanin jest dla "Światów Thorgala" dużo silniejszym wzmocnieniem niż Włoch (chociaż nie mogę powiedzieć, żeby jego dokonania w "Kriss de Valnor" mi się nie podobały). Więcej, z dwóch nowych rysowników to jego widziałbym w przyszłości bardziej jako następcę Rosińskiego. I proszę nie posądzać mnie o sprzyjanie słowiańskiemu talentowi. Ta pozytywna energia po prostu emanuje z plansz komiksu.

Jak już wspomniałem, jestem bardzo ciekaw tego, jak rozwinie się cykl przygód córki Thorgala. W moim odczuciu Yann Pennetier bez kompleksów wkroczył do realiów przez lata kreowanych przez Jeana van Hamme'a, nadając wyrazisty rys młodej bohaterce, stawiając na oryginalną fabułę. Kości zostały rzucone, nie obyło się bez cliffhangera, ale na całe szczęście już w przyszłym roku będzie można się przekonać, jak dużą konsekwencją wykażą się obaj autorzy.

"Louve" album 1: "Raissa"
Scenariusz: Yann
Rysunek: Roman Surżenko
Tłumaczenie: Wojtek Birek
Wydawnictwo: Egmont Polska
Data publikacji: 11.2011
Wydawca oryginału: Le Lombard
Liczba stron: 48
Format: 21,5 x 28,5 cm
Papier: kredowy
Druk: kolor
Oprawa: miękka/twarda
Cena: 22,99 zł/29,99 zł

sobota, 19 listopada 2011

Odświeżona okładka nowej "Kriss de Valnor"

Po lewo znajduje się poprawiona wersja okładki drugiego albumu cyklu "Kriss de Valnor" zatytułowanego "La Sentence des Valkyries" ("Wyrok Walkirii"). Prawdopodobnie nie jest to jeszcze wersja ostateczna obrazu malowanego przez Grzegorza Rosińskiego.

Komiks trafi do sprzedaży w marcu 2012 roku nakładem belgijskiej oficyny Le Lombard. Egmont Polska potwierdził umieszczenie tego tytułu w planach wydawniczych.

czwartek, 17 listopada 2011

Recenzja "Statku miecza"

W najnowszym albumie serii Thorgala odnajdujemy na pokładzie statku miecza, średniowiecznego odpowiednika lodołamacza, bez trudu przebijającego się przez skutą lodem rzekę, w górę której płynie kupieckim szlakiem z cennymi towarami w ładowni. Na bohatera, podążającego śladem porywaczy swojego małego syna, czyhają różne niebezpieczeństwa. Dobroduszny mężczyzna mimowolnie sam je na siebie sprowadza, nie tyle chcąc jak najlepiej pełnić obowiązki najemnika ochraniającego statek, co spełniać dobre uczynki. Na swojej drodze Thorgal spotyka pewną postać z przeszłości i gotów jest bez zastanowienia podjąć się pozornie łatwej misji, by jej pomóc. Oczywiście sprawy nieco się komplikują, ale więcej zdradzić po prostu nie można. Grunt, że komiks czyta się naprawdę dobrze, przymykając może oko na kilka niedociągnięć.

Konstruując rozbudowaną – zakrojoną na wiele odcinków – opowieść, zawiązującą się wokół postaci Aniela, Yves Sente pozwala sobie wprowadzić do serii quasi one-shot. Poniekąd jest to zabieg trafiony, ponieważ scenarzysta tak naprawdę dopiero po raz pierwszy mierzy się z napisaniem zamkniętej przygody dla Thorgala. Można zarzucić, że przygody krótkiej, bo nie w stu procentach pełnometrażowej, czy też oderwanej od kontekstowo szerszego ciągu fabularnego, ale stanowiącej w moim odczuciu pewnego rodzaju wprawkę przed czymś kompletnym. I przyznam, że mnie zaproponowana przez niego historia przekonuje. Wreszcie bowiem pozwala wykazać się bohaterowi – za jego odważnymi czynami tęskniłem. Oczywiście Thorgal daje wyraz nie tylko swojemu męstwu, lecz również wartościom, które od zawsze mu przyświecały. Jest to ten sam heros, który od lat jest obiektem podziwu rzeszy czytelników obu płci. Wydarzenia rozgrywające się przy okazji podróży tytułowym statkiem mieczem mieszczą się w konwencji, jaką przez lata wypracował Jean van Hamme. Na pewno nie jest to fabuła mogąca dorównać jego najlepszym osiągnięciom, ale Sente zdaje się wyczuwać, w jakie nuty należy uderzyć, by Thorgal potwierdził swoją dobrą formę.

Jak już wspomniałem, przygoda przedstawiona w "Statku mieczu" niewiele wnosi w rozwój zaplanowanej na kilka albumów historii i w tym kontekście wydaje się być bezzasadna. Co może decydować o tak surowej ocenie pomysłu Sentego – i to nie tyle pomysłu na tą konkretną fabułę, ale raczej na zwolnienie głównej akcji poprzez wprowadzenie pobocznej historii – to smutny fakt, że na ciąg dalszy sagi będzie trzeba poczekać aż dwa lata. Warto pamiętać, że kolejne odcinki cyklu mającego miejsce w Krainie Qa ukazywały się w latach osiemdziesiątych z dużo większą częstotliwością, nigdy nie wystawiając na tak dużą próbę cierpliwości czytelników, równocześnie zapewniając im zdecydowanie więcej wrażeń. Może zabrzmi to niesprawiedliwie, ale wydarzenia, wokół których zbudowana została fabuła tego albumu mogłyby w ogóle nie mieć miejsca (choć nie chciałbym powiedzieć, że mamy do czynienia ze słabym pomysłem na scenariusz), a Thorgala moglibyśmy zobaczyć już w Bag Dadhu, dokąd zmierza w pogoni za Czerwonymi Magami. Pozostaje mieć nadzieję, że Sente pozwolił sobie na tego typu retardację tylko ten jeden raz.

Argumentem przemawiającym za scenarzystą jest z pewnością fakt, że po raz kolejny pozwolił Grzegorzowi Rosińskiemu zainscenizować wydarzenia rozgrywające się w zimowej scenerii. Ostatni raz Thorgal brnął w śniegu w albumie "Władca gór", tym razem ma nawet do dyspozycji psi zaprzęg, co sugeruje już okładka komiksu. Sente daje polskiemu artyście możliwość namalowania scen, których w serii nigdy wcześniej nie malował, między innymi unikalną florę i faunę krainy, w której rozgrywa się akcja komiksu. Efekt zdecydowanie cieszy oko, szczególnie jeśli chodzi o krajobrazy.

Kluczowe, moim zdaniem, w ocenie komiksu jest jednak to, że album kończy motyw "służby" Jolana u Manthora, jednocześnie otwierając nową furtkę na przyszłość dla młodego bohatera i jego towarzyszy. To dobry moment na dokonanie pewnego rodzaju podsumowania. Otóż pierwotnie Manthor chciał objąć opiekę nad Jolanem. Jak sugerował w "Ofierze" Jean van Hamme, zamaskowany czarnoksiężnik miał stać się dla Jolana mentorem (zbieżność brzmienia jego imienia do potencjalnej roli nie wydaje mi się przypadkowa), który mógłby pomóc mu rozwinąć nadludzkie zdolności (bez tego chłopiec w zasadzie stałby się takim dorosłym Jolanem, jakiego widzieliśmy w "Koronie Ogotaia"). Jak wiadomo, pierwszym nauczycielem chłopca był Xargos. Bez niego Jolan nie uświadomiłby sobie drzemiących w nim mocy, natomiast jedna lekcja to wciąż było za mało, by efektywnie je wykorzystać. Należy pamiętać, że dezintegrując przedmioty Jolan zazwyczaj bardzo się męczy, natomiast w zasadzie nie jest w stanie tworzyć skomplikowanych struktur (udało mu się to jedynie przy pomocy wzmacniacza fal mózgowych, chociażby we wspomnianej "Koronie Ogotaia"). Yves Sente niekoniecznie poszedł zasugerowaną mu przez van Hamme'a drogą, najpierw rysując przed Jolanem miraż szczególnego losu, a następnie stawiając chłopaka wśród kandydatów do wątpliwego, jak dla mnie, tytułu "wybrańca", który ostatecznie okazał się być jedynie marionetką (celowo używam tego określenia). I tak oto, dopiero w tym momencie Jolan otrzymuje obietnicę pomocy w rozwijaniu swoich mocy i szansę (nie wiem, jak inaczej to określić) przejścia do historii, co nawiązuje jednoznacznie do słów Manthora z albumu "Ja, Jolan", kiedy mag zapowiadał chłopcu, że przypadnie mu w udziale rola, o której "ludzka historia nigdy nie zapomni". Trudno bowiem nazwać potyczkę (na pewno nie bitwę) o Asgard pomiędzy żyjącą armią Manthora a olbrzymami Lokiego elementem misji, która miałaby przynieść pożytek wszystkim ludziom. Bardziej pasuje mi do tego pojawiające się na horyzoncie widmo chrześcijaństwa, które interpretowane jest na łamach komiksu jako zagrożenie dla tak zwanego "starego porządku".

Yves Sente wkracza jednak, w moim odczuciu, na dość niepewny grunt. Z jednej strony mamy do czynienia z tematem jak najbardziej prawdziwym, mającym swoje oparcie w historii, w dodatku jakże często wykorzystywanym w beletrystyce (nadejście nowej religii zazwyczaj jednoczy wyznawców starych bogów). Skądinąd jest to motyw na swój sposób wyświechtany, to znaczy przetrawiony przez nazbyt liczne dzieła literatury. Nie sposób mi wyobrazić sobie, żeby scenarzysta wykrzesał z niego w przyszłości zupełnie nową jakość. Co może uderzać, to pewnego rodzaju pójście na łatwiznę – coś, czego nigdy nie uczynił van Hamme, nadając pisanej przez siebie sadze uniwersalności (odstępstwem od tego jest oczywiście album "Barbarzyńca" i jego kontynuacja, ale imperium bizantyjskie przedstawione w "Thorgalu" wydaje się być trochę bardziej "neutralne" w swojej wymowie i stanowi raczej nowsze, barwniejsze tło dla perypetii głównych bohaterów). Bez wątpienia temat warto będzie podjąć przy okazji rozwijania się historii, co będzie miało miejsce w którejś z serii wchodzącej w skład "Światów Thorgala". Niewykluczone, że będzie to seria "Kriss de Valnor".

Spoglądając na "Thorgala" z perspektywy czasu, staje się dla mnie jasne, że pomyłką, a przynajmniej niefrasobliwością czy też przejawem braku szerzej zarysowanego planu działania, było przedstawienie na łamach oryginalnej serii wydarzeń rozgrywających się w Międzyświecie i Asgardzie – drogi Jolana do zostania wybrańcem Manthora i ocalenia życia bogini Vilnii. Już w momencie rezygnacji Jeana van Hamme'a z pisania kolejnych scenariuszy, autorzy powinni zdecydować się na wprowadzenie cyklu pobocznego, traktującego o losach młodego Thorgalssona. Uniknięto by w ten sposób przede wszystkim dwutorowego prowadzenia akcji przez trzy albumy (to znacznie spowalniało przekaz kolei losu wszystkich bohaterów). Przy okazji pojawiłaby się szansa na rozwinięcie kilku wątków, a na pewno pozwoliłoby to rozgraniczyć historię kierowaną do starszych czytelników od tej zdecydowanie bardziej młodzieżowej, opierającej się na schemacie prostej rozgrywki rpg (moim zdaniem, ta pierwsza została znacznie lepiej rozpisana). Na szczęście nadszedł odpowiedni i upragniony moment. Eksperyment można uznać za zakończony. „Statek miecz” jest albumem skupiającym się właściwie w stu procentach na Thorgalu, a kolejny powinien być jego naturalną kontynuacją. Mam nadzieję, że z naszym bohaterem spotkamy się już w mieście dżi inów.

"Thorgal" album 33: "Statek miecz"
Tytuł oryginalny: Le Bateau-Sabre
Scenariusz: Yves Sente
Rysunek: Grzegorz Rosiński
Tłumaczenie: Wojtek Birek
Wydawnictwo: Egmont Polska
Data publikacji: 11.2011
Wydawca oryginału: Le Lombard
Liczba stron: 48
Format: 21,5 x 28,5 cm
Papier: kredowy
Druk: kolor
Oprawa: miękka/twarda
Cena: 22,99 zł/29,99 zł

środa, 16 listopada 2011

Fanart Specjal nr 9: Waldemar "ostry" Juszczyk

Dość kontrowersyjny rysunek znajdujący się po lewej stronie wykonał Waldemar "ostry" Juszczyk, którego komiksy można znaleźć między innymi w zinie "GTP". Po więcej prac autora odsyłam na jego stronę internetową: http://ostrykomiks.cba.pl. Waldemar w ten sposób opowiada o swoim zainteresowaniu serią "Thorgal" i pomyśle na fanart:

"Z postaci stworzonych przez Van Hamme’a do serii "Thorgal", to Kriss była dla mnie zawsze najbardziej żywą, barwną i interesującą osobowością. Jej uroda i inteligencja, połączone z awanturniczą naturą, nadają historii tempa, doskonale też kontrastują z mdławą Aaricią, nie tylko kolorem włosów. Zaintrygowanie Kriss Thorgalem, żonatym facetem który całe życie biega wokół żony i własnego cienia, również było dość wiarygodne w albumie "Łucznicy". Bohaterka dostrzegła użyteczność jego strzeleckich zdolności, które mogłyby stać się dla niej przydatnym narzędziem lub zagrożeniem, a nie przystojniaka.

W scenariuszach Van Hamme’a, Kriss niejednokrotnie usiłuje użyć Thorgala, bądź jego cudownego syna do swoich celów. Dochodzi nawet do wzięcia go "na warsztat", co u tak wyzwolonej postaci jak Kriss nie wydaje się być dziwne, a już na pewno nie niecodzienne. Dziwi raczej przypisane jej okrucieństwo podczas uwięzienia i uczynienia z Aaricii niewolnicy, jak i w ogóle jakieś miłosne wątki. Dość niepraktyczne jak dla "starej" Kriss, prędzej spodziewałbym się rozczłonkowania końmi Aaricii i po sprawie. To właśnie gdzieś tam zakończyła się moja przygoda z "Thorgalami". Staram się być w miarę na bieżąco z nowymi albumami, ale to już bardziej z fascynacji komiksem jako komiksem, a nie samym Thorgalem.

Właśnie do tego praktycznego podejścia "starej dobrej" Kriss nawiązuje mój fanart, gdzie z typowym sobie w wcześniejszych przygodach zdecydowaniem, bierze "To", co chce, bez pytania o zgodę właściciela. Kriss na moim rysunku nie zapomina, że Thorgal to świetny łucznik, ale poza tym to jedynie mężczyzna i to posiadający już rodzinę. Ta Kriss wie, że "trofeum", które ma na końcu strzały, nie jest bynajmniej niczym wyjątkowym w wielomilionowym społeczeństwie i zapewne widziała już ciekawsze okazy. No i w końcu... Ta Kriss wie, że po dotychczasowych problemach z Thorgalem nie będzie już więcej Aegirssonów…"

wtorek, 15 listopada 2011

Specjalne wydanie "Raïssy"

Belgijska oficyna Le Lombard na 2 grudnia bieżącego roku zapowiedziała publikację specjalnego wydania (fr. edition luxe) pierwszego albumu cyklu "Louve" zatytułowanego "Raïssa". Komiks ukaże się w czerni i bieli na lepszej jakości papierze, w powiększonym formacie (27,2 x 34,8 cm), z dodatkami (między innymi sygnowane przez autorów ex-librisy), w limitowanym nakładzie (250 egzemplarzy). Cena albumu wynosić będzie 75€.

czwartek, 10 listopada 2011

Model latającego okrętu z "Thorgala"

Po lewej stronie znajduje się zdjęcie modelu wykonanego przez Marcina Wojtasa. Przedstawia latający okręt zacumowany do siedziby Ogotaia w Mayaxatlu. Pojawiają się na nim również miniatury Vartha i Thorgala. Jednym słowem, mamy do czynienia z uwiecznioną sceną z albumu "Miasto Zaginionego Boga". Całość wykonana jest z drewna, drutów, wysokiej jakości tektur, mas modelarskich. Marcin prowadzi bloga, na którym znaleźć można zdjęcia jego innych prac: http://zasep-statek.blogspot.com. Modelarz z Lublina o swojej pasji modelarskiej i pomyśle na wykonanie modelu inspirowanego ulubioną serią komiksową wypowiada się w następujący sposób:

"Pierwszy kontakt z komiksem "Thorgal" miałem w dzieciństwie, na półce w domu były albumy: "Łucznicy", "Alinoe", "Kraina Qa", "Miasto Zaginionego Boga". Podobał mi się "klimat" i te latające okręty (wtedy kupując plastikowe modele do sklejania miałem nadzieję, że można kupić model do sklejania z krainy Qa). Prawdziwa fascynacja komiksem rozkwitła w szkole średniej, gdzie trafiłem na kolejne części i w efekcie zapoznałem się z całą to serią. Od dziecka też (jak już nadmieniłem) bawiłem się w sklejanie modeli... kartonowych czołgów, plastikowych samolotów, helikopterów. Na studiach zdarzyła się sytuacja, że bawiłem się spinaczami - plątałem je (na jednym z mniej ciekawych wykładów) i z tej plątaniny wyszło coś sensownego, dostawiłem do tego dwie figurki astronautów i ulepiłem kilka figurek zielonych ludków - efektem była fajna makieta  kosmiczna. W ten sposób zaczęła się moja przygoda z konstruowaniem makiet/modeli wykonanych od podstaw samodzielnie. Mam też to szczęście, że mam znajomego który jest bardzo dobrym modelarzem i wiele nauczyłem się od niego. Budowałem coraz bardziej skomplikowane modele, aż wreszcie stwierdziłem, że nadszedł dzień kiedy mogę porwać się na okręt z krainy Qa - wykonałem kadłub (zdjęcia dostępne tutaj - dop. JS). I w tym momencie dostałem zadyszki... Nie miałem pomysłu jak wykonać balony i umieścić je tak aby faktycznie stabilnie wisiały nad okrętem. kadłub został odłożony, wykonałem kilka modeli żaglowców, aż pewnego razu stwierdziłem, że może wykonam "ten" mały okręt z "Miasta Zaginionego Boga" - jest mniejszy więc może szybciej coś wymyślę (więcej zdjęć tutaj - dop. JS). Już wiedziałem, że balony uformuję ze "styroduru" i pokryję odpowiednią masą. Liny zaś podpatrzyłem u znajomego (wykonał z cienkiego drutu lejce przy dyliżansie). Skręciłem więc kilka drutów, opaliłem z cynkowej powłoki a następnie odpowiednio pomalowałem i tak oto otrzymałem mocną stabilną "linę" na której bez problemu zamocowałem odpowiedni balon. Dużą frajdą jest też wykonanie figurek do modelu. Teraz kończę kilka projektów i zamierzam zabrać się za dokończenie tego dużego okrętu."

środa, 9 listopada 2011

Fanart Specjal nr 8: Sebastian Muras

Autorem grafiki znajdującej się po lewo jest Sebastian Muras. Miłośnik "Thorgala" od jakiegoś czasu maluje olejne obrazy przedstawiające postacie z jego ulubionej serii komiksowej. Jak dotąd nie opublikował żadnego komiksu, chociaż rysował "do szuflady". O początkach swojej znajomości z sagą o losach Gwiezdnego Dziecka mówi następująco:

"Moja przygoda z Thorgalem rozpoczęła się w 1989 roku od przeczytania albumów "Alinoe" oraz "Kraina Qa". Już wtedy zachwyciły mnie ilustracje Grzegorza Rosińskiego, łączące w sobie z jednej strony lekkość, a z drugiej staranność i precyzję. Doskonałej stronie graficznej dorównywały wspaniałe scenariusze, które czytane po latach nic się nie zestarzały. Za najlepsze uważam albumy od "Gwiezdnego dziecka" aż do "Słonecznego miecza". Mocną stroną serii jest to, że poszczególne albumy - lub podcykle - utrzymane są w różnych gatunkach od fantasy ("Zdradzona czarodziejka", "Wyspa lodowych mórz"), przygodowo-podróżniczy (cykl Qa), thriller ("Wilczyca"), horror ("Alinoe"), a nawet science fiction ("Gwiezdne dziecko", rozdział pt.: "Talizman" albo "Królestwo pod piaskiem"). Wraz ze zmianą gatunku opowieści zmienia się również kreska, co zwłaszcza w późniejszych albumach czasem wielu fanom się nie podobało, ale przyznać trzeba, że dzięki tym zabiegom seria nie przestaje nudzić, a czytelnik z niecierpliwością czeka na kolejny album. Nie wątpię, że po zmianie techniki wykonania ilustracji z rysunkowej na bardziej malarską, nowemu scenarzyście oraz pojawieniu się serii pobocznych, autorzy jeszcze niejednym nas zaskoczą."

wtorek, 8 listopada 2011

Okładka "La Sentece des Valkyries"

Wydawnictwo Le Lombard zaprezentowało okładkę drugiego albumu cyklu "Kriss de Valnor" pod tytułem "La Sentence des Valkyries" ("Wyrok Walkirii"). Komiks ukaże się na rynku franko-belgijskim 7 marca 2012 roku w trzech wersjach: miękkookładkowej, twardookładkowej i w wersji de luxe, zawierającej dodatki graficzne.

piątek, 4 listopada 2011

Premiera nowego "Thorgala" i "Louve"

Dzisiaj swoją premierę w krajach franko-belgijskich mają 33 album "Thorgala" pt. "Le Bateau-Sabre" oraz pierwszy album "Louve" pt. "Raïssa". Cena jednostkowa każdego z komiksów to 11,95.

Polski czytelnik nie będzie musiał długo czekać na poznanie dalszych losów Gwiezdnego Dziecka. Egmont Polska zapowiedział oba albumy na 28 listopada, ale w Empikach komiksy będą dostępne już od 23 listopada. Za wydanie w twardej okładce będzie trzeba zapłacić 29,99 PLN, za wydanie w miękkiej okładce 22,99 PLN.

czwartek, 3 listopada 2011

Data publikacji "La Sentence des Valkyries"

Według zapowiedzi oficyny Le Lombard drugi album cyklu "Kriss de Valnor" pod tytułem "La Sentence des Valkyries" ("Wyrok Walkirii") ma ukazać się na rynku franko-belgijskim w marcu 2012 roku. Autorami komiksu są Yves Sente oraz Giulio de Vita.

środa, 2 listopada 2011

Fanart nr 16: Olga Wróbel (2)

Thorgal widoczny na rysunku obok został narysowany przez Olgę Wróbel. Jej pierwszy fanart przygotowany dla Thorgalverse można było zobaczyć w zeszłym tygodniu. Autorka skomentowała swój rysunek słowami: "Tak wyglądałby Thorgal, gdyby był bohaterem mojego bloga". Aby zapoznać się z twórczością Olgi warto tego bloga odwiedzić: http://odmianymasochizmu.blogspot.com.