Autorką widocznego obok rysunku utrzymanego w mangowej stylistyce jest Magdalena "Selka" Dziklińska. To kolejny fanart jej autorstwa przedstawiany na Thorgalverse. Pierwszy można zobaczyć w tym miejscu, drugi w tym miejscu, trzeci tutaj.
środa, 28 maja 2014
sobota, 24 maja 2014
Jean Van Hamme gościem 25. MFKiG
Organizatorzy Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi zapowiedzieli, że jednym z gości jubileuszowej edycji festiwalu będzie twórca "Thorgala" - Jean Van Hamme. Impreza będzie miała miejsce w dniach 3-5 października.
środa, 21 maja 2014
Fanart Specjal nr 47: Daniel Grzeszkiewicz
Autorem ilustracji widocznej obok jest Daniel Grzeszkiewicz. Jego krótkie formy komiksowe można znaleźć w antologii "Gedeon zebrany", w ostatnim czasie współilustrował ostatni zeszyt serii "Dom Żałoby" (do scenariusza Dominika Szcześniaka). Aby na bieżąco mieć dostęp do prac Daniela, warto polubić jego portfolio na Facebooku (tutaj). A oto, co na temat powstania fanartu powiedział sam autor:
"Jakieś dwa lata temu Kuba zapytał, czy nie zrobiłbym na tę stronkę jakiegoś thorgalowego
fanartu. Odmówiłem od razu. Zrobiłem w życiu sporo fanartów.
Rysowałem dużo postaci rysowanych już przez kogoś wcześniej.
Lubię, gdy są to postaci rysowane przez kiepskich fachowców: łatwo
popisać się wtedy warsztatem i zrobić coś zajebistego. Łatwo
zrobić to lepiej i łatwo zabłysnąć.
Są też rysownicy bardzo dobrzy,
których wizje, postaci, ich dizajn i klimat ilustracji ryją banię
do tego stopnia, że ich obrazy chodzą później gdzieś za mną i
gdy dojrzeją i obrosną w moje pomysły muszę je namalować po
swojemu. Tu już nie jest łatwo konkurować z oryginałem. Trudno
być lepszym, można być co najwyżej innym.
Chęć dogonienia wizji, która wryła
się w pamięć jest jednak tak silna, że motywuje do starań.
Jest też trzeci rodzaj rysowników i
do tej grupy zaliczam pana Rosińskiego. To grupa, którą roboczo
mogę nazwać "o ku***, co on robi", bo zazwyczaj tak reaguję na
ich prace. Takich rysowników podziwiam. Czuję respekt i szacun.
Fanartów postaci takich rysowników po prostu robić nie potrafię,
bo oni i tak zrobili już to lepiej.
Kilka dni temu znów spotkałem Kubę
i... Sam nie wiem, dlaczego tym razem się zgodziłem. Może kac?
Może ziele fajkowe? Może jestem za mało asertywny?I tak po dwóch
latach zrobiłem rysuneczek. Ten pokrak to postać z albumu, na
którym skończyłem śledzenie losów Thorgala. Czy ktoś jeszcze go
pamięta?"
niedziela, 18 maja 2014
Etapy powstawania okładki "Kriss de Valnor"
Na fotografiach znajdujących się poniżej prześledzić można kolejne fazy powstawania obrazu, który posłuży za okładkę piątego albumu serii "Kriss de Valnor" (wersja ostateczna znajduje się na zdjęciu po lewej stronie). Na rynku frankofońskim komiks ma trafić sprzedaży w listopadzie pod tytułem "Trahisons" ("Zdrady").
sobota, 17 maja 2014
Okładka "Kriss de Valnor"
Po lewej stronie można zobaczyć zdjęcie ukończonego obrazu olejnego, który posłuży za okładkę piątego albumu serii "Kriss de Valnor". Autorem obrazu jest Grzegorz Rosiński.
Tytuł 5 albumu "Kriss de Valnor"
Wydawnictwo Le Lombard zapowiedziało tytuł kolejnego albumu cyklu
"Kriss de Valnor", który trafi do sprzedaży w listopadzie. Brzmi on "Trahisons" ("Zdrady").
piątek, 16 maja 2014
Wystawa Rosińskiego w Szwajcarii
Od dzisiaj do 16 listopada retrospektywną wystawę prac Grzegorza Rosińskiego będzie można oglądać w położonym w Szwajcarii XVI-wiecznym Château de Saint-Maurice. Więcej informacji na temat tego wydarzenia można znaleźć na widocznym obok plakacie i na stronie http://www.expochateau.ch.
środa, 14 maja 2014
Fanart nr 77: Grzegorz Kaczmarczyk (2)
Autorem rysunku widocznego obok jest Grzegorz Kaczmarczyk. To drugi jego fanart na Thorgalverse. Pierwszy można zobaczyć tutaj. Jak sam przyznał: "Tego "nowego" Thorgala narysowałem po tym, jak Hachette przypomniało mi o tej postaci swoją nową kolekcją."
poniedziałek, 12 maja 2014
Wywiad z Piotrem Rosińskim
Piotr Rosiński jest dyrektorem
artystycznym serii "Thorgal" i "Światów Thorgala", przedstawicielem
interesów swojego ojca i jego agentem. Jak sam przyznaje, pełni taką funkcję, która "katalizuje kontakty miedzy autorami", stara się również "katalizować działania podejmowane równolegle do komiksu". Z Piotrem udało się porozmawiać przede wszystkim na temat różnych filmowych (licencjonowanych i fanowskich) projektów związanych z "Thorgalem", jak również dźwiękowej adaptacji komiksu. Oto, czego udało się od niego dowiedzieć.
Ekranizacja "Thorgala" to kwestia, która nieustannie nurtuje wielu fanów serii. Mógłbyś opowiedzieć, jak na przestrzeni minionych lat wyglądały próby przeniesienia "Thorgala" na duży i mały ekran?
Pierwszym
studiem, które podjęło się tematu ekranizacji "Thorgala"
było francuskie studio produkcyjne M.D.I., które chciało zrobić
serial animowany. Do rozrysowania postaci zatrudniło Claire
Wendling, bardzo utalentowaną rysowniczkę komiksową, która
rysowała wówczas dla Delcourt serię "Les
Lumieres
de l'Amalou". Trwało
to latami. I nic nie zrobiono. Nie widzieliśmy nawet scenariuszy.
Nie wiem, może po trzech latach zobaczyliśmy taką próbę animacji
ołówkiem. W każdym razie, nie było to dla nas podniecające.
M.D.I. chyba zbankrutowało, padło, nie wiem, co się z nimi stało.
Później
zacząłem się kontaktować z Samuelem Hadidą, producentem takich
filmów jak "Pachnidło", "Czarna Dalia",
"Domino", który zrobił też bardzo dużo ekranizacji gier
typu "Resident Evil" czy "Silent Hill". Samuel
Hadida był bardzo zainteresowany "Thorgalem", do tego
stopnia, że przez kilka miesięcy nasi adwokaci spisywali kontrakt.
Do podpisania tego kontraktu ze strony Samuela Hadidy nie doszło, do
dzisiaj nie wiadomo, z jakich przyczyn. Wydaje mi się, że musiał
mieć w tamtym momencie jakąś wtopę z jakąś produkcją i po
prostu przestraszył się zbyt dużego projektu. W każdy razie było
wtedy bardzo blisko. I chodziło o duży film fabularny.
Dzisiaj
"Thorgal" jest w rękach domu produkcyjnego Futurikon.
Przez wiele lat Futurikon wykupował i przedłużał opcje zakupu
licencji, aż w końcu kupił licencję, wybierając z całego
pakietu prawa do serialu animowanego dla dzieci. Tak więc od
czterech lat są oni właścicielami licencji na serial animowany,
ale ciągle nie widzieliśmy żadnych scenariuszy...
W
2013 roku Siostry Bui wpadły na pomysł zrobienia fanowskiego filmu
o Kriss de Valnor. Jego tytuł to "Władczyni lasów". Jak
wygląda sprawa z wykorzystaniem wizerunku postaci z "Thorgala"
w tego typu produkcjach?
Kiedy
zobaczyłem, że na Youtube pojawił się film, a właściwie trochę
taki teledysk, zatytułowany "Kriss de Valnor", zdziwiłem
się, że nikt się do nas w tej sprawie nie zwrócił. Niedługo
potem napisał do mnie na Facebooku Bartosz Drejewicz, że Siostry
Bui istnieją, że lubią "Thorgala" i że chciałyby
nawiązać ze mną jakiś kontakt. Odpisałem, że oczywiście bardzo
chętnie się z nimi skontaktuję, ale chciałbym zaznaczyć, że
THORGAL to chroniony znak, że inni bohaterowie komiksu też są
chronieni prawami autorskimi i że w zasadzie to nie można sobie tak
po prostu robić tego typu rzeczy, bo się coś lubi. Aczkolwiek ja
jestem ze świata, w którym takie działania podprogowe czy
działania typu guerilla, czyli taka partyzantka, funkcjonują
jako działania bardzo uznane. Od wielu lat jestem bardzo bliski
punkrockowi i na tym się wychowałem, tak więc wszystko, co było
takim DIY, alternatywnymi działaniami, marketingiem szeptanym,
zawsze wydawało mi się fajne. I zauważyłem, że można nawiązać
z tymi dziewczynami współpracę, ponieważ zorientowałem się, że
robią bardzo piękne rzeczy, w zasadzie za zerowy budżet, z
własnego kieszonkowego wykładają na robienie filmów.
Nie
wyobrażałem sobie, żeby miały kupować licencję na robienie
filmu. Byłoby to oczywiście niemożliwe. To znaczy w momencie,
gdybyśmy przeszli na pułap oficjalny, natychmiast podciąłbym im
skrzydła i byłby koniec z ich filmami. Po pierwsze biurokracja, a
po drugie nie miałyby szans, żeby kupić licencję od wydawnictwa
mocno pilnującego jakości. Musiałyby się wykazać możliwością
międzynarodowej dystrybucji i tak dalej. Chciałem uniknąć takiej
ścieżki biurokratycznej i uważałem, że więcej możemy mieć z
tego pożytku, korzystając z tego, co one robią, do różnych
działań, które możemy podjąć chociażby w internecie –
wrzucać na strony internetowe fragmenciki ich filmików, nawet 3-4
sekundy tego, co robią, jako taką multimedialną ilustrację
pewnych informacji, które wypuszczamy. Wydawało nam się, że
możemy z nimi wejść w taką symbiotyczną współpracę: one nie
muszą płacić, robią projekt kompletnie niekomercyjny, taki
fanart, a my mamy z tego bezpośrednio korzyść.
Na
zlecenie Le Lombard, Siostry Bui zrealizowały cztery spoty reklamowe
aplikacji "Thorgal:
Le compagnon
officiel".
Tak
nam się spodobało to, co one zaczęły robić, że poprosiliśmy je
o zrobienie spotów promujących akurat powstający projekt
multimedialny, taką encyklopedię multimedialną
"Thorgala" na iPady i iPhone'y. Spisały się na
medal, zrobiły wspaniałe spoty. Oczywiście to było zlecenie dla
tylko ciągle dosyć skromnych działań internetowych, ale jeden z
tych spotów był puszczany w telewizji belgijskiej.
Wracając
jeszcze do "Władczyni lasów", widziałeś jakieś
fragmenty tego, co dotychczas nakręciły Siostry Bui?
Widziałem
tylko zdjęcia.
Twój
tata też widział te fotosy?
Widział.
Bardzo chciałby zobaczyć więcej...
Wiesz może na kiedy Siostry Bui przewidują sfinalizowanie tego projektu?
Wiesz może na kiedy Siostry Bui przewidują sfinalizowanie tego projektu?
Coś
mi się zdaje, że wiesz więcej ode mnie na ten temat. Ja daję się
zaskoczyć. Wiem, że cały czas nad tym pracują, że wydają na ten
fanowski projekt wszystkie pieniądze, które zarabiają na jakiś
innych swoich projektach zawodowych. Zaprosiłem je do siebie na taki
wieczór projekcji i wtedy coś zobaczę, ale na razie dziewczyny są
trochę nieśmiałe i nie chcą tego pokazywać. Ja bym natychmiast
chciał to wszystko zobaczyć.
Film
będzie dostępny w internecie?
Siostry
Bui nie mają pomysłu, gdzie to miałoby zaistnieć. Robią to dla
siebie, dla przyjaciół, dla osób, które tam grają. Tylko że to,
co one robią, my faktycznie wykorzystamy, zrobimy z tego jakieś DVD
i będzie to puszczane z jakimiś specjalnymi edycjami "Thorgala".
Przejdźmy
do innego fanowskiego filmu, który według tego, co mówią jego
twórcy, powstawał trzy lata. Mam na myśli "Thorgal.
Preludium". Czy autorzy kontaktowali się z Tobą w sprawie
możliwości wykorzystania postaci Thorgala na potrzeby swojej
produkcji?
Zaczęło
się od tego, że zostały mi pokazane zdjęcia skuterów, które
były zrobione na podstawie kosmicznych skuterów latających z
"Thorgala".
Skontaktowało się ze mną dwóch panów: Piotr Rozrażewski i
Wojciech Lewandowski, którzy opowiedzieli mi, że kochają
"Thorgala",
że zaocznie studiowali produkcję filmową w Łodzi, że robią
kamerę trójwymiarową i że bardzo by chcieli móc zrobić
"Thorgala" – tak
jak i zresztą miliony osób. Z tego, co zrozumiałem, miałem do
czynienia z pasjonatami-amatorami, którzy chcieli zrobić film
fanowski, a ja oczywiście jestem jak najbardziej za oddawaniem hołdu
"Thorgalowi"
i za działaniami fanowskimi. Zrozumiałem, że chodziło głównie o
to, żeby się pobawić wyprodukowaną przez nich kamerą 3D i
pokazywać to na jakiś zjazdach fanowskich kina trójwymiarowego, na
technicznych spotkaniach, żeby się tymi obrazkami trójwymiarowymi
chwalić i je omawiać.
Jak
w tym przypadku wyglądała sprawa wykorzystania praw do postaci
Thorgala przez autorów? W przeciwieństwie do "Władczyni
lasów", "Thorgal. Preludium" jest adaptacją
konkretnego fragmentu komiksu zaczerpniętego z historii "Talizman".
W
tym przypadku również wydawało mi się, tak też się z nimi
umawiałem, że jeśli byłyby jakieś interesujące zdjęcia, to też
mógłbym je ewentualnie użyć do jakiś bonusów, działań
internetowych. A ich film miał się pojawić jako projekt totalnie
niekomercyjny, to znaczy YouTube i może jakieś festiwale 3D.
"Thorgal.
Preludium" to projekt już zakończony i można go obejrzeć w
internecie. Jak odebrałeś tę produkcję?
Kiedy
film pokazał się na YouTube, dużym zaskoczeniem było dla mnie,
gdy zobaczyłem wielkie podziękowania dla Piotra Rosińskiego,
Grzegorza Rosińskiego, nie wiem czy i nie Jeana Van Hamme'a... My w
tym projekcie w ogóle nie uczestniczyliśmy. Nie spodobało mi się
opowiadanie o tym, jak niesamowicie wierny "Thorgalowi"
jest ten projekt, a takie informacje można było przeczytać w
przygotowanym przez nich dossier prasowym. Zacząłem się
troszkę niepokoić, bo jednak jest to bardzo amatorskie działanie...
Podkreślam, bardzo się cieszę, że tylu fanów kocha "Thorgala",
ale przecież chodzi o to, żeby przy tego typu produkcji oczarować
widza i żeby utrzymywać magię "Thorgala" jak najdłużej.
Natomiast oni tak to przedstawiali, tak jakby to był oficjalny film
"Thorgala", oficjalne dzieło. A my z tym nic nie mieliśmy
de facto wspólnego. Z niczym w zasadzie. Poza tym, że
pozwoliliśmy fanom na bawienie się kamerami, które oni
wyprodukowali. Pozwoliliśmy fanom na zabawę z Thorgalem.
Przeczytałem
w internecie bardzo skrajne opinie na temat tego filmu, między
innymi taką, że wygląda tak, jakby powstał na kalkulatorze...
To porywanie się z motyką na
słońce. Oni byli przekonani – tak mi to zresztą przedstawiali –
że zrobią taki film science fiction, że zatrzęsą światem, że
wszystkim berety z głowy pospadają, bo można robić takie rzeczy.
Nie rozumiejąc, po co ludzie w Hollywood wydają ogromne pieniądze
na tego typu produkcje.
Czy
zrozumiałeś do końca ten film, tudzież etiudę filmową, bo to
chyba byłoby najbardziej adekwatne określenie dla "Thorgal.
Preludium"?
Nic
nie zrozumiałem. Oglądałem to z takim przerażeniem, że nawet nie
próbowałem zrozumieć, co tam się dzieje, bo to ani nie jest
sfilmowane, ani nie jest to grane, ani nie ma scenariusza, w ogóle
nie widzę, żeby tam było coś ciekawego, poza taką zabawą, jaką
się robi w dzielnicowym domu kultury. Aczkolwiek widziałem naprawdę
fajne rzeczy robione w dzielnicowych domach kultury. Amatorską pracę
można porównywać tylko do amatorskich działań, czyli do domów
kultury, do kółek filmowych i tak dalej. Ludzie często robią to,
co lubią, tylko na litość boską, żeby się przy tym nie
traktowali za bardzo poważnie.
Jak
zareagował na ten film Twój ojciec?
Złapał się za głowę. Nie
mógł uwierzyć, że można zrobić coś tak złego, że można tyle
energii włożyć w coś, co może być tak złe. Nie wiedział
oczywiście, ile energii zostało w to włożone, ale zobaczył, że
ludzie robią coś takiego, nazywają to filmem i wyobrażają sobie,
że poprzyjmują im to jakieś festiwale, no i że to już jest
częścią niezależnego rynku filmowego. Nawiązując zresztą do
reżysera, ten tłumaczył mi, że oni przecież chcieli zrobić film
w stylu lat 70., tudzież ukłon w kierunku filmów science-fiction
z lat 70. No to ja nie wiem, jakie on filmy widział w latach 70., bo
ja na przykład widziałem wtedy "Gwiezdne Wojny". Nie
wiem, z której strony on się im kłania.
Trochę
głupio mi, że dziś, gdy dzięki YouTube jest tak łatwa
dystrybucja czegokolwiek, co się wyprodukuje, są ludzie, którzy
patrzą na tę amatorską produkcję i myślą: "O, «Thorgal»
się robi". To nie ma nic wspólnego z
robieniem filmu o Thorgalu. Jest to wyłącznie amatorski tribute,
choć brzmi to dosyć
pretensjonalnie i zdecydowanie nieadekwatnie do tego, co reprezentuje
sobą komiks. Ja jestem zwolennikiem działań fanów, uwielbiam
fanów i jest to wspaniałe, póki zostaje przedstawiane jako
działania fanowskie.
Czy
w związku z tym powinieneś bacznie czuwać nad każdym fanowskim
projektem, na który ktoś się zdecyduje?
Jeśli
mielibyśmy wkładać nos w każde fanowskie niekomercyjne działanie,
to nic by nie powstawało. Młodzi, niedoświadczeni pasjonaci, nie
zrobiliby nic dookoła thorgalowego, gdyby mieli to robić
oficjalnymi, legalnymi drogami. Dlatego raczej wolę, żeby robili,
niż nie robili. Jedyny kłopot w tym, że jedni robią rzeczy
piękne, a inni robią rzeczy straszne. Ale jak się wypuściło
konie, to – jak się okazuje – nie ma się już potem nad nimi
wodzy.
Odchodząc
od tematu fanowskich produkcji, od jakiegoś czasu produkowana przez
HBO "Gra o Tron" podbija rynek na całym świecie, niemałą
popularnością cieszą się również produkowani przez HISTORY
"Wikingowie". Czy nie jest to dobry moment, żeby na
ekranach telewizorów pojawił się również "Thorgal"? Są
na to jakieś pomysły? Możesz coś na ten temat powiedzieć, czy
jest to tajemnica?
Nie
ma tajemnicy. O "Thorgala" biją się wszyscy producenci
świata i nie wiemy tak naprawdę którego wybrać. Generalnie
wszyscy chcą robić seriale telewizyjne.
Czyli
jest to w zasadzie kwestia najbliższych miesięcy, kiedy zostanie
podjęta jakaś decyzja...
Oczywiście,
że tak. Ale nie mogę powiedzieć, kto się z kim bije i w jaki
sposób. Czy zgodnie ze sztuką walki, czy wręcz przeciwnie. Ale
jest ogromne zainteresowanie tym tematem. Aczkolwiek, jak to bywa w
świecie realnym, od zainteresowania do materializacji długa droga.
Jak już tego doświadczyliśmy na przykładach M.D.I. czy
Futurikonu, czy z jeszcze innymi projektami, bo "Szninkiel"
też miał być produkowany, w formie filmu animowanego – póki nie
ma produkcji, nie ma filmu. W związku z tym cały czas jesteśmy
zainteresowani nowymi kontaktami, dalszym zarażaniem "Thorgalem".
Jeszcze tylko ze Spielbergiem nie rozmawiałem...
Jesteśmy
świeżo po premierze słuchowiska opartego na dwóch pierwszych
albumach "Thorgala". Wyprodukowało je polskie studio Sound
Tropez. Co mógłbyś powiedzieć na jego temat?
Fenomenalne
słuchowisko, bardzo mi się podobało. Bomba! To, co zrobiło studio
Sound Tropez, to czysta rozkosz słuchania "Thorgala".
Jak
Ci się z nimi współpracowało?
Od
samego początku miałem z nimi doskonały kontakt. Podchodzili do
"Thorgala" i do mojego ojca też, z ogromnym szacunkiem i z
dużą ostrożnością, żeby nie zgwałcić niechcący jakiś
naszych założeń czy ideałów. Ale robili to tak elegancko i tak
kulturalnie, że w zasadzie miałem bardzo niewielkie zastrzeżenia
do tej materii, którą obrabiali. Ja po prostu mam swoje
przyzwyczajenia dotyczące słuchania książek, zazwyczaj są to
długie trasy w samochodzie – chcę to robić bezrefleksyjnie i bez
zaangażowania większej uwagi. Dla mnie słowo musi być bardzo
klarowne.
Chciałbym
też powiedzieć, że z samym Michałem Szolcem miałem doskonały
kontakt. We wszystkich fazach tego projektu wysyłał mi fragmenty
tekstu, albo fragmenty castingów. Cały czas miałem wrażenie, że
bardzo uważnie słucha moich, a w zasadzie naszych, uwag. Tak więc
współpraca z Sound Tropez była doskonała. Mam nadzieję, że
projekt francuskiej wersji słuchowiska, również dojdzie do skutku.
Wiem, że już zaczęli się do tego przymierzać. Mają wykupione
prawa i nie mogę się doczekać, kiedy dostaniemy jakieś echa ze
strony frankofońskiej, gdzie książka słuchana jest dosyć mało
popularna. Wydaje mi się, że jeśli będzie to tak zrobione jak w
Polsce, no to będzie bardziej słuchana.
A
jak podobali Ci się aktorzy grający w słuchowisku?
Aktorzy
bardzo mi się podobali. Z jackiem Rozenkiem, który jest
słuchowiskowym Thorgalem, studio Sound Tropez już współpracowało,
o czym ja nie wiedziałem nawet. Ja z kolei słuchałem wcześniej
"Idioty" Dostojewskiego, czytanego przez Jacka Rozenka i
wydawał mi się on absolutnie doskonałym aktorem słuchowiskowym.
Jak dla mnie był to pierwszy typowany wybór i tak zostało.
Ogromnie się cieszę. Uważam, że jest absolutnie genialny.
Ciekaw
jestem, jak to będzie wyglądało wraz z dojrzewaniem aktorów. Na
przykład Maria Niklińska ma młody głos, młodej Aaricii. Teraz
będzie to wymagało kunsztu aktorskiego, żeby sobie głos postarzyć
albo dodać mu większego doświadczenia. Myślę, że głosy aktorów
będą się musiały starzeć wraz z bohaterami, którzy w ciągu
tych 35 minionych lat dojrzeli, dorośli o przynajmniej 15 lat.
Rozumiem,
że Twojemu ojcu też się podobało? Z tego, co wiem, słucha
audiobooków w czasie pracy.
Tak. Bardzo. Był totalnie
zaskoczony. Zadzwonił niedawno, że już drugi raz tego słucha i
zanosi się na trzeci. Świetne, no genialne. I chciałbym zaznaczyć,
że to nie jest fanart, tylko profesjonalna produkcja, z wykupioną
licencją, z profesjonalnymi aktorami, zrealizowana przez
profesjonalnych dźwiękowców, zaadaptowana na tekst przez
profesjonalnego pisarza i wyreżyserowana przez profesjonalnego
reżysera. Oczywiście jest to zrobione również przez fanów. Czyli
to nie są tylko ludzie, którzy wpadli na fajny pomysł, bo gdzieś
tam słyszeli, że "Thorgal" się sprzedaje, a sam Thorgal
to taki trochę Conan, tylko są to ludzie, którzy doskonale znają
ten temat. Wszyscy zresztą. Aktorzy, którzy w tym uczestniczyli
również. Grzegorz Brudnik, który napisał scenariusz na podstawie
komiksu – w zasadzie jest to książka, "Thorgal" pisany
od nowa – też jest ogromnym fanem "Thorgala". Wszyscy
włożyli w ten projekt część swego dzieciństwa i pasji. I wyszło
– co tu dużo gadać – coś, co absolutnie przekracza nasze
oczekiwania. Trudno zrobić lepsze słuchowisko.
Trzymam kciuki za Sound Tropez.
Naprawdę chcą robić projekty doskonałe, nie tylko jak najlepiej
potrafią, ale jak najlepiej w ogóle się da, no i z tego co widzę
dotykają tylko tematów, które ich pasjonują, w związku z czym
duże jest prawdopodobieństwo, że to, co zrobią, będzie
doskonałe. Możliwości techniczne mają fenomenalne, to jest siedem
studiów nagraniowych, ogromne doświadczenie absolutnie topowych
techników. Bardzo się cieszę, że ten projekt "Thorgala"
wylądował w tak dobrych rękach, równie dobrze mógł wylądować
w rękach innych fanów...
Dziękuję
za rozmowę.
sobota, 10 maja 2014
Finał konkursu "Thorgal" - słuchowisko
"Thorgal" pojawił się na łamach komiksowego magazynu "Tintin" w 1977 roku. Panu Trzech Orłów służyły trzy drapieżne ptaki.
Szczęśliwcem,
który wygrywa ufundowany przez studio Sound Tropez egzemplarz słuchowiska adaptującego dwa pierwsze albumy serii "Thorgal" jest Anna Niedzielska.
Gratulacje!
środa, 7 maja 2014
Fanart Projekt nr 6: Autor nieznany
Widoczne obok zdjęcie przedstawia fragment muralu namalowanego na budynku Filii nr 18 Podgórskiej Biblioteki Publicznej, która mieści się w Krakowie przy ulicy Jana Izydora Sztaudyngera 5. Autor pozostaje nie znany, wiadomo tylko, że dzieło powstało w 2006 roku. Miejsce to znalazł i obfotografował Maciej Szatko, za co należą mu się wielkie podziękowania. Poniżej zobaczyć można mural w pełnej krasie.
wtorek, 6 maja 2014
Philippe Xavier narysował Jolana
Philippe Xavier jest francuskim ilustratorem, który obecnie pracuje nad seriami "Krucjata" i "Konkwistador" (obie rysowane do scenariuszy Jeana Dufaux). Kilka lat temu wydawnictwo Le Lombard zapytało go, czy nie chciałby wziąć udziału w projekcie "Światy Thorgala". Na rysunku obok można zobaczyć próby podejścia do postaci Jolana, jak sam autor przyznaje "starszego i bardziej... wikińskiego".
Więcej prac i projektów Philippe'a Xaviera można zobaczyć na jego blogu: http://xaveland.blogspot.com.
poniedziałek, 5 maja 2014
Wywiad z Michałem Szolcem
Michał Szolc jest dyrektorem zarządzającym studia Sound Tropez, pomysłodawcą i producentem słuchowisk opartych na trzech komiksowych seriach: "Żywe trupy", "Conan" oraz "Thorgal". Michał zgodził się porozmawiać na temat dźwiękowej adaptacji dwóch pierwszych albumów "Thorgala", której premiera miała miejsce 30 kwietnia. Oto, czego udało się od niego dowiedzieć:
Thorgal Aegirsson
przemówił po polsku głosem Jacka Rozenka. Dlaczego właśnie ten
aktor wcielił się tytułową rolę w Waszym słuchowisku?
Wybór Thorgala był
jednym z najtrudniejszych, dlatego podeszliśmy do niego bardzo
poważnie. Zaprosiliśmy kilku aktorów, którzy zmierzyli się z tym
zadaniem. Jacek, oprócz tego, że jest świetnym i bardzo
doświadczonym aktorem głosowym, ma w swoim głosie szlachetność i
dumę, której szukaliśmy.
Skąd w ogóle
pomysł na realizację słuchowiska opartego na komiksie Jeana Van
Hamme'a i Grzegorza Rosińskiego?
Skoro już zajmujemy
się dźwiękowymi adaptacjami komiksów, to realizacja słuchowiska
na podstawie najpopularniejszego komiksu w naszym kraju wydaje się
czymś naturalnym. Ale oprócz tego, "Thorgal" to
oczywiście wspomnienie z dzieciństwa, dużo silniejsze niż
jakikolwiek inny komiks.
Pamiętasz jak
zaczęła się Twoja przygoda z "Thorgalem"? Mam na myśli
komiks.
Jeden z moich
starszych kolegów zbierał "Thorgale". To musiało być
gdzieś na początku lat 80-tych. Ciągle je od niego pożyczałem i
czytałem. Jego kolekcja częściej była u mnie w domu niż u niego.
A który album
"Thorgala" jest Twoim ulubionym?
Najlepiej znam te
najstarsze. Przy okazji adaptacji przeczytałem ponownie pierwszych
dziesięć i bardzo spodobał mi się "Alinoe". Chyba
dlatego, że jest tak zupełnie inny od pozostałych. No i oczywiście
"Łucznicy", ze względu na Kriss.
Jak długa była
droga od pomysłu na słuchowisko do jego realizacji?
Kilka miesięcy.
Niecałe pół roku. Dzięki wsparciu Piotra Rosińskiego, dość
łatwo udało nam się przebrnąć przez formalności związane z
pozyskaniem licencji. A to niestety zazwyczaj jest najtrudniejsza
część. Nagrania trwały kilka tygodni. Postprodukcja, czyli montaż
dialogów, dobór muzyki i udźwiękowienie poszczególnych części
- trzy miesiące.
Były jakieś
problemy ze uzyskaniem zgodny na zrobienie tego, co sobie
zaplanowaliście?
Absolutnie nie. Ale
pewnie też dlatego, że wszystkie nasze działania zmierzają do
tego, żeby dźwiękowy "Thorgal" był jak najlepszy.
Kiedy mieliście
już zielone światło, musiał powstać scenariusz, który nie tylko
oddałby klimat komiksu, ale przede wszystkim przełożył na słowo
wszystko to, co w komiksie funkcjonuje w postaci obrazu. Jak
znaleźliście scenarzystę?
Pewnie już wiesz to
do Grześka Brudnika - współpracowaliśmy wcześniej przy innych,
komercyjnych projektach. Wtedy to dowiedziałem się, że Grzesiek
jest olbrzymim fanem "Thorgala". Gdy tylko zdobyliśmy
pozwolenie na adaptację, zadzwoniłem do niego z pytaniem, czy nie
chciałby się tego podjąć. Nie zastanawiał się ani chwili. A gdy
tylko przesłał fragment tekstu stało się jasne, że to był dobry
wybór.
Audiobook opiera
się na lektorze, który swoim głosem buduje klimat czytanego
tekstu. Podobnie jest w słuchowisku, gdzie narrator pełni funkcję
przewodnika po świecie, w którym usłyszymy aktorów. Skąd pomysł,
by narratorem w "Thorgalu" został Mirosław Czyżykiewicz,
który owszem, "pracuje głosem", ale nie miał dotychczas
doświadczenia w tego typu produkcjach?
To była sugestia
Grześka Brudnika. Mirka Czyżykiewicza znałem wcześniej z
projektów muzycznych. Wiedziałem, że ma fenomenalny głos. Nie
wiedziałem natomiast, że tak świetnie poradzi sobie z narracją.
To był strzał w dziesiątkę.
Jak wyglądał
casting na aktorów?
O Thorgalu już
wiesz. Podobnie było z Aaricią - nagraliśmy kilka głosów i
wybrałem z nich Marię Niklińską. Dobór pozostałych aktorów to
moja producencka decyzja. Z większością z nich miałem już
przyjemność pracować wcześniej, choćby przy "Żywych
Trupach".
Moim zdaniem
najbardziej wyrazistą postacią w Waszym słuchowisku jest Gandalf
Szalony, któremu głosu użyczył Arkadiusz Jakubik. A Ty z kogo
jesteś najbardziej zadowolony?
Arek w roli Gandalfa
jest fenomenalny. I też mi się chyba najbardziej podoba. Choć
Wojtek Żołądkowicz w roli Wodza Slugów też jest świetny. Albo
Robert Czebotar jako bliźniacy - Olbrzym i Karzeł. Praca z takimi
aktorami to niesamowity zaszczyt i przyjemność.
Ciężko
zrealizować słuchowisko bez dobrej muzyki. W "Thorgalu"
zagrała Wardruna, folkowy zespół ze Skandynawii. Skąd pomysł na
nich i jak udało Wam się ich przekonać do wzięcia udziału w tym
przedsięwzięciu?
Wardrunę podsunął
Grzesiek Brudnik, który całkiem nieźle orientuje się w muzyce
skandynawskiej czy farerskiej. Skontaktowałem się z założycielem
Wardruny, Einarem Selvikiem i opisałem mu projekt. Uznał, że
pomysł mu się podoba i to wystarczyło. A dalej to już proza życia
- manager, umowa etc.
Lubicie bawić
się w udźwiękawianie swoich słuchowisk w oryginalny sposób,
ponieważ nie tylko kupujecie, ale również sami tworzycie sample
muzyczne, imitujące różne odgłosy. Na przykład, aby nagrać
odgłosy z otwierającej sceny "Zdradzonej czarodziejki"
wchodziliście do Jeziorka Czerniakowskiego, dodajmy, że przy
temperaturze -7 stopni Celcjusza. Co jeszcze oryginalnego zrobiliście
udźwiękawiając "Thorgala"?
Biegaliśmy po
ogrodzie zimą, żeby mieć oryginalne odgłosy chodzenia po śniegu.
No i oczywiście warzywno-owocowa masakra, której efekty słychać,
gdy orły rozrywają ciało jednego z bohaterów, czy podczas starcia
z Baaldami.
Jakie
doświadczenia z produkcji "Żywych Trupów" oraz "Conana"
przydały się w realizacji "Thorgala"?
Oj całe mnóstwo.
Każde kolejne słuchowisko sprawia, że jesteśmy lepsi, sprawniejsi
i bardziej wydajni. Zarówno, jeśli chodzi o pracę z aktorami, jak
i postprodukcję nagranego materiału.
Największym
zaskoczeniem był dla mnie głos Pana Trzech Orłów. Z początku
mnie zdziwił, ale koniec końców uważam zastosowany zabieg z
modulacją głosu za bardzo udany. Jak wpadliście na ten pomysł?
To był bodaj
najtrudniejszy element pracy nad całym słuchowiskiem. Czytając
komiks, nikt nie zastanawia się przecież, jakim głosem mówi Pan
Trzech Orłów. A on (a w zasadzie ona) nie może mówić normalnym,
ludzkim głosem. Jego finalne brzmienie to efekt wielu prób i
podejść.
Chyba przyznasz,
że realizacja słuchowiska to nie tylko godziny mozolnej pracy, ale
również dobra zabawa. Możesz zdradzić jakieś zabawne momenty z
realizacji "Thorgala"?
Płakaliśmy ze
śmiechu przy nagraniach Karła z Robertem Czebotarem. Fajnie
wspominam nagrania w Jeziorku Czerniakowskim. Choć wtedy nie było
nam tak bardzo do śmiechu. No i oczywiście nagranie szanty...
Szanta, którą
można usłyszeć w epilogu, to wesoły dodatek do całości. Skąd
pomysł na ten element słuchowiska?
A to inwencja
scenarzysty. Do końca nie byliśmy pewni, czy to się uda. Ale jak
widać, udało nam się obudzić w sobie prawdziwych wikingów.
Podczas pracy nad
kolejnymi albumami "Thorgala" Grzegorz Rosiński chętnie
słucha audiobooków. Czy to jakiś sposób Was tremowało, czy wręcz
przeciwnie?
To duża
odpowiedzialność, którą czuliśmy od początku aż do momentu,
kiedy zadzwonił Piotr i powiedział, że Tata słuchał i mu się
podobało. Dopiero wtedy napięcie opadło.
Rosiński
namalował specjalnie na potrzeby Waszego słuchowiska obraz, który
widać na okładce. Jak udało się go do tego namówić?
A tę przyjemność
scedowałem na Piotra Rosińskiego. Nie wiem, jakich użył
argumentów, ale mu się udało. I chyba Panu Grzegorzowi też się
to spodobało, bo przymierzamy się już do kolejnej okładki.
Jakie są plany
Sound Tropez związane z dalszymi albumami "Thorgala"?
Bardzo konkretne.
Sześć słuchowisk, na podstawie pierwszych czternastu albumów
komiksu. Czyli mamy pracy na najbliższe trzy lata. Kolejne
słuchowisko powinno ukazać się jesienią. Staramy się zdążyć z
premierą na Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi.
Co z "Rajską
grotą", która dopełnia pierwszy album komiksowej serii, a nie
znalazła się na pierwszej płycie z Waszym słuchowiskiem?
Chcemy ją
zrealizować, choć nie wiemy jeszcze w jakiej formie zostanie
wydana. Prawdopodobnie nagramy ją przy okazji nagrań do kolejnego
słuchowiska, a wydana zostanie wcześniej.
Czy podobnie jak
w przypadku "Żywych trupów" planujecie inne wersje
językowe Waszego słuchowiska?
Zdecydowanie tak.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, na jesieni ukaże się
wersja francuskojęzyczna.
Myślisz, że
słuchowisko oparte na "Thorgalu" może być taką jaskółką
sygnalizującą, że niebawem Thorgal pojawi się na małym lub dużym
ekranie?
Bardzo bym chciał.
Uważam, że ta historia zasługuje na dobrą ekranizację.
Dziękuję.
To ja dziękuję. I
pozdrawiam wszystkich fanów "Thorgala" w Polsce.
Subskrybuj:
Posty (Atom)