W
kulturze skandynawskiej mianem skjaldmö
– w języku staronordyckim skjaldmær,
duńskim skjoldmø,
a niemieckim Schieldmaid –
określano wikińskie wojowniczki,
których czynów nordyckie sagi bynajmniej nie przemilczają. I tak
chociażby w produkowanym przez kanał History serialu „Wikingowie”
jedną z bohaterek jest legendarna Lagertha, bohaterska i zarazem
piękna tarczowniczka (w języku angielskim shieldmaiden),
żona Ragnara Lodbroka. W naszym
komiksie skjaldmö przedstawiono
jako „dziewicę z tarczą”, tajemniczą i hardą najemniczkę o
imieniu Runa, która pojawia się w Northlandzie w czasie obchodów
letniego święta Sumarblöt. W jego trakcie król wikingów północy
Gandalf Szalony planuje znaleźć kandydata na męża dla swojej
jedynej córki – Aaricii. Już na pierwszy rzut oka zapowiedź
fabuły brzmi ciekawie, ale w istocie trzecia część „Młodzieńczych
lat” jest moim zdaniem najlepszym dotychczas albumem wchodzącym w
skład „Światów Thorgala”.
Nie chcę
popadać w huraoptymizm, natomiast w trakcie lektury „Runy”
poczułem się znów jak dziecko dostające do ręki kolejny fajny
album mojego ulubionego komiksu. Myślę, że w czasie, kiedy seria
Van Hamme'a i Rosińskiego cieszyła się w Polsce największym
powodzeniem, ten odcinek „Thorgala” – choć nie pisany przez
Belga, tylko przez Francuza i nie rysowany przez Polaka, tylko przez
Rosjanina – większości czytelników pewnie by się spodobał.
Wiadomo, minęło wiele lat, odkąd zeszyty z Orbity podbijały serca
młodszych i starszych, ale mamy tutaj do czynienia z tytułem
utrzymanym w duchu „Thorgala”, dającym nadzieję, że chociaż
ta jedna seria ma szansę spełnić oczekiwania wieloletnich fanów.
Po
pierwsze Yann udanie zawiązuje akcję tego odcinka. Nie od dziś
wiemy, że Gandalf Szalony nie dopuszczał na myśl wydania córki za
bękarta, przybranego syna Leifa Haraldsona, którego miał za nic.
Oczywistym zatem wydaje się zatem, że planował dla niej inny los –
na czym chciał jeszcze zarobić. Dlatego pomysł z wprowadzeniem na
scenę konkurentów starających się o rękę ślicznej wikińskiej
księżniczki sam się niejako narzucał jako interesujący punkt
wyjścia do wciągającej historii. Jednak fabuła „Runy” wcale
nie jest tak prosta, ponieważ w tym równaniu pojawia się kilka
dość istotnych zmiennych, począwszy od zdeterminowanego Thorgala,
poprzez starego lisa Gandalfa, skończywszy na charyzmatycznej Runie,
dość niespodziewanie pojawiającej się w wiosce i mającej duży
wpływ na rozwój wydarzeń.
Gandalf
to postać, której charakter zostaje umiejętnie wykorzystany przez
scenarzystę. Tak oto otrzymujemy kolejny dowód, że przydomek
„Szalony” mówi o nim w zasadzie tyle, że ze jest równie
niezrównoważony, co po prostu głupi. W jego przypadku słowa
Napoleona Bonapartego: „Od wielkości do śmieszności tylko jeden
krok” znajdują swoje całkowite odzwierciedlenie. Tym razem Björn
pozostaje zupełnie w cieniu ojca, a to akurat szkoda, chociaż on
miał więcej do powiedzenia w poprzednich dwóch albumach, gdzie
Gandalf był praktycznie nieobecny.
A jak na tle
zaistniałych wydarzeń prezentuje się Thorgal? Jeśli spojrzymy na
okładkę albumu, którą tradycyjnie stworzył Grzegorz Rosiński,
może nam się wydawać – słusznie zresztą – że nasz bohater
jest jeszcze szczawikiem. Nic bardziej mylnego. Atletyczna budowa
ciała młodzieńca, którą dane nam będzie zobaczyć w pełnej
okazałości już na pierwszej planszy rozmywa te wyobrażenia.
Thorgal jest tutaj chłopakiem, który zdecydowanie zmężniał,
wydoroślał i jest gotów opuścić wioskę, w której się
wychował. Oczywiście nie sam. Nie trudno się zatem domyślać, że
jest również gotów bronić tej, którą kocha. Niestety będzie
miał ku temu sposobność.
Przedstawiona
w komiksie Aaricia jest bardzo dziewczęca, co podkreślone zostało
między innymi w otwierającej scenie, w której chwali się
Thorgalowi z sukienki jaką dostała od ojca. Miewa również
dziewczęce humory, ale przede wszystkim okazuje swoje głębokie
uczucie do Thorgala, którego chce poślubić – nie w głowie jej
jacyś zalotnicy. Yannowi udało się rozpisać pełną uczucia
sekwencję rozmowy dwójki zakochanych w miejscu, w którym zaczyna
się akcja „Zdradzonej czarodziejki” i w tej scenie dobrze
pracują nie tylko same dialogi. Oprócz postaci swoją rolę odgrywa
drugi plan, w tym wypadku para mew. Tego typu smaczki mają duże
znaczenie w budowaniu nastroju i omawiana sytuacja jest tego dowodem.
Yann
wprowadza też do fabuły kilka nowych, całkiem interesujących
postaci. Każda z nich ma potencjał na wniesienie odrobiny świeżości
do świata przedstawionego. I nie są to postaci papierowe. Oprócz
wspomnianej wcześniej Runy, w komiksie pojawiają się mężny lecz
pyszałkowaty Sigurd Danysön oraz gamoniowaty lecz prawy Nigürd
Holgersön przezywany Ratatösk, którego imię jest oczywistym
nawiązaniem do imienia Nilsa Holgerssona, popularnej postaci z
książki Selmy Lagerlöf pod tytułem „Cudowna podróż”.
Podoba mi się podtrzymanie status quo Hierulfa Myśliciela,
człowieka oświeconego, może nawet nie do końca pasującego do
raczej surowej rzeczywistości Northlandu i prymitywnych mieszkańców
wioski, na czele z królem wikingów północy. Dzięki niemu
scenarzysta zawsze może pozwolić sobie na cierpki komentarz do
zaistniałych wydarzeń. Choć Hierulf jest postacią epizodyczną,
jego duch jest obecny w każdej kolejnej odsłonie „Młodzieńczych
lat” i bardzo to sobie cenię.
Moim
zdaniem dużym plusem albumu jest brak obecności bogów z Asgardu i
jakichkolwiek elementów nadprzyrodzonych. Tym razem przeciwności
stojące przed Thorgalem to ludzie, przeciwnicy z krwi i kości.
Podobnie jednym z lepszych zagrań scenarzysty jest wprowadzenie
pojedynku szachowego jako konkurencji ciekawszej i bardziej
oryginalnej niż chociażby walka na miecze czy zapasy. Przecież
Ivaldir przegrał swoje imię z wężem Nidhoggiem w partii warcabów.
Nie potrzebny był do tego rozlew krwi, co z pozoru niewinna gra.
Brawo!
Tym
razem Yann nie tylko stara się jak najlepiej trzymać realiów
wypracowanych przez Van Hamme'a, ale jednocześnie fajnie je
wzbogaca, przy czym też za bardzo nie kombinuje, aby nie sprokurować
jakiegoś paradoksu. Spodobało mi się między innymi, że pokazuje,
jak młodzieniec trenuje walkę mieczem. Niby szczegół, ale udanie
uzupełniający pewną lukę w przeszłości naszego bohatera. W tym
kontekście wprowadzony w słuchowisku studia Sound Tropez motyw
szkolenia Thorgala przez Hierulfa wydaje się tym bardziej chybiony,
teraz wręcz stojący w kontradykcji do komiksu. Francuz
niepotrzebnie tylko powtarza się nazywając Thorgala „synem
gwiazd”, ponieważ chłopak nie powinien zdawać sobie sprawy ze
swojego pochodzenia, co w dodatku pozbawiałoby to komiks
niepotrzebnej miejscami patetyczności.
Wreszcie
kreska Romana Surżenki dostarcza takich wrażeń estetycznych,
jakich oczekuję po następcy Grzegorza Rosińskiego. Kilka kadrów z
komiksu na dłużej zapadło mi w pamięć. Muskularny Thorgal,
śliczna Aaricia, dumny lecz Gandalf, mądry Hierulf, chłodna Runa,
pocieszny Nigürd,
pyszałkowaty Sigurd. Wszystkie te postaci mają dobrze zarysowane
cechy charakteru i jest tak nie tylko dzięki
scenarzyście. Duża w tym zasługa rosyjskiego
rysownika, który nawet Furalowi potrafi nadać odpowiednio dziką
naturę, portretując go jako zwierzę nie tylko nieujarzmione, ale
również dumne i inteligentne. Ponadto stwierdzam, że Surżenko
zaczyna coraz bardziej wypracowywać sobie warsztat kolorysty –
tła często rysuje na osobnej warstwie, pozbawione konturu,
stworzone jako imitacja delikatnych pociągnięć pędzelka. Chociaż
wciąż zdarzają mu się pojedyncze kiksy (na przykład nienaturalna
poza Thorgala spadającego z konia na planszy 13), to jednak trudno
mi wyobrazić sobie innego rysownika na jego miejscu. Zupełnie mnie
zatem nie dziwi obsadzenie go w tandemie, który będzie kontynuował
serię „Kriss de Valnor”. Powodzenia, Roman!
Słowem
podsumowania, trzeci album „Młodzieńczych lat” to przygodowy
komiks z Thorgalem w roli głównej, na jaki czekałem. Jeśli
„Światy Thorgala” mają przyszłość, to z tego typu odcinkami
właśnie. Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy, mając nadzieję, że
może być przecież jeszcze lepiej. Wydane w tym roku dwa albumy
napisane przez Yanna – „Skald” z serii „Louve” i omawiana
„Runa” – dzieli pewnego rodzaju przepaść.
Umieściłbym je po przeciwnych stronach osi oznaczającej scenariusz
utrzymany w klimacie oryginalnej serii. Jeśli jeszcze się
wahacie, polecam!
"Młodzieńcze lata" album 3: "Runa"
Tytuł oryginalny: Runa
Scenariusz: Yann
Rysunek: Roman Surżenko
Tłumaczenie: Wojtek Birek
Wydawnictwo: Egmont Polska
Data publikacji: 05.2015
Wydawca oryginału: Le Lombard
Liczba stron: 48
Format: 21,5 x 28,5 cm
Papier: kredowy
Druk: kolor
Oprawa: miękka/twarda
Cena: 22,99 zł/29,99 zł
Komiks można kupić w: