poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Recenzja albumu "Królestwo chaosu"

Podczas gdy Thorgal zmierza na pokładzie statku miecza do Bag Dadhu, podążając tropem czerwonych magów – porywaczy jego syna Aniela, a Jolan wypełnia kolejne misje zlecane mu przez Manthora – władcę Międzyświata, Louve trafia do cudownego królestwa leżącego na granicy świata chaosu i staje się istotną częścią knowań półboga o dużych aspiracjach. Scenarzysta Yann le Pennetier przy pomocy rysownika Romana Surżenki stara się uczynić czarnowłosą dziewczynę pełnoprawną bohaterką uniwersum wykreowanego przez Jeana Van Hamme'a i Grzegorza Rosińskiego. "Królestwo chaosu" domyka pewną całość, pierwszy tryptyk serii "Louve", dlatego jest to dobry moment na rozliczenie autorów z powierzonego im zadania.

Akcja komiksu zawiązuje się oczywiście wokół Louve i jej dzikiego oblicza wyzwolonego przez maga Azzalepstöna. Obie dziewczynki na własną rękę chcą wykraść ze świątyni wilka Fenrira odciętą prawicę boga Tyra, w czym każda ma swój cel. Niestety ich perypetie w królestwie chaosu są rodem niczym z przygodowej platformówki, to znaczy sporo się dzieje, ale niewiele z tego wynika, a na końcu oczekuje boss do pokonania. Bohaterki trochę na złamanie karku pędzą przed siebie, przemierzając świat pełen różnej maści potworów, między którymi w dynamicznym tle toczy się nieustanna walka. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że trudno tak naprawdę poczuć jakiekolwiek zagrożenie czyhające na dwie młodziutkie heroiny, ponieważ – co powtórzę i podkreślę zarazem – wszystko dzieje się zdecydowanie za szybko.

W królestwie chaosu doskonale czuje się Roman Surżenko. Jego bogata wyobraźnia i niezaprzeczalny talent jak za dotknięciem magicznej różdżki ożywiają świat opisany przez scenarzystę. Pojawiający się na planszach albumu Fenrir jest naprawdę przerażający, wszystkie inne fantastyczne stworzenia zaprojektowane z pomysłem, a smoki (o tak!) właśnie takie, jakich można się było spodziewać. Naprawdę dobrze ogląda się plansze rysowane przez rosyjskiego ilustratora, aczkolwiek wciąż mam nieodparte wrażenie, że postaci na jego rysunkach zastygają czasami w trochę zbyt teatralnych pozach. Nie zmienia to jednak w żadnym względzie mojej oceny jakości wykonywanej przez niego pracy. Surżenko wciąż udowadnia, że powierzenie mu roli rysownika dwóch serii pobocznych "Thorgala" było strzałem w dziesiątkę!

Tego samego nie powiedziałbym o decyzji Yanna, który pod koniec pierwszego albumu serii zdecydował się na rozdzielenie Louve na dwie postaci. O ile sam pomysł początkowo wydawał mi się ciekawy (zresztą nadal widzę w nim duży potencjał), o tyle już w drugim albumie można było zaobserwować, że w wyniku magicznego rytuału Azzalepstöna Louve nie straciła wiele ze swojej charyzmy czy nawet buty. Nawiasem mówiąc, jej buńczuczny charakter zarysowany został przecież tak naprawdę dopiero w "Raissie", co ani chybi miało dać podstawy ku temu, by dziewczynka zgodziła się na "wyzwolenie" od tego, co było w niej dzikie i brutalne. Już wtedy wizerunek Louve niekoniecznie pasował usposobienia, jakim cechowała się w głównej serii, ale zdawało się to być czymś uzasadnione, a scenarzysta wciąż miał u czytelników duży kredyt zaufania na to, co planował. Teraz wreszcie można dokonać całościowej oceny tego zamysłu i w mojej opinii nie jest on przekonywający. Jest tak przede wszystkim dlatego, że pozbawiona swojej mrocznej natury Louve jest w zasadzie – o dziwo! – silną, nieustępliwą i zdolną do podejmowania trudnych decyzji dziewczynką, która bez strachu w oczach przemierza z założenia budzące grozę królestwo Fenrira (chociaż w "Raissie" mag wyraźnie powiedział: "Od tej chwili nie jesteś nawet w stanie zabić delikatniej ważki"), natomiast jej dzikie oblicze jest po prostu przebraną w wilczą skórę i umorusaną dzikuską, która – jak się okazuje – nie ma nawet prawa być tak brutalna, jak można to sobie wyobrażać. Nie wiem, czy to oczekiwania przerosły efekt końcowy, ale coś chyba po prostu nie do końca zagrało i nawet próby odnoszenia się do klasycznej koncepcji id, ego i superego na niewiele się zdają, aczkolwiek chyba całkiem dobrze pasują do zamysłu scenarzysty.

Jeśli już jesteśmy przy freudowskiej psychoanalizie, Yann stosunkowo dużo miejsca w swoich scenariuszach poświęca popędom. Dobrze widać to na przykładzie Aaricii. Komiks zaczyna się od momentu, w którym zrozpaczona bohaterka rzuca się z klifu do morza (popęd śmierci), nie mogąc znieść tego, że jej ukochany Thorgal nie żyje. O zgrozo, jej patetyczna mowa z początku albumu sprawia, że człowiekowi krew zaczyna gotować się w żyłach... Oto dumna księżniczka Wikingów, która przemierzyła pół świata, stawiając czoła między innymi niebezpieczeństwom Krainy Qa czy upadlającej służbie na zamku Shaigana Bezlitosnego, plecie androny i w teatralny sposób rozpacza po rzekomej stracie męża, zapominając o całym świecie. Co więcej, Aaricia wierzy w to, że jej córeczka Louve również zginęła (co jest o tyle niezrozumiałe, że w poprzednim albumie Vigrid dał jej jasno do zrozumienia, co się z nią stało). Wszystko to oczywiście ma na celu, by wykazać się mógł się chyba najbardziej irytujący bohater w historii całej sagi, czyli Lundgen, pyszałek i amant od siedmiu boleści zalecający się do Aaricii. To on przecież zmusił kupca Sardhama El Kadhera do skłamania na temat śmieci Thorgala. Przyznam, że Yannowi udało się wykreować bohatera, który wreszcie wywołuje większe emocje, szkoda tylko, że jednocześnie robi idiotkę z dorosłej kobiety i matki dwójki dzieci (w tym miejscu nawiązując do popędu życia).

Trudno mi niestety wejść tutaj w polemikę z Yannem, bez zdradzania pewnych kluczowych elementów fabuły, ale chętnie poruszę całkiem oczywistą kwestię. Otóż wszystkie podejmowane przez bohaterów decyzje mają swoje konsekwencje – większe lub mniejsze. Na przykład w "Trzech starcach z kraju Aran" Aaricia, odcinając naszyjnik Thjazi, matki leśnych elfów, "skazała" samą siebie na zostanie królową krainy Aran. a Thorgala na pełną trudności misję w celu ocalenia jej z rąk Życzliwych/Dobroczyńców. Z kolei Thorgal, decydując się na wymazanie swojego imienia z granitowego kamienia znajdującego się w niewidzialnej fortecy, nie tylko skazał kochająca żonę i stęsknione dzieci na zbyt długą rozłąkę, ale też spłodził jeszcze syna z Kriss de Valnor. Ważne jest, aby scenarzysta zdawał sobie sprawę z konsekwencji czynów, jakie popełniają prowadzeni przez niego bohaterowie. Są rzeczy, których skutki da się odwrócić oraz takie, których cofnąć się nie da. I tak jak czar Życzliwych/Dobroczyńców prysł, i tak jak Thorgal odzyskał swoje imię, tak już nieodwracalnym następstwem utraty pamięci były narodziny Aniela. Czy zatem Yann celowo igra losami bohaterów, chcąc tym samym zszokować czytelników? A może faktycznie przyświecają mu słowa: "Thorgal" to «Dallas» w świecie fiordów"?

W moim odczuciu Yannowi zbyt łatwo przychodzi redefiniowanie natury postaci, których tożsamość kreowana była na przestrzeni wielu lat. To przecież Yann zmienia Strażniczkę Kluczy w pełną chuci kobietę (znowu popęd życia; "Dłoń boga Tyra"), czy też "ujawnia", że pierwszą kochanką Thorgala wcale nie była Aaricia (popęd życia raz jeszcze; "Trzy siostry Minkelsönn"). Tego typu decyzje mają jednak ogromne znaczenie, ponieważ obarczone są konkretnymi konsekwencjami – może i są odważne, na swój sposób ożywiają sagę, ale jednocześnie stoją w dość silnej opozycji do tego, co przez lata kreował Jean Van Hamme. I tak oto, moim skromnym zdaniem, Louve nie zachowuje się tak, jak przystało na córkę Thorgala. Naprawdę przykro stwierdzić, że chociaż dziewczynka tęskni za ojcem, zastanawia się, co ten zrobiłby na jej miejscu, nie umie okazać się go godna. A może po prostu nie umie tego sprawić scenarzysta? Odwaga to przecież nie wszystko, czym cechował się Thorgal... Ktoś mógłby w tym miejscu powiedzieć, że nie chce czytać o przygodach małego Thorgala w spódnicy, że oczekuje nowej, wyrazistej postaci. To zrozumiale, ale przecież "Światy Thorgala" mają być nośnikiem tych samych wartości, które uczyniły z serii Jeana Van Hamme'a i Grzegorza Rosińskiego ponadczasowa sagę rodzinną. Po lekturze "Królestwa chaosu" nie jestem o tym już tak bardzo przekonany. Deklaracje autorów to jedno, natomiast liczą się przede wszystkim efekty ich pracy.

Nie chciałbym być uszczypliwy, ale tytuł trzeciego albumu serii poświęconej przygodom córki Thorgala nasuwa mi pewne skojarzenia z tym, co dzieje się na jej planszach, to znaczy odczuwam pewnego rodzaju chaos. Yann jest wprawnym scenarzystą i widać na pierwszy rzut oka, że bez problemu przychodzi mu rozpisanie scenariusza kolejnego albumu osadzonego w uniwersum "Thorgala", dobrze się to czyta, ale kierunek, w którym poprowadził tryptyk poświęcony mitycznej prawicy boga Tyra wydaje mi się może nie tyle do końca nieprzemyślany (chociaż można doszukać się w nim pewnych niespójności czy skrótów), co pozostawiający trochę zbyt wiele niejasnych dla mnie, czy też po prostu niezrozumiałych rozwiązań fabularnych, szczególnie tych, które związane są z charakterem tego uniwersum. Całość wydaje mi się być zlepkiem kilku naprawdę ciekawych pomysłów, które jakoś udało się zebrać w jedną całość, niestety z dość oczywistym finałem. Koniec końców to chyba właśnie "Królestwo chaosu" jest jak dotychczas najsłabszą częścią serii.

Dzieląc się swoimi wrażeniami z lektury komiksu, zdaję sobie sprawę z tego, że jestem surowy w swojej ocenie. Mówiąc szczerze, o ile ilustracje Romana Surżenki od samego początku przyciągają mnie do "Louve", o tyle Yann niejako z premedytacją stara się być miejscami aż nadto kontrowersyjny i wydaje mi się, że piętno, jakie chce odcisnąć na serii, może być w pewnym momencie zbyt bolesne dla fanów, a trudno wyobrazić sobie, żeby ktoś mógł je potem w cudowny sposób usunąć, tak jak Jolan usunął piętno wygnańców z policzka Aaricii. Zdaniem podsumowania, "Królestwo chaosu" nie do końca spełniło moje oczekiwania (przede wszystkim liczyłem na bardziej spektakularne zwieńczenie historii), co więcej sprawiło, że z pewną obawą podchodzę do tego, na co francuski scenarzysta jest jeszcze gotów się odważyć.


"Louve" album 3: "Królestwo chaosu"
Scenariusz: Yann
Rysunek: Roman Surżenko
Tłumaczenie: Wojtek Birek
Wydawnictwo: Egmont Polska
Data publikacji: 04.2013
Wydawca oryginału: Le Lombard
Liczba stron: 48
Format: 21,5 x 28,5 cm
Papier: kredowy
Druk: kolor
Oprawa: miękka/twarda
Cena: 22,99 zł/29,99 zł

19 komentarzy:

  1. Jeżeli to jest "Dallas", to ja niecierpliwie czekam na odcinek "Who shot JR?" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem po jednoczesnej lekturze "Królestwa chaosu" oraz "Asgarda". Wielka szkoda, że wydawca nie zdecydował się na publikowanie przygód drugoplanowych postaci.
    Może to problem tytułów z królestwem w tytule, bo ten album jest chyba jeszcze gorszy niż "Królestwo pod piaskami".

    OdpowiedzUsuń
  3. UWAGA SPOILER!!!
    Nie wierzę, że z Aarici zrobili tanią zdzirę, która zamiast być w żałobie, oddaje się pierwszemu lepszemu frajerowi!
    KONIEC SPOILERA
    Przepraszam za ostre słowa, ale jestem zdruzgotany tym faktem, to chyba sen...!

    OdpowiedzUsuń
  4. Yann wcale nie pokazał że jest dobrym scenarzystą. Gdyby tak było potrafiłby się wpisać w styl sagi nie niszcząc ich podstaw. A tak pokazał tylko, że nawet w świecie komiksu nie ma już miejsca na ideały.

    Nie istotna jest zdrada, ale moment kiedy on następuje: czy wyobrażacie sobie nawet w realnym świecie, że matka która zawszę potrafiła wyjść na przekór przeciwnością, która mimo straty męża walczyła zawszę o swoje dzieci, nagle zapomina o tym wszystkim, wskakuje do łóżka jakiegoś obwiesia i co już świadczy o wybaczcie: głupocie Yanna - wita ją z jakimś takim zbyt małym wg mnie entuzjazmem. Ostatnie sceny wyglądają tak jakby Yann uznał, że nie jest w stanie sprostać tej serii, że trzeba wszystko przewrócić do góry nogami i zbudować coś innego.

    Kilkanaście lat ktoś inny budował tą serię, by w ciągu paru miesięcy ktoś inny burzył wszystko: mam nadzieję, że główna seria uzna ten epizod za sen.

    Ps. Niestety w mojej opinii kolejnym spodziewanym aktem serii będzie ciąża Aarici, Louve będzie spółkowała z jakimś wilkiem ( czemu nie) a Thorgalowi zaczną podobać się mężczyźni.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się z przedmówcami. To straszne, że scenarzysta przewraca "do góry nogami" porządek moralny w świecie Thorgala. Jeżeli przez to miało to być atrakcyjne...ech brak słów. Z drugiej strony to tylko komiks, ale zbyt długo ktoś budował świat Thorgala, by ktoś to niszczył w taki sposób. Jeżeli Aaricię miał spotkać taki los, to dlaczego w tak prosty sposób, wszystko co było do tej pory zostało przekreślone? Jeżeli tak ma wyglądać "ożywianie" serii pobocznych Thorgala, to ja dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  6. Miejmy nadzieję, ze tylko Yann probuje nas czyms zaskoczyc. I to celowy zabieg... Chociaz mozna sie połudzić.

    OdpowiedzUsuń
  7. "tiago06" nie masz co się łudzić. Dużo interesujących rzeczy można było się dowiedzieć, podczas spotkania online z fanami w Marsylii. Zapowiedział że to jest jego wizja artystyczna w jakim kierunku pójdzie komiks.Nigdy nie przepadał za postacią Aarici jaka wcześniej była wykreowana. Zapowiedział że zmiany są konieczne do odświeżenia skostniałej serii.I nie ma zamiaru tworzyć amerykańskiego happy endu. Tak że Thorgal już przegrał na starcie u mnie i więcej już nie kupuje.

    OdpowiedzUsuń
  8. http://www.facebook.com/pages/Nie-przeciwko-niszczeniu-Thorgala/112844622219110. Głos sprzeciwu przeciwko niszczeniu tej pięknej serii

    OdpowiedzUsuń
  9. Komiks byłby lepszy, gdyby wyciąć całą historię Aaricii. Rzeczywiście, scenarzysta zrobił z niej pustą babę, choć wiadomo, że w kilku wcześniejszych albumach (seria Qa, "Strażniczka kluczy" do "Klatka", "Barbarzyńca" - "Kriss de Valnor") mimo przeciwieństw losu i "śmierci" bądź bliskiej śmierci Thorgala, Aaricia pozostawała twarda i niezłomna. Być może, najzwyczajniej w świecie, pękła, psychicznie się załamała i stąd taka reakcja.... Nie wiem... ale jakoś trudno mi to przełknąć.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dżizas jakie te wasze komentarze są katolickie! Moralność i takie tam bla bla bla. Dziś mamy inne czasy - obejrzyjcie którykolwiek serial na HBO z gatunku history czy historical fantasy. Gdzie po konsultacjach z historykami i antropologami kultury próbuje się odtworzyć realia. Jaka moralność? Zobaczcie Rzym gdzie wreszcie spróbowano spojrzeć na życie społeczne z punktu widzenia naszej obecnej wiedzy o moralność ludzi z tamtych czasów. Gdzie katolicka monogamiczna moralność u wikingów? Proszę was!
    Yann próbuje iść z duchem czasu - może robi to zbyt brutalnie, nie wiem - zwłaszcza, że seria ta jest adresowana do 15 latków, ale jak się komuś nie podoba - to nie powinien czytać.
    A co tych ideałów, które niby ma zachować komiks - o nie, jeśli ma tak być to niech lepiej nie wydają już komiksów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OK, kupuję ten argument, że w serialach HBO czy innych nie ma takiej moralności jak w "Thorgalu", bo sam lubię takie motywy (tutaj warto by było wspomnieć serial "Wikingowie" History Channel), ale właśnie "Thorgal" miał być czymś wyjątkowym, w zalewie brutalnych rozwiązań -- tego oczekujemy od tej serii, że nie musi iść za trendami czy gustami, że ma być brutalnie i że ma być niemoralnie, tyko że ma być ekspozycja wartości, które jednak podświadomie wszyscy preferujemy... czyż nie?

      Usuń
    2. Kilka lat temu na jakimś forum Thorgalowym przeczytałem, że seria upadła ponieważ główny bohater zamienił się w "pipę", która nie potrafi zastrzelić z łuku swojego oponenta, a we wcześniejszych albumach to robił...
      No więc nie wiem - trzeba znaleźć złoty środek, co JVH udało się zrobić i utrzymać, aż do co-najmniej 16 jeśli nie 19 albumu głównej serii. Potem Thorgal zaniżył wiek odbiorców i stał się jakimś periodykiem
      przygodowo-edukacyjnym. A kiedy Sente napisał trylogię RPG Jolana - miałem wrażenie, że to upadek totalny. A te spin-offy wreszcie dodają troszkę pieprzu do tej historii... Przyprawy której brakowało od dobrych 10-15 lat!

      Usuń
  11. Cały komiks w skali 1-6 na 3-...ale z ostatnią stroną 1!!! Ok można jeszcze zrozumieć że Aaricia przesłała się z Lundgenem po śmierci Thorgala, rozpacz,załamanie itd....ale nie wie co dzieje się z jej córką i zamiast robić wszystko żeby ją odnaleźć to p%&@* się w tym czasie-całkowite odwrócenie charakteru postaci...liczę na to że jest to właśnie klątwa Azzalepstona...klątwa,która zmienia postępowanie Aarici i zmieni postępowanie Louve że będzie chciała zabić Thorgala,w przeciwnym razie jest to co najmniej bardzo przykra zmiana ideałów,które niósł ze sobą ten komiks...

    OdpowiedzUsuń
  12. Przekreślacie serię bo drugoplanowa pindzia bez charakteru podała jakiemuś oborowemu sromix bez wcześniejszego rozwodu?
    W jakim kraju ja żyję?

    Piszcie petycję żeby autor się wyspowiadał... pffff

    OdpowiedzUsuń
  13. to nie chodzi o to że ktoś jest zażenowany z powodu przespania się postaci jak to napisałeś drugoplanowej z Lundgenem tylko o całkowitą zmianę charakteru postaci,za chwilę Thorgal może sobie olać ratowanie Aniela i pójść do domu rozpusty w Bagdaghu,a Jolan wykorzystać swoją moc do zabijania przeciwników dla przyjemności...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja z zupełnie innej beczki. Praca Surżenki mnie zachwyca, z jednym wyjątkiem.
      Strażniczka kluczy od początku wyglądała źle, a z każdym rysunkiem jest coraz gorzej. Tak źle, że aż boli. Dodając do tego wydarzenia scenariuszowe to już jest zupełnie inna postać niż u poprzedniego duetu autorów.

      Usuń
    2. Tak masz racje ja sie zlapalam na tym ze kupuje kolejne czesci tylko po to by je kolekcjonowac jak znaczki ....

      Usuń
  14. ja czekam na przygody ,,drugiego ,,Jolana w odleglej przyszlosci...Seria odpryskowa z duza doza fantastyki

    OdpowiedzUsuń