środa, 13 kwietnia 2016

Recenzja "Berserków"

"Przywodzisz mi na myśl upartą małą pajęczycę Hamingję, która koniecznie sama chce utkać nić swego przeznaczenia... Ilekroć Hamingji wydaje się, że skończyła tkać, jakiś większy owad rozdziera jej zbyt delikatne dzieło. Albo w sieć wpada ropucha, aby pożreć pajęczycę!" W ten nieco poetycki czy też wręcz eddaiczny sposób Yann niezwykle trafnie portretuje dorastającego Thorgala Aegirssona, a zarazem udowadnia, że poznał i zrozumiał przeznaczenie czarnowłosego młodzieńca. Dlatego też jestem zdania, że "Młodzieńcze lata" to najbardziej udana seria wchodząca w skład "Światów Thorgala", a dyptyk "Runa" i "Berserkowie" to najlepiej rozpisane albumy, jakie nie wyszły spod pióra Jeana Van Hamme'a.

Jako że "Runa" wytyczyła prostą ścieżkę dla kontynuacji, "Berserkowie" są komiksem nastawionym głównie na akcję. I dzieje się sporo. Francuskiemu scenarzyście dość gładko przychodzi rozpisanie wydarzeń, które przez jedną trzecią albumu dzieją się na ograniczonej przestrzeni, czyli dwóch drakkarach. Na pierwszym płyną wracający do siebie z bardzo cennym łupem (korona królów) i równie cenną zakładniczką (Aaricia) berserkowie, na drugim znajduje się grupa pościgowa. To właśnie na morzu, podczas szalejącego sztormu, ma miejsce scena sportretowana na okładce komiksu przez Grzegorza Rosińskiego. Thorgal daje w niej dowód odwagi, co sprzyja zacieśnieniu więzi między sojusznikami z przypadku, jakimi stali się pretendenci do ręki córki Gandalfa Szalonego. 

O ile jednak w pierwszym dyptyku "Młodzieńczych lat" w sposób naturalny to Thorgal wysuwał się na pierwszy plan, jako bohater stanowiący o losach podjętej przez siebie wyprawy, tutaj jest on jedynie jedną z kilku ważnych dla rozwoju wydarzeń postaci, od niego samego nie zależy już tak wiele, sam nie byłby w stanie przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. W tym miejscu aż ciśnie mi się na myśl porównanie młodych towarzyszy Thorgala do młodych towarzyszy Jolana. Na tym przykładzie widać, o ile lepszym scenarzystą od Yvesa Sentego jest Yann, który wykreował naprawdę wyraziste osobowości i potrzebował na to mniej czasu. Arlac, Draye, Ingvilda i Xia to nastolatki, które rozróżniam bardziej po wyglądzie niż osobowości. Zgoła inaczej jest z Sigurdem i Ratatöskiem.

W scenariuszu Yanna szczególnie podoba mi się to, co określiłbym jako pochwałę mądrości. Z jednej strony mamy bowiem do czynienia z czystą siłą reprezentowaną przez rosłych wikingów – w tym zwłaszcza przez berserków, ale również przez Sigurda i Runę – natomiast postaci pozbawione krzepy radzą sobie wcale nie gorzej, a wręcz biorą górę nad osiłkami. I tak oto zarówno Aaricia, Nigürd oraz Hierulf Myśliciel potrafią wyjść obronną ręką z opresji, gdzie na pierwszy rzut oka należałoby sile przeciwstawić siłę. Inteligencja i przebiegłość często decydowała o powodzeniu poczynań Thorgala, toteż cieszy hołdowanie właśnie tym przymiotom. 

Pewnego rodzaju przeciwwagą dla twardo stąpającego po ziemi scenariusza – przez co rozumiem brak jakichkolwiek elementów nadprzyrodzonych – jest bogactwo nawiązań do mitologii nordyckiej. Scenarzysta dosłownie daje popis erudycji, co rusz wkładając w usta bohaterów frazy świadczące o tym, że wszyscy wychowali się w kulturze skandynawskiej. Może nawet tej erudycji jest aż nadto i Francuz mógłby nią obdarować kilka albumów, a nie jeden, ale mnie tego rodzaju zabieg się podoba. Ponadto cieszy brak wymyślonych imion bogów Asgardu. Yann na szczęście zrezygnował z właściwego sobie zabiegu, choć wydaje mi się, że nawiązania do współczesności przemyca dosłownie w każdym komiksie, w takiej czy innej postaci. 

Naprawdę wyrazistą kreską Yann przedstawia Gandalfa Szalonego, choć jego przydomek równie dobrze mógłby brać się od innej cechy – podłości. Już na samym początku albumu jesteśmy świadkami krwawego odwetu króla pozbawionego korony na bogom ducha winnych jarlach, którym dane było doświadczyć pośmiewiska, na jakie wystawił się tracąc godność. Mam wrażenie, że Gandalf, jakiego poznaliśmy w "Zdradzonej Czarodziejce" nie był aż tak bestialski, aż tak zły, choć oczywiście posłanie na śmierć ukochanego swej jedynej córki było czynem nad wyraz okrutnym, bardziej nawet wobec młodej, zakochanej dziewczyny, niż wobec bękarta, którego postanowił się pozbyć. Okrucieństwo jest również cechą charakteryzującą Wściekłego Moldiego, przywódcę berserków. Obie te postaci sporo łączy i trochę szkoda, że nie dochodzi między nimi do bezpośredniej konfrontacji. 

Nade wszystko jednak są to wikingowie. Prawdziwi, tacy, jakich chcielibyśmy oglądać na planszach tej serii. Na szczęście w wikińskim anturażu rak ryba w wodzie czuje się Roman Surżenko, który przedstawia na rysunkach twardych ludzi północy, w przeciwieństwie do Giulio de Vity, portretującego zupełnie inny typ ludzi mający jedynie z nazwy uchodzić za Norsemenów. W "Berserkach" Rosjanin zdał kolejny sprawdzian rysując tak wiele kadrów i plansz dziejących się na morzu, choć mógłby zachować jednolity schemat kolorowania tarcz znajdujący się na burtach drakkarów. Oprócz tego dopatrzyłem się jednego błędu technicznego, mianowicie odmiennego sportretowania tej samej postaci w dwóch następujących po sobie albumach. Mam na myśli jednego z ludzi Moldiego, tego, który w "Runie" porwał Aaricię. Pewnie nie zwróciłbym na ten detal uwagi, ale Thorgal zapowiedział mu, że go znajdzie, co pobudziło mój apetyt na jakiś indywidualny pojedynek, do którego niestety ostatecznie nie doszło. Wiking ten jest do siebie zupełnie niepodobny – tutaj nosi długą brodę, a wcześniej miał jedynie delikatny zarost na twarzy. Jako że wydarzenia dzieli krótki odstęp czasu, nie da się tego wyjaśnić w żaden inny sposób, jak tylko przez małe niedopatrzenie. Poza tym album ogląda się z prawdziwą przyjemnością. 

Na przykładzie "Runy" i "Berserków" widać jak na dłoni, że eksplorowanie przeszłości Gwiezdnego Dziecka wypada na tę chwilę korzystniej niż przybliżanie dalszych losów jego samego (seria główna) oraz jego bliskich (dwie pozostałe serie poboczne). Nieustannie wydaje mi się, że dużą rolę odgrywa w tym przypadku ograniczenie swobody scenarzysty, który zagłębiając się w minione wydarzenia i zapełniając luki na osi czasu, jest zmuszony przestrzegać zasad integralności serii. Może właśnie dlatego przyszłości "Światów Thorgala" należy upatrywać raczej w one-shotach poświęconych postaciom drugoplanowym, które pojawiły się w "Thorgalu" na przestrzeni minionych lat. Pomysł ten – raz zaniechany – ma spore szanse na ujrzenie światła dziennego już w niedalekiej przyszłości... 

"Młodzieńcze lata" album 4: "Berserkowie"
Tytuł oryginalny: Berserkers
Scenariusz: Yann
Rysunek: Roman Surżenko
Tłumaczenie: Wojtek Birek
Wydawnictwo: Egmont Polska
Data publikacji: 04.2016
Wydawca oryginału: Le Lombard
Liczba stron: 48
Format: 21,5 x 28,5 cm
Papier: kredowy
Druk: kolor
Oprawa: miękka/twarda
Cena: 22,99 zł/29,99 zł


Komiks można kupić w:

14 komentarzy:

  1. Ach to intrygujące ostatnie zdanie...!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzi zapewne o tzw. Adventures of Drewniana Stopa.
      A najnowszy album oczywiście fajny. Pomysł z pojedynkiem na wystających wiosłach drakkaru - bomba! :-)

      Usuń
  2. Próbuję coś dodać, próbuję... i chyba nic kluczowego nie pominąłeś - zgadzam się w całej rozciągłości :) Jest dynamika, są mięsiste postaci, jest Thorgal, który wzorem normalnego nastolatka jest narwany. I pewnie dałby się głupio porąbać, gdyby nie towarzysze. Nie tylko Aaricia ma monopol na młodzieńczą głupotę. Tylko obuchem uderza coming out Sigurda i Runy - jak, skąd, co tak szybko? Łyżka dziegciu według mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, sprawy między Sigurdem i Runą zakliknęły nagle i za szybko. Coś mogło zaiskrzyć w poprzednim albumie w trakcie pojedynku. Ale i tak Yann to rozegrał zbyt prosto.

      Usuń
    2. Oj tam... Bo miłość prosta jest. Kochasz? Kocham. No to bęc! ;-)

      Usuń
  3. Jak dla mnie ta część przygód młodego Thorgala jest za bardzo przeładowana wydarzeniami. Za mało za to w niej samego głównego bohatera. Denerwują też te ciągłe okrzyki do bogów łącznie ze wspominaniem sutków czy cycków jakiejś bogini. Zgadzam się, że komiks narysowany jest bardzo sprawnie, no i ta świetna okładka mistrza Rosińskiego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z Tjallem za dużo tych wezwań do Bogów...Mam takie wrażenie że Yann pisząc scenariusz pisał podobnie jak scenarzysta ze słuchowisk Thorgala - jest nawoływanie do Bogini Ran,informacja Gandalfa że trzeba zrobić wyprawę na Baaldów...;))) Komiks mi się bardzo podoba jak i cała seria,która mam nadzieję nie zakończy się na 6 tomie bo możliwości jest bardzo wiele - ucieczka Slivii,Jorund Byk,Baaldowie,Solveig,nie kończył bym też motywów z Sigurdem i Runą...rysunkami jak zwykle u Surżenko jestem zachwycony:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, czy Sigurd i Runa wrócą. Na przykład w serii "Louve". Wszystko możliwe. Pewnie mają też dziecko.

      Usuń
  5. Dokładnie seria Młodzieńcze lata może być wstępem do historii w kolejnych seriach więc miejmy nadzieję że albumów będzie więcej

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się z przedmówcami.
    ...i jeszcze mała uwaga techniczna (i brak konsekwencji) - chodzi o Koronę Królów.
    W Berserkach korona ma kształt diademu: obręcz jest rozcięta z tyłu głowy.
    Tymczasem z albumu: "Aaricia" pamiętamy, że Hierulf Myśliciel wręczył Gandalfowi koronę z PEŁNĄ obręczą (nie rozciętą z tyłu).
    :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Chociaż w samym albumie: "Aaricia" również znajduje się pewna niekonsekwencja jeśli chodzi o Koronę Królów.
    Wiemy, że z przodu wieńczył ją okręg z dwóch zachodzących na siebie węży(? czy coś w tym stylu). Tymczasem brak tego pierścienia na głowie Gandalfa w dwóch kadrach na str. 25 (wyd. Orbita): w kadrach: 1 i 4.
    Brak też tej obręczy (pierścienia?) na planszy w Oczach Tanatloca - gdzie występuje twarz Gandalfa na tle wokół leżacego chorego Thorgala.

    OdpowiedzUsuń
  8. Seria powinna zakończyć się oczywiście sceną z Thorgalem prowadzonym do Skały Skazańców - wtedy historia zatoczy pełny krąg. Dziwne że nie ma w wiosce Jorunda, w nowelizacji jest obecny jako młody ale zadziorny dzieciak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowelizacji nie brałbym jako element kanonu.
      Natomiast może Yann szykuje pojawienie się Jorunda w wiosce jako punkt wyjścia do kolejnej historii?

      Usuń
    2. Zastanawiam się tylko czy Sigurd ma coś wspólnego z tym młodym człowiekiem który zarobił strzałę od Volsunga w "Trzech starcach z kraju Aran"? Myślę że raczej nie, bo tamten był nieco młodszy od Thorgala.

      Usuń