czwartek, 28 lutego 2013

Konkurs "Trzy siostry Minkelsönn"

Zapraszam do wzięcia udziału w konkursie, w którym wygrać można jeden z dwóch egzemplarzy "Trzech sióstr Minkelsönn". Sponsorem konkursu jest wydawnictwo Egmont Polska. Komiksy są w miękkich okładkach. 

Aby spróbować szczęścia w losowaniu należy udzielić prawidłowych odpowiedzi na dwa pytania: 

Ile lat miał Thorgal, kiedy Leif podarował mu wisiorek wykonany z metalu, który nie istniał? 

Na czyje polecenie Hierulf Myśliciel przybył do wioski?

Zgłoszenia proszę wysyłać na adres jakubsyty@gmail.com do 6. marca włącznie, w temacie wiadomości wpisując frazę "konkurs". Nazwisko zwycięzcy zostanie ogłoszone dzień później.

środa, 27 lutego 2013

Fanart Specjal nr 25: Sara Sapkowska

Autorką rysunku widocznego obok jest Sara Sapkowska, ilustratorka, której prace pojawiły się między innymi na łamach "Kolektywu". Jej grafiki można zobaczyć w internecie na blogu http://sasapkowska.blogspot.com. O "Thorgalu" powiedziała:

"Trudno powiedzieć, kiedy pierwszy raz usłyszałam o "Thorgalu", ale w ręce wpadł mi dopiero w liceum. Najbardziej zachwyciły mnie rysunki, oczywiście "też chciałam tak rysować". Dla mnie najbardziej inspirujące są postacie kobiece, więc mój fanart przedstawia Silvię."

wtorek, 26 lutego 2013

Kriss de Valnor na ekranie

Duet artystyczny "Siostry Bui" (Bui Pictures) przy współpracy z Murena pictures przygotowu filmowy projekt o przygodach Kriss de Valnor i jej bandy. Jest to fanowska wizja świata nieustraszonych wojowniczek. Twórcy zainspirowani są postacią Kriss, stworzoną przez autorów "Thorgala". W produkcji wzięły między innymi udział adeptki Szkoły Wachlarzy założonej przez Julię Bui-Ngoc i Katarzynę Stefanowicz. Rolę Kriss de Valnor zagrała Chi-chi Ude. Muzykę skomponowała jej siostra Ifi Ude (http://www.ifiude.com.pl). Zwiastun tego przedsięwzięcia można obejrzeć tutaj.

Poniżej kilka zdjęć z planu filmowego:

piątek, 22 lutego 2013

Recenzja albumu "Golias: Le roi perdu"

Gdyby wydawnictwo Le Lombard nie zdecydowało się porzucić projektu one-shotów osadzonych w uniwersum "Thorgala", w zamyśle poświęconych postaciom drugoplanowym pojawiającym się na planszach serii, "Golias" nigdy by nie powstał, a scenarzysta Serge Le Tendre i rysownik Jérôme Lereculey byli autorami spin-offu poświęconego zaciekłej rywalizacji o tron królestwa Brek Zarith pomiędzy Galathornem i Shardarem Mocarnym – obaj mieli znaczący wpływ na losy Thorgala Aegirssona i jego rodziny. Tak się nie stało, a komiks będący efektem ubocznym pracy nad wspomnianym przedsięwzięciem raczej nie porywa.

Akcja pierwszego albumu "Goliasa" rozgrywa się w antycznej Grecji na wyspie Ankinoe. Dzięki cudownemu eliksirowi od nubijskiego maga, królowi Farsalowi wreszcie udaje się doczekać potomka, który w przyszłości ma zasiąść na tronie. Nie jest to w smak marzącemu o objęciu władzy królewskiemu bratu, Polynosowi, w wyniku knowań którego władca zapada na ciężką chorobę. Ocalić może go jedynie magiczny kwiat z równie magicznego drzewa rosnącego w odległej krainie. Zdobycia lekarstwa podejmuje się młody książę Golias, ale jego wuj zrobi wszystko, by pokrzyżować plany młokosa.

Znany z kultowego cyklu "W poszukiwaniu Ptaka Czasu" Serge Le Tendre nieśpiesznie prowadzi akcję komiksu. Najpierw stara się zarysować najważniejsze postaci, splatając ze sobą ich losy – począwszy od szczeniackich zabaw Goliasa i jego konfliktu z kuzynem Varonem, na spiskach Polynosa skończywszy – wreszcie konstruując podwaliny pod wyprawę, której podejmie się tytułowy bohater, co ma być chyba najistotniejszym elementem planowanej wstępnie na trzy albumy serii. Motywacje bohaterów nie zawsze jednak wydają mi się wiarygodne, nie czuję też dramaturgii przedstawionych wydarzeń. Moim zdaniem, jest to warsztatowo dobra, ale tak naprawdę przeciętna historia, której potencjał (kryjący się za podróżą w nieznane i przypuszczalnie niesamowitych przygodach biorących w niej udział bohaterów) prawdopodobnie będzie można zauważyć dopiero w drugim albumie, jeśli w ogóle.

Szukając w "Goliasie" nawiązań do świata "Thorgala", najbardziej oczywista jest haniebna wręcz próba przejęcia tronu królestwa Ankinoe przez Polynosa, będącego tutaj odpowiednikiem Shardara Mocarnego, podłego człowieka, który nie cofnie się przed niczym, by zrealizować swój cel. Jego syn Varon poniekąd przypomina Veronara, zidiociałego i zniewieściałego fanfarona. Wreszcie Golias to niemal wykapany Galathorn, w wyniku machinacji wuja zmuszony do ucieczki z rodzinnej wyspy. I podobnie jak Galathorn, Golias ma siostrę, o której względy zabiega natarczywy Varon. Roztaczający opiekę nad królewskim synem mag Sarham, Nubijczyk, zastępuje z kolei Wargana, parającego się magią towarzysza Galathorna. Złudzenia nie pozostawia też położenie pałacu królewskiego na Ankinoe, górującego nad zatoką, z potężnym tarasem widokowym. To w zasadzie tyle, a w dodatku wymienione podobieństwa są tak naprawdę bardzo powierzchowne. Chociażby fakt, że Polynos jest po prostu złą postacią jakich wiele, a tym samym daleko mu do Shardara Mocarnego, przedstawionego w "Thorgalu" nie tylko jako wyrachowany morderca, ale także człowiek renesansu, odkrywający naturę otaczającego go świata poprzez różnego rodzaju badania i eksperymenty, świadomy natury swoich działań tyran.

W ogóle ciekaw jestem, jak wiele elementów pierwotnego pomysłu Serge Le Tendre zmuszony był zmienić na potrzeby konstrukcji scenariusza "Goliasa", natomiast o ile łatwo dostrzegam wspomniane wyżej analogie do świata "Thorgala", nie za bardzo widzę, na czym miałby opierać się oryginalny pomysł rozwinięcia konfliktu mającego miejsce w Brek Zarith. Zostało ono też chyba niefortunnie i trochę na siłę zamienione na grecką wyspę Ankinoe. Czyżby scenarzysta aż tak bardzo chciał uciec od scenerii europejskiego średniowiecza, ewentualnych skojarzeń z "Thorgalem" i zainteresować komiksem miłośników antyku? Wcale nie tak dawno Le Tendre zrealizował dwa dyptyki osadzone w tej właśnie egzotyce – "La Gloire d’Héra" i "Tirésias" (oba narysował Christian Rossi) – więc nie rozumiem jego decyzji.

Jeśli chodzi o wizualny aspekt komiksu, mam nieodparte wrażenie, że francuski rysownik nie do końca czuje klimat antycznej Grecji, raczej umownie i trochę papierowo traktowanej chyba nawet przez samego scenarzystę. Jego rysunki wyglądają zdecydowanie lepiej w bardziej klasycznej historii fantasy pod tytułem "Wollodrin", osadzonej w typowej dla tego gatunku scenerii. Po prostu wyspa Ankinoe i jej mieszkańcy nie są w tym względzie zbyt wiarygodni. Do gustu nie przypadł mi też sam Golias, blondwłosy młodzian z szeroką szczęką. Nie jest to postać, której gotów jestem kibicować. Jérôme Lereculey reprezentuje klasyczną europejską szkołę komiksu, na rysunkach dąży do realizmu, w kilku miejscach decyduje się na ciekawe kadrowanie, umie zbudować oryginalną scenerię, potrafi też zarysować żywe emocje na twarzach bohaterów i chyba najlepiej wychodzi mi to w przypadku Polynosa, w którym rzeczywiście mogę dostrzec cechy Shardara. Niestety całości brakuje trochę wyrazu, może nawet dopracowania poszczególnych plansz. Wydaje mi się też, że kładzione przy użyciu komputera kolory, szczególnie w scenach mających miejsce w nocy, szkodzą im. Jest poprawnie, ale mnie to nie przekonuje. Nie potrafię też sobie wyobrazić miejsc i postaci znanych z plansz "Thorgala" rysowanych w ten sposób.

Trudno przewidywać, czy opowiedziane przez Le Tendre'a losy księcia Galathorna byłyby ciekawsze od losów księcia Goliasa, bo o tym, że byłyby trochę inne, jestem przekonany. Natomiast w takiej postaci bym ich „nie kupił”, dlatego trudno mi żałować niewykorzystanego potencjału rozgrywki o tron królestwa Brek Zarith. "Golias" to komiks z gatunku fantasy dla niewybrednego czytelnika, nie wzbudza we mnie większych emocji. Oczywiście, gdyby była to historia nawiązująca do "Thorgala", byłoby zgoła inaczej, ale jeśli zostałaby opowiedziana w takiej formie, miałbym wobec niej dużo zastrzeżeń.


"Golias" tom 1: "Le roi perdu"
Scenariusz: Serge Le Tendre
Rysunki: Jérôme Lereculey
Kolory: Stambecco
Wydawnictwo: Le Lombard
Data publikacji: 09.2012
Liczba stron: 46
Oprawa: twarda
Cena: 14.45€

środa, 20 lutego 2013

Fanart nr 58: Łukasz Rydzewski

Rysunek widoczny obok wykonał Łukasz Rydzewski. Swoją twórczość prezentował dotychczas między innymi w zinie "Deus ex Machina: Po wybuchu", antologii "Komiksowy przewodnik po Warszawie", robił okładki do serii "Człowiek bez szyi". Jego prac można szukać na blogu: http://rysujekomiksy.blogspot.com. O "Thorgalu" powiedział:

"To było tak... Jak byłem w podstawówce, najbardziej nie lubiłem czytanek, a co za tym szło, miałem słabe oceny w tym temacie. Moja mama wpadła jednak na super pomysł, abym nie garował. Zaczęła mi kupować komiksy, bo myślała, że wtedy zacznę czytać. I tak się stało :) Los chciał, że wśród "Storma", "Kleksa", "Kajko i Kokosza" pojawił się i "Thorgal". Od razu mnie wciągnął. Miecze, magia i gołe baby :), choć tych ostatnich było trochę mniej. Jak się dowiedziałem po latach, mama specjalnie przeglądała albumy, aby od razu za młodu nie karmić mnie golizną :)"

piątek, 15 lutego 2013

"Kriss de Valnor" w rankingu sprzedaży 2012

Zajmująca się analizą rynku organizacja GfK przedstawiła ranking dwudziestu najlepiej sprzedających się komiksów we Francji w 2012 roku (z wyłączeniem mangi i komiksów amerykańskich). Na dziewiętnastym miejscu znalazł się wydany w marcu minionego roku album "Wyrok walkirii", którego nakład wyniósł 130 000 egzemplarzy

Pierwsze miejsce ex-aequo zajęły dwudziesty pierwszy album serii "Blake et Mortimer" do scenariusza Yves'a Sentego (nakład 430 000 egzemplarzy) oraz trzynasty album serii "Titeuf" (nakład 1 000 000 egzemplarzy). W zestawieniu znalazł się jeszcze jeden album scenarzysty "Thorgala" i "Kriss de Valnor", na szóstej pozycji uplasował się dwudziesty pierwszy album serii "XIII" (nakład 350 000 egzemplarzy). Z kolei osiemnasty album serii "Largo Winch" ze scenariuszem Jeana Van Hamme'a zajął trzecie miejsce w rankingu (nakład 440 000 egzemplarzy).

środa, 13 lutego 2013

Fanart nr 57: Dominik Szcześniak

Autorem rysunku widocznego obok jest Dominik Szcześniak, twórca i krytyk komiksowy, założyciel i redaktor naczelny zina, a potem magazynu komiksowego "Ziniol" (dziś funkcjonującego on-line pod adresem http://www.ziniol.blogspot.com). W swoim dorobku ma scenariusze między innymi do takich tytułów jak "Waciane Kafliki Żyttu", "10 bolesnych operacji" (oba z rysunkami Macieja Pałki), "Ostatni wynalazek" (z rysunkami Rafała Trejnisa), "Ksionz" (z rysunkami Marcina Rusteckiego) oraz serii "Dom żałoby" (różni rysownicy) i "Fotostory" (z rysunkami Rafała Trejnisa). Jako rysownik opublikował między innymi album "GadKaszmatka". Na temat serii "Thorgal" powiedział:

"Thorgala" zacząłem czytać na początku lat 80. od tomu "Wyspa wśród lodów", będąc przekonanym, że jest to seria dwutomowa (o tym, że części jest znacznie więcej dowiedziałem się z tylnej okładki przypadkowo zakupionej "Krainy Qa"). Wspominam ten komiks przede wszystkim jako wspaniały sposób na zawarcie bliższej znajomości z dziewczętami. Począwszy od dyskusji w piaskownicy (pozdro, Aneta!), poprzez głębokie analizy serii dokonywane w latach licealnych (pozdro 600, Aga, Kaśka, Ela, Jola), skończywszy na ciekawych dysputach o thorgalversum podczas całonocnych sesji na studiach (pozdr Ewa, Beata, Marta, Kaśka, Agnieszka, Gosia, Ala, Zosia, Wiola, Magda, Monika, Iwona, Agata, Iza, Mariola). Do dziś niektóre odcinki serii to najlepsze komiksy, jakie w życiu czytałem. A Grzegorz Rosiński to bezapelacyjny mistrz. "Thorgal" to jedyna seria, do której regularnie wracam, aby poczuć klimat lub chociaż sobie popatrzeć."

UWAGA! Dominik sprzedaje oryginalny rysunek. Gdyby ktoś był zainteresowany jego kupnem, może go zalicytować w tym miejscu.

poniedziałek, 11 lutego 2013

Wideo z wystawy Rosińskiego w Wersalu

Wydawnictwo Le Lombard udostępniło krótki materiał filmowy dokumentujący wystawę Grzegorza Rosińskiego, którą od 24 stycznia do 24 lutego można oglądać w Wersalu.  Można go zobaczyć w tym miejscu.

sobota, 9 lutego 2013

Zapowiedź fabuły "Królestwa Chaosu"

Zgodnie z zapowiedzią wydawnictwa Le Lombard, w trzecim albumie serii "Louve", którego publikacja na rynku franko-belgijskim planowana jest na 5 kwietnia, "Louve przemierza przerażające Królestwo Chaosu, aby odnaleźć swoje "dzikie oblicze". Ta druga wyruszyła stawić czoła bogowi wilkowi Fenrirowi w celu wykradzenia mu prawicy Tyra i oddania jej magowi Azzalepstönowi. Z pomocą mechanicznej sowy i smoków wysłanych przez jej babkę Kaylę, Louve wykazuje się pomysłowością i przebiegłością, które pozwalają jej przezwyciężać najtrudniejsze przeszkody. Doskonały pokaz wyższości umysłu nad brutalną siłą".

czwartek, 7 lutego 2013

Wywiad z Emmanuelem Herzetem

Emmanuel Herzet jest belgijskim scenarzystą, który zadebiutował rysowaną przez Piotra Kowalskiego serią "La Branche Lincoln" ("Wydział Lincoln"). W jego dorobku znajdują się również takie tytuły, jak "Narcos" (dotychczas trzy albumy z ilustracjami Giuseppe Lottiego) czy "Duelliste" (dotychczas jeden album z ilustracjami Alessio Coppoli).

Emmanuel zgodził się udzielić odpowiedzi na kilka pytań związanych z jego niedoszłym udziałem w projekcie "Światy Thorgala", gdzie miał był odpowiedzialny za serię poświęconą przygodom Jolana. Oto, co powiedział na ten temat:

Jesteś nauczycielem. Jak wpływa to na Twoją pracę scenarzysty komiksowego?

Żeby podsumować moją "podwójną tożsamość", zazwyczaj używam prostej formuły. Nauczyciel za dnia, nocą scenarzysta. To po prostu kwestia organizacji. W ciągu tygodnia trzeba znaleźć w miarę elastyczne przedziały czasowe To zmusza mnie do szybkiej koncentracji, żeby działać efektywnie. Poza tym, są weekendy i ferie, podczas których robię większość pracy.

Zadebiutowałeś serią sensacyjną "Wydział Lincoln", napisaną dla wydawnictwa Le Lombard. Czy fakt ten miał wpływ na to, że Twoje nazwisko pojawiło się przy okazji projektów rozbudowy koncepcji świata "Thorgala"?

"Wydział Lincoln" pozwolił mi przede wszystkim wejść na rynek. To raczej wówczas, gdy zaproponowałem wydawcy projekt scenariusza fantasy (ostatecznie odrzucony), on pomyślał o tym, że mógłbym wziąć udział w wielkim wyzwaniu, jakie stanowiły "Światy Thorgala".

Piszesz raczej scenariusze serii sensacyjnych, jak "Wydział Lincoln" czy obecnie "Alpha" i "Narcos". "Thorgal" to gatunek heroic fantasy. To zupełnie inny klimat...

Zarzucenie realistycznych scenariuszy osadzonych we współczesności było dla mnie bardzo motywujące. Nareszcie mogłem wejść w gatunek, który bardzo lubię. Za młodu pochłonąłem "Władcę pierścieni" i uniwersum Tolkiena, wszystkie "Conany", przygody Elrika de Melniboné, a ostatnio na przykład „Grę o tron”. Jako dla historyka, średniowiecze jest jednym z moich ulubionych okresów. Cała ta literatura fantastyczna zmieszana z historią średniowieczną daje bardzo dobre podłoże do rozwijania opowieści z gatunku heroic fantasty. Podobało mi się podjęcie wyzwania.

Dlaczego to właśnie Ty miałeś zająć się rozwojem postaci Jolana?

Wokół różnych projektów ze "Światów Thorgala" zostały stworzone różne zespoły, a mnie po prostu powierzono na próbę Jolana.

Czy mógłbyś zdradzić, jaki był motyw przewodni Twojej historii Jolana?

Po opuszczeniu Manthora ekipa rozdziela się i każdy rusza w swoją stronę. Trochę później Jolan spotyka Arlaca i towarzyszy mu w podróży do jego domu, gdzie okazuje się, że siostra tego drugiego uzurpuje sobie władzę pod jego nieobecność. Trafiają do niewoli. Obydwu chłopcom udaje się uciec przy pomocy Dray'ego i Xii. Uciekając, trafiają do granic imperium orientu. Ingvildzie pozostawiłem do odegrania bardziej mroczną rolę. Wymyśliłem oryginalną formę feudalizmu, niespotykane obrzędy pogrzebowe i niesłychaną magię, szczególny rodzaj celi śmierci, scenę tortur, podczas której Jolan ratuje Arlaca, spektakularną ucieczkę...

Dlaczego Twój pomysł został ostatecznie odrzucony?

Zdania były podzielone i pierwszy tryptyk, który zaproponowałem, został odrzucony.

Przygotowałeś tylko projekt scenariusza, czy może napisałeś scenariusz kompletnego albumu, albo więcej niż jednego albumu?

Napisałem kompletny scenariusz pierwszego albumu, a także streszczenie wydarzeń z całego tryptyku.

Możesz powiedzieć, kto miał zostać rysownikiem serii "Jolan"?

Casting był w toku, ale ja nie brałem udziału w poszukiwaniach rysownika, nie mogę nic na ten temat powiedzieć.

Xavier Dorison, Serge Le Tendre, Didier Alcante, oni także byli rozpatrywani jako scenarzyści spin-offów "Thorgala". Podobnie jak ty, bez powodzenia. Ostatecznie Dorison napisał i wydał "Asgard", Le Tendre napisał i wydał "Goliasa", Alcante chciałby "odzyskać" swój scenariusz o Arghunie Drewnianej Nodze, umiejscawiając akcję komiksu w innych realiach. Ty też chciałbyś zrobić coś takiego?

Rozpatruję to, ale nie mając jeszcze sławy poprzedników, jest to dla mnie trudniejsze. Jednak dużą zaletą mojego scenariusza jest to, że jest łatwy do odzyskania jako taki. Wystarczająco mocno odciąłem się od uniwersum "Thorgala", do którego jedynymi odniesieniami były postacie, ich imiona i moce.

Co teraz? Masz już na to jakiś konkretny pomysł?

Zacząłem przerabiać ten scenariusz, ale inne obowiązki wynikające z kontraktu – mianowicie współpraca z Xavierem Dorisonem i Henscherem (seria "Le Banni", ten sam wydawca) – zmusiły mnie do wprowadzenia "pacjenta" w stan śpiączki. Tymczasowo!

Powiedz mi, proszę, czytałeś "Thorgala" jako dziecko?

Tak, oczywiście. Odkryłem go w kolekcji starych "Tintinów" mojego ojca. Potem kupiłem albumy i od tamtej pory śledzę serię.

Jaki jest Twój ulubiony album serii?

Bez wątpienia "Łucznicy".

Dlaczego?

Z pewnością ze względu na pojawienie się Kriss, a także ze względu na klimat, który przypominał mi filmy osadzone w średniowieczu z mojej młodości i te późniejsze.

Uważasz, że "Thorgal" jest komiksem, który uczy pewnych wartości?

Tak, jak najbardziej. Rodzina, przyjaźń, poczucie danego słowa, odwaga, troska o słabszych...

Co myślisz o rozwoju świata "Thorgala"?

Trudno zająć obiektywne stanowisko, kiedy jest się odbiorcą czegoś, w czym można było brać udział. Ale osobiście czerpię wiele przyjemności odkrywając "Louve", także poprzez entuzjazm moich dzieci. To jedna z wielkich zalet uniwersum "Thorgala", lektura międzypokoleniowa.

Myślisz, że w przyszłości będziesz miał drugą szansę zaistnieć w uniwersum Gwiezdnego Dziecka?

Nie jestem przekonany, ale tylko sam Odyn wie to z całkowitą pewnością.

Nad czym obecnie pracujesz?

Jak mówiłem wcześniej, pracuję obecnie nad dwoma innymi projektami dla Le Lombard z Xavierem Dorisonem i Henscherem. Rozwijam jednocześnie dwa inne projekty, które nie zostały jeszcze zaproponowane wydawcy i poświęcam trochę czasu na powieść z gatunku urban fantasy, która powoli nabiera kształtu.

Chciałbyś czegoś uczyć poprzez komiksy, czy są one dla Ciebie po prostu rozrywką?

To zawsze bardzo przyjemne, uczyć i zarazem bawić się, więc jeśli komiks może wykonać podwójną robotę, z przyjemnością jestem zainteresowany czystą rozrywką.

środa, 6 lutego 2013

Fanart nr 56: Jacek Michalski

Autorem rysunku widocznego obok jest Jacek Michalski, współzałożyciel magazynu komiksowego "Awantura", rysownik mający w swoim bogatym dorobku artystycznym między innymi albumy "Obywatel w palącej potrzebie" oraz "Obywatel w miłosnych uściskach” (do scenariusza Jerzego Szyłaka), "1956: Poznański Czerwiec" (do scenariusza Macieja Jasińskiego i  Wiktora Żwikiewicza), "1981: Kopalnia Wujek" (razem z Andrzejem Janickim do scenariusza Macieja Jasińskiego), "Wolna Polska 650 metrów pod ziemią" (do scenariusza Macieja Jasińskiego, Tomasza Nowaka i Witolda Tkaczyka), "Tajemnice DAG Fabrik: Szpieg w Bydgoszczy" (do scenariusza Macieja Jasińskiego). Publikował też w licznych antologiach, współpracował między innymi z magazynami "Fenix", "Czas Komiksu", "AQQ" i "Sfera". W internecie jego prace można oglądać na stronie www.jacekmichalski.pl. Na temat serii "Thorgal" powiedział:

"Thorgala Mistrza Grzegorza Rosińskiego pierwszy raz zobaczyłem w magazynie "Relax". Jak większość, zakochałem się w tej postaci. Twórca tego bohatera stał się, obok Jerzego Wróblewskiego i Karela Saudka, moją komiksową inspiracją i wzorcem graficznej kreski."

wtorek, 5 lutego 2013

Recenzja albumu "Trzy siostry Minkelsönn"

„Człowiek nie wybiera sobie bogów! Za to oni, niestety, często wybierają tych, których chcą gnębić”. Przytoczone słowa nastoletniego Thorgala trafnie oddają naturę bohatera pragnącego przez całe swoje życie odnaleźć spokój w miejscu, gdzie ani źli ludzie, ani kapryśni Asowie nie mogliby decydować o jego losie. Są również dowodem na to, że Yann Le Pennetier rozumie to, kim jest pochodzące z gwiezdnego ludu dziecko usynowione przez Leifa Haraldsona, rzekomy wysłannik Thora, tudzież syn Aegira, zrodzony w wyobraźni Jean'a Van Hamme'a Thorgal Aegirsson.

„Młodzieńcze lata” to seria mająca w zamierzeniu przybliżyć nieznane dotychczas przygody młodego Thorgala, nim ten został przykuty łańcuchami przez nienawidzącego go Gandalfa Szalonego do Pierścienia Umarłych. I tak oto dobrze znanych nam bohaterów odnajdujemy w środku zimy, „jednej z najsurowszych jakie pamiętali najstarsi Wikingowie Północy”. Wojownicy pod dowództwem ich króla długo nie wracają z kolejnej łupieżczej wyprawy, tymczasem starcy, kobiety i dzieci przymierają głodem. Kiedy zasiadający na tronie pod nieobecność ojca Björn i przychylni mu mężczyźni są już gotowi uciec się do ostateczności i złożyć bogom ludzką ofiarę, z ich zdaniem najmniej wartościowego dla społeczności bękarta, w zatoczce pojawiają się trzy wieloryby, których mięso i tłuszcz mogą okazać się zbawienne dla wszystkich. Tyle tylko, że wieloryby zdają się być zwabione śpiewem Thorgala, a ten zdaje się wiedzieć, że nie są to zwykłe zwierzęta. Niedługo potem młody bohater wyrusza w podróż, by ocalić skazane na śmierć... trzy siostry Minkelsönn.

Yann z dużym wyczuciem stara się wkomponować fabułę „Młodzieńczych lat” w lukę narracyjną, jaka powstała pomiędzy historiami z albumu „Aaricia” i albumem „Zdradzona czarodziejka”. Nie ukrywam, wychodzi mu to bardzo dobrze. Już okładka albumu sugeruje, że w komiksie pojawi się nawiązanie do wątku Branki z Dolnej Wieży, a więc Slivii, królowej Wyspy Lodowych Mórz, więzionej przez dziewięć lat przez Gandalfa Szalonego. W komiksie pojawia się także i dużą rolę odgrywa bogini Frigg, małżonka Odyna, która połączyła ze sobą losy Thorgala i Aaricii. Szkoda tylko, że tym razem poznajemy ją i z tej gorszej strony, nie tylko jako opiekunkę dwójki bohaterów, lecz jako kobietę zazdrosną, w dodatku bardzo łatwo ulegającą rozgniewaniu i podatną na podszepty Lokiego. Jej postępowanie trafnie podsumowują słowa Hierulfa Myśliciela, który przestrzega Thorgala, mówiąc mu: „Strzeż się zazdrosnych kobiet. To uczucie czyni jest najsłabszymi... i najbardziej niebezpiecznymi!” Co ciekawe, słowa te zdają się również oddawać charakter Kriss de Valnor, której uczucie zazdrości nie było przecież obce, szczególnie uczucie zazdrości o Thorgala, jakie żywiła wobec Aaricii. To nie jedyne w tym albumie, chociaż chyba najwyraźniejsze, nawiązania do znanych czytelnikom wydarzeń czy postaci. Niestety scenarzysta nie ustrzegł się błędów. Thorgal nie może wykrzykiwać, że jest synem gwiazd, ponieważ nie pamięta tego, że nim jest. Powie mu o tym Slivia w "Wyspie lodowych Mórz", natomiast
spotkanie Xargosem, podczas którego dziadek zdradził mu jego prawdziwe pochodzenie, bohater przypomni sobie, dopiero w Mayaxatlu.

Podobnie jak scenarzysta, tak samo rysownik doskonale czuje surowy klimat Nothlandu i charakter żyjących w nim bohaterów. "Młodzieńcze lata" cechuje bardzo zbliżona atmosfera do tej, którą wyczuwało się w albumach „Gwiezdne Dziecko” i „Aaricia”, mamy więc do czynienia z udanym, prawdziwie sentymentalnym powrotem do przeszłości. To niebywałe, ale Roman Surżenko jest bardzo, ale to bardzo bliski budowaniu scenografii i przedstawianiu postaci w sposób, jaki robił to Grzegorz Rosiński. Grymasy twarzy niektórych osób, między innymi Björna, Hierulfa Myśliciela czy bogini Frigg, są niemal identyczne do tych, które już kiedyś widzieliśmy. Wprowadza to oczywiście do komiksu szczególnie potrzebne w tym przypadku poczucie spójności z oryginalną serią (czego brakuje mi w kresce Giulio de Vity), widać też, że Surżenko coraz lepiej czuje się w „Światach Thorgala”, zresztą jest to już jego trzeci album osadzony w tym uniwersum. Co istotne, tym razem to rosyjski artysta sam zajął się kolorami na planszach (w seriach „Louve” i „Kriss de Valnor” kolorystką jest Graza). Uważam, że wyszło mu to bardzo dobrze, trudno też tak naprawdę dostrzec, że mamy do czynienia z barwami kładzionymi przy użyciu komputera. Jednym słowem: klimatcznie, a liczę, że może być jeszcze lepiej.

W komiksie dzieje się dużo, akcja płynie wartko, fabuła jest rozbudowana. Naprawdę trudno odmówić scenariuszowi jak najlepszego wykorzystania czterdziestu-sześciu plansz albumu, co nie zawsze ma miejsce w pozostałych seriach pobocznych. Dialogi są żywe, a postaci wiarygodne. Oczywiście władczy Björn prawdziwie nienawidzi Thorgala, uczuciowa Aaricia troszczy się o wykluczonego ze społeczności ukochanego, a odważny Thorgal postanawia pomóc pokrzywdzonym. Mimo wszystko mam wrażenie, że młodzi bohaterowie zostali narysowani jako zbyt mali na swój wiek. Według moich kalkulacji Thorgal i Björn mają w tym albumie około piętnastu lat, natomiast na ilustracjach wyglądają młodziej. Pozostając przy wieku, należy pamiętać, że między Thorgalem i Aaricią jest przynajmniej sześć lat różnicy, także jeżeli przyjmiemy, że Thorgal ma około piętnastu lat, jego ukochana ma ich dopiero dziewięć. Wspominam o tym tylko dlatego, że pocałunek między bohaterami wydaje się być dość odważnym zabiegiem ze strony scenarzysty, chociaż nie tak odważny, jak inna scena mająca miejsce w tym albumie, scena de facto przypominająca, że Thorgal jest już dojrzałym chłopakiem. Wydaje mi się, że Yann z reguły lubi prowokować, przełamywać pewne tabu, czego wcale nie uważam za błąd, natomiast niekoniecznie zgadza się to z dotychczasowym wizerunkiem serii.

„Trzy siostry Minkelsönn” to album, w którym w zupełnie naturalny sposób funkcjonują elementy mitologiczne. Już w „Louve” Yann udowodnił, że interesuje go konfrontacja bohaterów serii z wątkami zawartymi w podaniach skandynawskich, teraz pokazuje, jak silnie mogą być one splecione z codziennym życiem mieszkańców Northlandu. Mimo wszystko dziwi, że wiodący życie skalda Thorgal, znający tym samym tak dobrze wierzenia Wikingów, nie wie, kim są norny. Uważam to za naturalne, że w sytuacji, kiedy scenarzysta chce przybliżyć czytelnikowi pewne kwestie, wkłada w usta jednych postaci pytania tych kwestii dotyczące, zaś w usta innych postaci odpowiedzi na te pytania. Tyle tylko, że wypada to niezręcznie, kiedy z kontekstu jednoznacznie wynika, że dana postać po prostu nie powinna zadać jakiegoś pytania.

Jak wspomniałem, Yann chętnie sięga do mitologii, tyle tylko, że zamiast w miarę wiernie trzymać się wierzeń Wikingów, zaczyna praktykować niezrozumiały dla mnie melanż charakterystyczny dla współczesnej popkultury. I tak dla przykładu Thorgal śpiewa pieśni, w których wspomina rzekę Styks, obecną przecież w mitologii greckiej, nie skandynawskiej! O wiele większym jednak nadużyciem – bo za to je właśnie uważam – jest powoływanie do życia bogów, których w mitologii w ogóle próżno szukać. Eksklamacja „Na tuzin krzywych bozonów boga Higgsa!” być może jest puszczeniem oka w kierunku tych czytelników, którzy wiedzą, czym jest bozon Higgsa, czyli długo poszukiwana przez fizyków cząsteczka elementarna (dlatego w tym przypadku zdecydowanie lepszym tłumaczeniem byłby epitet „skręcone bozony”, ponieważ - paradoksalnie - jako jedyne cząsteczki elementarne, bozony nie posiadają tak zwanego spinu), natomiast takie podejście tematu wprowadzi w błąd tych wszystkich, którzy nie wiedzą, że mają do czynienia z wyjątkowym poczuciem humoru, a przy okazji erudycją scenarzysty. Drugim takim przykładem jest eksklamacja „Na zatrute jabłko boga Thuringa!”, gdzie pojawia się odwołanie do kolejnego, po Peterze Higgsie, naukowca, tym razem Alana Turinga, matematycznego geniusza, którego śmierć owiana jest tajemnicą. Turinga znaleziono martwego w łóżku, a obok niego leżało niedojedzone jabłko. Turing zmarł w wskutek zatrucia cyjankiem, stwierdzono samobójstwo, ale wspomniane jabłko nie zostało zbadane, więc nie sprawdzono, czy to w nim znajdowała się trucizna. Jakby tego było mało, Turing był wręcz zafascynowany historią Śnieżki i zatrutego jabłka, które Śnieżka dostała od złej czarownicy, co dodaje całej tej historii, nierozwiązanej już od ponad półwiecza, jeszcze silniejszej aury tajemniczości. Owszem, przedstawione wyżej przykłady pokazują, że Yann ma poczucie humoru, tyle tylko, że jakoś niekoniecznie pasuje ono do realiów „Thorgala”. Moim zdaniem, w wymienionych wyżej przypadkach dochodzi do pewnego nadużycia z jego strony.

Mimo wspomnianych zastrzeżeń, jakie chyba słusznie można mieć do scenarzysty, „Młodzieńcze lata” wypadają najbardziej dojrzale i wzbudzają największe emocje spośród trzech dotychczas zaprezentowanych serii ze „Światów Thorgala”. Na pewno ma to związek z tym, że bohaterem komiksu jest właśnie Thorgal, ale chodzi mi przede wszystkim o sposób opowiadania historii. Zachowując klimat albumów sprzed lat, Yann i Surżenko wciągają czytelnika w interesującą i nieznaną dotychczas przygodę Gwiezdnego Dziecka. Liczę, że jej finał będzie równie ciekawy, jak rozpoczęcie.