niedziela, 30 listopada 2014

Recenzja słuchowiska "Thorgal"

Przygotowując drugie słuchowisko na podstawie "Thorgala", studio Sound Tropez nie zapomniało o krótkim epizodzie pt. "Prawie raj", który powstał jako dopełnienie albumowego wydania "Zdradzonej czarodziejki". Tym samym kontynuację dźwiękowej adaptacji komiksu Jeana Van Hamme'a i Grzegorza Rosińskiego otwiera przygoda w znajdującej się poza czasem grocie, a dopełnia historia znana z albumu "Trzech starców z krainy Aran".

Opowieść o tym, jak Thorgal trafia do trzech sióstr żyjących we wnętrzu góry, rozgrywa się trochę poza chronologią, dlatego w przypadku realizacji słuchowiska należało podjąć jakąś konstruktywną decyzję o umiejscowieniu jej w czasie. Odpowiadający za adaptację i scenariusz Grzegorz Brudnik postanowił uczynić z niej tylko sen, na swój sposób proroczy, dzięki czemu sprytnie uciekł od problemu "zgubionego roku" w życiorysie bohatera. Czasami najbardziej ograne pomysły i najprostsze rozwiązania są najlepszym wyjściem z sytuacji, tutaj jednak wydaje się być to zabieg trochę obracający w niwecz dramatyzm tej historii. Raz, bo "przecież to tylko sen", jak mówi sam Thorgal, dwa, bo o tym, że mamy do czynienia jedynie z wizją, która go nawiedziła, dowiadujemy się już na samym początku. W związku z powyższym tragedia Skadii, dziewczyny, która nie chciała uwierzyć swoim siostrom, że jest skazana na wieczne więzienie i marzyła, by zobaczyć słońce i niebo, nie chwyta tak bardzo za serce, a muszę przyznać, że zakończenie tej historii zawsze wywoływało we mnie smutek i w mojej opinii jest to jedna z mocniejszych scen w całej serii.

Co ciekawe, przy okazji adaptowania "Prawie raju" scenarzysta pozwolił sobie na pewną drobną ingerencję w świat "Thorgala". Jest nią wprowadzenie do fabuły Hierulfa Myśliciela, któremu głos użyczył nie kto inny, jak sam Grzegorz Rosiński. Wydaje mi się, że jego głos został odrobinę przetworzony (chociaż może to kwestia wycinania oddechów na etapie obróbki dźwiękowej), ale naprawdę miło, że mógł wystąpić w słuchowisku, no i jeśli wszystko pójdzie dobrze, będzie miał chyba okazję to powtórzyć, bo Hierulf to przecież postać, która pojawia się dopiero w albumie "Aaricia", a potem w "Wilczycy" i "Strażniczce kluczy". Nie mniej jednak, pomysł z wprowadzeniem na tym etapie cyklu wysłannika Althingu jest jak najbardziej zasadny, ponieważ w tym czasie musiał on być już mieszkańcem wioski w Northlandzie, chociaż Jean Van Hamme "wymyślił go" znacznie później. Tyle tylko, że belgijski scenarzysta nadał mu cechy mędrca, który przedkłada intelekt nad mięśnie i uważa, że rozum mężczyzny jest jego największym orężem. Zdziwił mnie zatem fakt, że w słuchowisku Hierulf jest sparingpartnerem Thorgala w walce na miecze i zupełnie nie mogę sobie wyobrazić tego kościstego, tyczkowatego starca ścierającego się z młodzieńcem w sile wieku. W dodatku wspomina, że znał Thorgala, kiedy ten miał siedem lat, co jest niemożliwe...

Trochę zmian w fabule odnaleźć można również w historii rozgrywającej się w krainie położonej nad jeziorem bez dna. Nie zawsze jasnych, czasem zmieniających sens oryginalnego scenariusza. Zdaję sobie sprawę, że są to kwestie, które w większości przypadków mogą zostać niewychwycone przez słuchaczy, mimo wszystko chciałbym zwrócić uwagę na trzy z nich. Jedna z dopisanych scen rozgrywa się w karczmie, jeszcze przed prezentacją dziesięciu śmiałków, którzy przybywają na wezwanie Życzliwych. W zasadzie nie miałbym nic przeciwko niej, poza tym, że jest klasyczną sceną karczemnej awantury, jakich Van Hamme po prostu unikał i chyba jedyną, którą mógłbym określić jako zbędną. Jak jednak rozumiem, miała ona na celu przedstawienie trójki postaci – Karshana d'Urizen (o dziwo z mieczem, a nie toporem), Volsunga de Nichor i Sigurda – jeszcze zanim przystąpią do pierwszej próby władców krainy Aran. Zastanawiające jest tylko, że Sigurd przedstawia się jako krzyżowiec, co sugerowałoby, że mamy co najmniej początek XII wieku... W dodatku jest to ryzykowne posunięcie, zważywszy na wydarzenia mające obecnie miejsce w "Światach Thorgala", zwłaszcza w serii "Kriss de Valnor". Z kolei za nadinterpretację uważam fakt, jakoby Strażniczka Kluczy miała pomóc Thorgalowi, umieszczając przejście do drugiego świata za bramą, która jej zdaniem była najmniej "przyjazna". Nawet jeśli byłaby to słodka tajemnica. Trochę inny sens mają też słowa przestrogi, jaką czarnowłosa klucznica daje naszemu bohaterowi. W komiksie Strażniczka mówi, że "są dwa sposoby do tego, by zwyciężyć: ten, który prowadzi do triumfu i ten, który wiedzie do poświęcenia". W słuchowisku natomiast padają słowa, że "zwyciężyć można na wiele sposobów, ale nigdy bez całkowitego poświęcenia". To jedna z kwestii, którą bardzo dobrze pamiętam i od razu zwróciłem uwagę na rozbieżność między nimi. W dodatku mają ona związek ze wcześniejszą wypowiedzią Thorgala, konkretnie w sytuacji wyjawiania swojej tożsamości przed drugą próbą Życzliwych, kiedy mówi on, że nie chce ani triumfować, ani zwyciężać, tylko szuka sprawiedliwości. Tymczasem próżno szukać sensu tych słów w wypowiedzi naszego bohatera granego przez Jacka Rozenka.

Tym, co niezmiennie może się podobać w słuchowisku to plastyczny język narracji prowadzonej głosem Mirosława Czyżykiewicza oraz bardzo realistyczne udźwiękowienie każdej ze scen. Klimat budują zarówno wszelkiego rodzaju odgłosy, a także klimatyczna i dobrze dobrana muzyka, choć tym razem pochodząca wyłącznie z biblioteki Audio Network. Jeśli chodzi o aktorów, to nie mam złudzeń, że Jacek Rozenek bardzo dobrze czuje się w skórze Gwiezdnego Dziecka. Lepiej niż w pierwszej części wypada trochę mniej egzaltowana Maria Niklińska. Być może pomogła jej w tym trochę linia dialogowa, m.in. fajnie rozpisana żartobliwa rozmowa młodej pary na samym początku historii. Dobry casting zaowocował trafnie dobranymi głosami do pozostałej części obsady. Na przykład w głosie Mirosława Zdrojewicza jako Karshana d'Urizen wyraźnie słychać groźnego wikinga. Trochę poniżej moich oczekiwań wypadł Jarosław Boberek jako Jadawin, którego możliwości zapowiadały bardziej wyrazistą kreację. Wreszcie za mało jadowity jest głos Miłogosta Reczka jako Wolsunga de Nichor. To postać do szpiku kości zła, perfidna, wręcz odrażająca. Moim zdaniem najbardziej wyrazista w tej historii, czego niestety nie słychać.

Fajnym elementem pojawiającym się w tym słuchowisku jest kołysanka, którą Aaricia pamięta z dzieciństwa. Jest to właśnie jedna z takich rzeczy, które definiują słuchowiska, a których próżno szukać w narracji komiksowej, opartej wyłącznie na obrazie i słowie pisanym. Chociaż w "Młodzieńczych latach" Yann próbował włożyć w usta czarnowłosego skalda słowa piosenki, to jednak bez melodii i dźwięku śpiewu był to na mój gust zabieg nieszczególnie trafiony. Tymczasem kompozycja muzyki do kołysanki mamy Aaricii, melodyczny głos Marii Rumińskiej z zespołu Shannon i ujmujący śpiew jej córeczki, wprowadzają słuchacza w niepowtarzalny nastrój. Myślę, że pomysł z wplataniem w słuchowiska piosenek powinien pojawiać się częściej. Oczywiście bez nadmiernej przesady, ale być może producenci powinni o tym pomyśleć.

Z kolei na etapie udźwiękawiania kolejnych scen, dźwiękowcy natrafili po raz kolejny na nieprzewidziane w komiksie problemy z akustyką nietypowych miejsc, co spowodowało konieczność zabawy pogłosami. Sytuacja z eksperymentem dźwiękowym miała miejsce już w pierwszym słuchowisku, kiedy trzeba było tak zmodulować głos Pana Trzech Orłów, żeby słuchacz "nie domyślił się", że jest nim kobieta. Trochę podobnie jest tutaj, kiedy Czarny Pan prawie wcale się nie odzywa, by słuchacz nie dowiedział się zbyt szybko, kto kryje się pod garnczkowym hełmem. Mam jednak na myśli jeszcze coś innego. Moim zdaniem dźwiękowcy mogli lepiej poradzić sobie przy próbie oddania dźwiękiem niezwykłości Wyspy Wirów, na której słychać dziwne echo. Nasila się to w miejscu między światami (niestety błędnie określanym tu jako "Międzyświat"), gdzie Thorgal spotyka po raz drugi na swej drodze Strażniczkę Kluczy. W tym przypadku dźwięk jest chyba aż nadto falujący i trochę mnie drażnił. Zastanawiam się, jak lepiej można było wybrnąć z tej sytuacji...

Koniec końców nie sposób odmówić studiu Sound Tropez solidnego przygotowania kolejnej dźwiękowej uczty dla miłośników dobrych słuchowisk. W oparciu o ciekawy komiks po raz kolejny zrealizowali udane słuchowisko. A przy okazji namówili Grzegorza Rosińskiego do namalowania nowego obrazu, wykorzystanego na okładce pudełka, w którym znajdziemy płytę CD i rozrywkę na prawie trzy godziny. Oby tak dalej.

"Thorgal: Prawie raj, Trzech starców z krainy Aran"
Obsada: Jacek Rozenek (Thorgal), Maria Niklińska (Aaricia), Natalia Rybicka (Ingrid), Julia Kamińska (Skadia), Sylwia Nowiczewska (Ragnhilda), Grzegorz Rosiński (Hierulf), Jarosław Boberek (Jadawin), Marieta Żukowska (Strażniczka Kluczy), Mirosław Zbrojewicz (Karshan D'Urizen), Miłogost Reczek (Volsung de Nichor), Robert Czebotar (Sigurd)
W pozostałych rolach:
Krzysztof Banaszyk, Mariusz Bonaszewski, Sebastian Cybulski, Tomasz Sobczak, Łukasz Talik, Jan Janga Tomaszewski, Stanisław Elsner Załuski, Jacek Zawada, Wojciech Żołądkowicz
Narrator: Mirosław Czyżykiewicz
Koncepcja i produkcja: Sound Tropez
Reżyseria: Marcin Kardach
Adaptacja komiksu i dialogi polskie: Grzegorz Brudnik
Udźwiękowienie: Marcin Gontarz, Martyna Gromotka, Marcin Kardach
Muzyka: Audio Network
Miks: Krzysztof Podsiadło
Cena: 29,90 zł

1 komentarz:

  1. Pomimo pewnych zgrzytów, widać że jest to profesjonalne słuchowisko. I choć to wspaniałe, że tylko w Polsce ukazują się audiobooki komiksowe, osobiście traktuję je jako typowe "odgrzewanie kotletów". Bo w sumie do kogo to jest skierowane? Do fanów, którzy Thorgala znają na pamięć (to ja), czy zupełnie nowego odbiorcy?... Tylko, że ten ostatni raczej nie kupi tego audiobooka. Będzie wolał wydanie papierowe lub zupełnie inny tytuł "niekomiksowy". Tak mi się wydaje.
    Tak czy owak, brawa dla studia za wytrwałość!

    OdpowiedzUsuń