"Przywodzisz
mi na myśl upartą małą pajęczycę Hamingję, która koniecznie
sama chce utkać nić swego przeznaczenia... Ilekroć Hamingji wydaje
się, że skończyła tkać, jakiś większy owad rozdziera jej zbyt
delikatne dzieło. Albo w sieć wpada ropucha, aby pożreć
pajęczycę!" W ten nieco poetycki czy też wręcz eddaiczny
sposób Yann niezwykle trafnie portretuje dorastającego Thorgala
Aegirssona, a zarazem udowadnia, że poznał i zrozumiał
przeznaczenie czarnowłosego młodzieńca. Dlatego też jestem
zdania, że "Młodzieńcze lata" to najbardziej udana seria
wchodząca w skład "Światów Thorgala", a dyptyk "Runa"
i "Berserkowie" to najlepiej rozpisane albumy, jakie nie
wyszły spod pióra Jeana Van Hamme'a.
Jako że
"Runa" wytyczyła prostą ścieżkę dla kontynuacji,
"Berserkowie" są komiksem nastawionym głównie na akcję.
I dzieje się sporo. Francuskiemu scenarzyście dość gładko przychodzi rozpisanie
wydarzeń, które przez jedną trzecią albumu dzieją się na
ograniczonej przestrzeni, czyli dwóch drakkarach. Na pierwszym płyną
wracający do siebie z bardzo cennym łupem (korona królów) i
równie cenną zakładniczką (Aaricia) berserkowie, na drugim
znajduje się grupa pościgowa. To właśnie na morzu, podczas
szalejącego sztormu, ma miejsce scena sportretowana na okładce
komiksu przez Grzegorza Rosińskiego. Thorgal daje w niej dowód
odwagi, co sprzyja zacieśnieniu więzi między sojusznikami z
przypadku, jakimi stali się pretendenci do ręki córki Gandalfa
Szalonego.
O ile
jednak w pierwszym dyptyku "Młodzieńczych lat" w sposób
naturalny to Thorgal wysuwał się na pierwszy plan, jako bohater
stanowiący o losach podjętej przez siebie wyprawy, tutaj jest on
jedynie jedną z kilku ważnych dla rozwoju wydarzeń postaci, od
niego samego nie zależy już tak wiele, sam nie byłby w stanie
przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. W tym miejscu aż
ciśnie mi się na myśl porównanie młodych towarzyszy Thorgala do
młodych towarzyszy Jolana. Na tym przykładzie widać, o ile lepszym
scenarzystą od Yvesa Sentego jest Yann, który wykreował naprawdę
wyraziste osobowości i potrzebował na to mniej czasu. Arlac,
Draye, Ingvilda
i Xia to nastolatki, które rozróżniam bardziej po wyglądzie niż
osobowości. Zgoła inaczej jest z Sigurdem i Ratatöskiem.
W
scenariuszu Yanna szczególnie podoba mi się to, co określiłbym
jako pochwałę mądrości. Z jednej strony mamy bowiem do czynienia
z czystą siłą reprezentowaną przez rosłych wikingów – w tym
zwłaszcza przez berserków, ale również przez Sigurda i Runę –
natomiast postaci pozbawione krzepy radzą sobie wcale nie gorzej, a
wręcz biorą górę nad osiłkami. I tak oto zarówno Aaricia,
Nigürd oraz Hierulf Myśliciel potrafią wyjść obronną ręką z
opresji, gdzie na pierwszy rzut oka należałoby sile przeciwstawić
siłę. Inteligencja i
przebiegłość często decydowała o powodzeniu poczynań Thorgala,
toteż cieszy hołdowanie właśnie tym przymiotom.
Pewnego
rodzaju przeciwwagą dla twardo stąpającego po ziemi scenariusza –
przez co rozumiem brak jakichkolwiek elementów nadprzyrodzonych –
jest bogactwo nawiązań do mitologii nordyckiej. Scenarzysta
dosłownie daje popis erudycji, co rusz wkładając w usta bohaterów
frazy świadczące o tym, że wszyscy wychowali się w kulturze
skandynawskiej. Może nawet tej erudycji jest aż nadto
i Francuz mógłby nią obdarować kilka albumów, a nie jeden, ale
mnie tego rodzaju zabieg się podoba. Ponadto cieszy brak wymyślonych
imion bogów Asgardu. Yann na szczęście zrezygnował z właściwego
sobie zabiegu, choć wydaje mi się, że nawiązania do
współczesności przemyca dosłownie w każdym komiksie, w takiej
czy innej postaci.
Naprawdę
wyrazistą kreską Yann przedstawia Gandalfa Szalonego, choć jego
przydomek równie dobrze mógłby brać się od innej cechy –
podłości. Już na samym początku albumu jesteśmy świadkami
krwawego odwetu króla pozbawionego korony
na bogom ducha winnych jarlach, którym dane było doświadczyć
pośmiewiska, na jakie wystawił się
tracąc godność. Mam wrażenie, że Gandalf, jakiego poznaliśmy w
"Zdradzonej Czarodziejce" nie był aż tak bestialski, aż
tak zły, choć oczywiście posłanie na śmierć ukochanego swej
jedynej córki było czynem nad wyraz okrutnym, bardziej nawet wobec
młodej, zakochanej dziewczyny, niż wobec bękarta, którego
postanowił się pozbyć. Okrucieństwo jest również cechą
charakteryzującą Wściekłego Moldiego, przywódcę berserków.
Obie te postaci sporo łączy i trochę szkoda, że nie dochodzi
między nimi do bezpośredniej konfrontacji.
Nade
wszystko jednak są to wikingowie. Prawdziwi, tacy, jakich
chcielibyśmy oglądać na planszach tej serii. Na szczęście w
wikińskim anturażu rak ryba w wodzie czuje się Roman Surżenko,
który przedstawia na rysunkach twardych ludzi północy, w
przeciwieństwie do Giulio de Vity, portretującego zupełnie inny
typ ludzi mający jedynie z nazwy uchodzić za Norsemenów. W
"Berserkach" Rosjanin zdał kolejny sprawdzian rysując tak
wiele kadrów i plansz dziejących się na morzu, choć mógłby
zachować jednolity schemat kolorowania tarcz znajdujący się na
burtach drakkarów. Oprócz tego dopatrzyłem się jednego błędu
technicznego, mianowicie odmiennego sportretowania tej samej postaci
w dwóch następujących po sobie albumach. Mam na myśli jednego z
ludzi Moldiego, tego, który w "Runie" porwał Aaricię.
Pewnie nie zwróciłbym na ten detal uwagi, ale Thorgal zapowiedział
mu, że go znajdzie, co pobudziło mój apetyt na jakiś indywidualny
pojedynek, do którego niestety ostatecznie nie doszło. Wiking ten
jest do siebie zupełnie niepodobny – tutaj nosi długą brodę, a
wcześniej miał jedynie delikatny zarost na twarzy. Jako że
wydarzenia dzieli krótki odstęp czasu, nie da się tego wyjaśnić
w żaden inny sposób, jak tylko przez małe niedopatrzenie. Poza tym
album ogląda się z prawdziwą przyjemnością.
Na
przykładzie "Runy" i "Berserków" widać jak na
dłoni, że eksplorowanie przeszłości Gwiezdnego Dziecka wypada na
tę chwilę korzystniej niż przybliżanie
dalszych losów jego samego (seria główna) oraz jego
bliskich (dwie pozostałe serie poboczne). Nieustannie wydaje mi się,
że dużą rolę odgrywa w tym przypadku ograniczenie swobody
scenarzysty, który zagłębiając się w minione wydarzenia i
zapełniając luki na osi czasu, jest zmuszony przestrzegać zasad
integralności serii. Może właśnie dlatego przyszłości "Światów
Thorgala" należy upatrywać raczej w one-shotach poświęconych
postaciom drugoplanowym, które pojawiły się w "Thorgalu"
na przestrzeni minionych lat. Pomysł ten – raz zaniechany – ma
spore szanse na ujrzenie światła dziennego już w niedalekiej
przyszłości...
"Młodzieńcze
lata" album 4: "Berserkowie"
Tytuł
oryginalny: Berserkers
Scenariusz:
Yann
Rysunek: Roman Surżenko
Tłumaczenie:
Wojtek Birek
Wydawnictwo:
Egmont Polska
Data
publikacji: 04.2016
Wydawca
oryginału: Le Lombard
Liczba
stron: 48
Format: 21,5 x 28,5 cm
Papier: kredowy
Druk: kolor
Oprawa:
miękka/twarda
Cena: 22,99 zł/29,99 zł