Thorgal zmierza do Bag
Dadhu już od ładnych paru lat, a dokładnie od kiedy Yves Sente
zdecydował się skierować w tym kierunku Czerwonych Magów, którzy
uprowadzili małego Aniela mającego być nadzieją na odrodzenie ich
mistrza Kahaniela de Valnora. I oto wreszcie na horyzoncie pojawia
się owiane pustynnymi wiatrami orientu legendarne miasto Dżi Hinów,
kolebka czerwonej magii...
Tym, co zachwyca w najnowszym albumie "Thorgala" już od pierwszej planszy, jest warstwa graficzna. Grzegorz Rosiński z wrodzoną sobie wrażliwością bez najmniejszego problemu odnalazł się nowych dla serii klimatach. Wnikliwe studium ikonografii orientalnej i dwa lata pracy przyniosły niesamowite wręcz efekty. Niektóre kadry komiksu są przebogate w detale, warte uważnego przyglądania się im pod różnym kątem; inne po prostu służą zilustrowaniu biegnącej w zasadzie niespieszno na przód akcji. Rosiński oczarowuje pieczołowitością oddania realiów, czy to portu w Saidzie, czy też uliczek "Miasta orła", którego pełna perspektywa znalazła się na jednej z pierwszych plansz komiksu. Jak sam artysta przyznał, trochę przekornie korciło go, by gdzieś w oddali namalować mały czołg... W kontraście do zimowego krajobrazu przeszywającego chłodem w "Statku mieczu", na planszach "Kah-Aniela" rządzi pustynny skwar, wokół rozciągają się gorące i bezkresne piaski pustyni. Jednym słowem, pięknie.
I tak jak polski artysta
może być zestawiany z XIX-wiecznymi orientalistami, tak
belgijskiego scenarzystę trudno porównać do Szeherezady, która
swoimi opowieściami przez tysiąc i jedną noc karmiła poślubionego
jej okrutnego sułtana Szahrijara,
mającego w zwyczaju zabijać swoje żony w dzień po nocy poślubnej.
Przede wszystkim akcja w komiksie posuwa się na przód niezbyt
szybko. Wytłumaczeniem tego jest decyzja scenarzysty, by nie domykać
fabuły na czterdziestu sześciu planszach. Zamiast tego Yves Sente
rozwleka trochę podróż do miejsca docelowego, którą mógłby w
zasadzie pominąć, a także mnoży wątki związane z sytuacją
polityczną Bag Dadhu, przez co rola Thorgala w tej ogromnej intrydze
jest w zasadzie bardzo ograniczona. No właśnie, z jednej strony
okładka albumu przedstawia trochę aż nazbyt monumentalną
podobiznę Thorgala, który niezłomny i zdeterminowany chęcią
odzyskania synka powinien wparować do miasta kalifa i pokazać, że
siwe włosy na jego głowie nic nie znaczą, a
tymczasem bohater wciąż pozostaje dwa kroki w tyle za tak zwaną
wielką historią – trudno wobec tego mówić, że jest to komiks z
jego tylko przygodami. Niby ma również postawione przed sobą
fundamentalne pytanie: wyratować syna z rąk porywaczy czy pozwolić
im wypełnić przeznaczenie Kahaniela de Valnora i tym samym pomoc
miastu wyzwolić się spod jarzma tyranii, jest to jednak problem
rzucony trochę dla zachowania pozorów. Po Thorgalu naprawdę nie
widać, by przeżywał w twej kwestii jakiekolwiek rozterki... Poza
jedną, o której pisać jest w zasadzie bardzo trudno. Ale cóż, po
prostu o jego względy zabiega tajemnicza Saluma...
Coraz bardziej prawdziwe,
a w zasadzie prorocze stają się słowa Yanna, który zarówno w
albumie "Aux origines des Mondes", jak również w
wywiadzie dla Thorgalverse (tutaj) stwierdził,
że "Thorgal" jest niczym amerykański serial "Dallas"
w świecie wikingów. Dla mnie słowa francuskiego scenarzysty
wydawały się w owym czasie, gdy czytałem je po raz pierwszy,
powiedziane nieco na wyrost, tak jakby Yann trochę sobie pokpiwał z
zawiłych losów rodziny Thorgala. Dziś widzę, że to była
samospełniająca się przepowiednia, na którą sam Yann wywiera
niemały wpływ decyzjami podejmowanymi w kwestii rozwoju serii
"Louve" i "Młodzieńcze lata". Yves Sente
niejako stara się dotrzymać kroku koledze po piórze. Tym oto
sposobem, będący daleko od domu Thorgal znowu poddany jest próbie,
gdy wokół niego zaczyna krążyć ponętna kobieta. W pewnym
momencie on sam zdaje sobie sprawę z tego, że o Aaricii nie mówi
już "ukochana", a "matka moich dzieci"
(jakkolwiek sztampowo skonstruowana jest ta scena). Nawet jego nowy
kompan Pietrow zauważa, że "bogowie nie przestają zsyłać
prób na tego człowieka". Wyraźnie zatroskana o Thorgala jest
również Lehla, mająca wciąż idealne wyobrażenie o utraconej
kilka lat wcześniej dziecięcej miłości.
Popis zagmatwania intrygi
daje jednak Sente w rozpisaniu kluczowej dla rozwoju fabuły noweli
miłosnej rodem z Bag Dadhu, gdzie w głównych rolach występują:
kalif, pierwsza żona kalifa, druga żona kalifa, wielki wezyr,
sułtan, pierwsza nałożnica haremu, pałacowy nauczyciel oraz
wielki mistrz Czerwonego Bractwa. Scenarzysta zakręcił się do tego
stopnia, że nawet Grzegorz Rosiński narysował w jednym miejscu nie
tę postać, co trzeba... Niezrozumiałe wydaje mi się wprowadzanie
do komiksu aż tak wielu imion, szczególnie że część z nich jest
trudna do zapamiętania. Owszem, może być to zasadne, ale Van Hamme
raczej starał się nie mnożyć postaci, a na pewno nie przejmował
się tym, by każdy z wprowadzonych przez niego bohaterów był
przedstawiony z imienia. Pod tym względem Sente bije go na głowę.
Jak sugeruje tytuł
albumu, kluczowa jest w nim historia Czerwonego Bractwa. I tak oto
podczas lektury można dowiedzieć się czegoś więcej o ludziach
posługujących się czerwoną magią, poznać początki ich
działalności, a także motywacje stojące za ich poczynaniami. Lecz
tak jak z jednej strony jest to bardzo ciekawy element rozbudowujący
świat "Thorgala", wprowadzony jeszcze przez Van Hamme'a,
tak z drugiej może być trochę niebezpieczny. Czerwoni Magowie
zdają się bowiem dysponować naprawdę dużą mocą, czego dowody
dawali już wcześniej, a co widać jeszcze wyraźniej w tym albumie.
A więc skoro są tacy potężni, dlaczego zagrażają im zwykli
ludzie? W dodatku ich historia zdaje się być pisana trochę z
albumu na album. Świadkami tego jesteśmy od początku kariery
scenopisarskiej Sentego, który małymi kroczkami wzbogaca losy
Kahaniela de Valnora o nowe fakty. Czasami zastanawiam się, czy
wszystko to miał przemyślane od samego początku.
Jest to bowiem trochę
symptomatyczne, że wiele tropów pozostawianych na przestrzeni
kolejnych pisanych przez Sentego albumów koniec końców nie
znajduje takiego rozwiązania, jakie wydawałoby się być
oczekiwane. Czytelnik może się po nich wiele spodziewać, natomiast
nie zawsze dostanie to, co go usatysfakcjonuje. Na przykład
zakrywająca twarz Saluma, której tożsamość intrygowała podczas
lektury "Statku miecza", bardzo szybko traci nabudowaną w
prosty sposób wokół jej osoby aurę tajemniczości, co więcej,
nie okazuje się być żadną ze znanych dotychczas postaci, a tego
można było przecież domniemywać i na pewno nie sposób było
takiej ewentualności wykluczyć. Noszenie masek jest zresztą jednym
z tych elementów, które Sente wykorzystuje wręcz obsesyjnie. Dało
się to już zauważyć w "Zemście hrabiego Skarbka", ale
podobnie w "Thorgalu" oraz "Kriss de Valnor" jest
wielu zamaskowanych bohaterów, a także wielu impostorów.
Zważywszy na to, ze
kolejny album "Thorgala" ukaże się po dwuletniej
przerwie, "Kah-Aniel" pozostawia uczucie niedosytu. O ile
"Statek miecz" był zamkniętą fabułą, nawet sprawnie
rozpisaną przygodą Thorgala odbytą podczas niebezpiecznej
przeprawy przez skute lodem rzeki północy na pokładzie kupieckiego
statku, o tyle pomysł na zastosowany tu cliffhanger, na
którego ciąg dalszy trzeba czekać dwa lata, to nadużycie
cierpliwości czytelnika, nawet jeśli w międzyczasie będzie on
mógł czerpać przyjemność z lektury kolejnych albumów serii
równoległych. Urywanie historii w najciekawszym momencie miało
służyć Szeherezadzie przeżyć kolejny dzień. Gdyby sułtan
znudził się którąś z jej historii i musiał czekać na ciąg
dalszy dwa lata, dziewczyna długo by nie pożyła. O tym Yves Sente
zdaje się zapomniał. Cóż, pozostaje mieć nadzieję, że apetyt
wzbudzony przez słowa Hichama, który w albumie "Dłoń boga
Tyra" opowiadał Louve o tajemnicach, jakie skrywają komnaty
pałacu kalifa, zostanie kiedyś wreszcie zaspokojony. Oprócz tego
Thorgal musi wziąć się w końcu w garść i zaznaczyć swoją
obecność na Bliskim Wschodzie.
"Thorgal" album 34: "Kah-Aniel"
Tytuł oryginalny: Kah-Aniel
Scenariusz: Yves Sente
Rysunek: Grzegorz Rosiński
Rysunek: Grzegorz Rosiński
Tłumaczenie: Wojtek Birek
Wydawnictwo: Egmont Polska
Data publikacji: 11.2013
Wydawca oryginału: Le Lombard
Liczba stron: 48
Format: 21,5 x 28,5 cm
Papier: kredowy
Druk: kolor
Format: 21,5 x 28,5 cm
Papier: kredowy
Druk: kolor
Oprawa: miękka/twarda
Cena: 22,99 zł/29,99 zł
Cena: 22,99 zł/29,99 zł
Zastanawia mnie czemu nie podzielić robienia Thorgala na dwóch rysowników. Mistrz mógłby malować co drugi album - w takcie dwuletnim, a na przykład jako drugi rysownik Roman Surżenko na zmianę. Po co robić serię Louve, (już jest 5 tamów narysowanych), można by tą serię zamknąć bez straty dla Światów Thorgala i energię Romana spożytkować na Thorgala. Może to brzmi rewolucyjnie ale byłoby to naturalne przekazanie pałeczki, przez starzejącego się Rosińskiego.
OdpowiedzUsuńInną sprawą jest to, że podobno scenariusz 35 albumu, jest niespójny z historią która rozgrywa się w Kah-Anielu.
A mnie się bardzo podoba ten album. Wreszcie coś się dzieje , nie wszystko musi obracać się wokół Thorgala. Rysunki Rosińskiego magia. Są przepiękne . Wątek Salumy intrygujący. Może nie popieram zachowania Thorgala, ale facet to facet swoje potrzeby tez ma :) Trochę zmarnowany potencjał Aarici. Kiedyś jako córka króla wikingów teraz zrobili z niej kurę domową. Nic dziwnego iż większość czytelników woli ponętną Kriss De Valnor. Album bardzo dobry !
OdpowiedzUsuńAlbum scenariuszowo bardzo słaby (zły wezyr? naprawdę?bardziej tandetnie nie można?)...recenzja bardzo tafnie punktuje dużą część braków.Rosiński oczywiście wspaniały, choć końcowe plansze malowane jakby bardziej pospiesznie, ale...nie po to czytamy komiksy żeby nasładzać się tylko pięknymi kadrami. Bez mocnej i wciagjącej historii są one niby cymbał brzmiący...A w ramach eksperymentu zastanówmy się kto by to kupił tę historię samą w sobie, gdyby nie marka Thorgal i Rosiński.
OdpowiedzUsuńA przy okazji - świetny blog, wysoki poziom.