czwartek, 11 kwietnia 2013

Wywiad z Grazą

fot. Mikołaj Ratka
Grażyna Fołtyn-Kasprzak, znana lepiej pod pseudonimem Graza, jest kolorystką komiksów. W swoim bogatym dorobku artystycznym ma między innymi współpracę z Grzegorzem Rosińskim przy serii "Thorgal" (od albumu "Niewidzialna forteca" do albumu "Kriss de Valnor") i Zbigniewem Kasprzakiem (jej małżonkiem obecnym na zdjęciu obok) przy serii "Halloween blues". Podjęła się również położenia kolorów na "Szninklu". Obecnie koloruje dwie serie wchodzące w skład "Światów Thorgala": "Kriss de Valnor" i "Louve". Graza zgodziła opowiedzieć trochę o swoim zawodzie:

Proszę powiedzieć, jak to się stało, że została Pani kolorystyką komiksów?

Często naszym losem rządzi przypadek. Podczas jednej kolacji u nas, już w Brukseli, Kasia Rosińska miała taki pomysł, żebym robiła kolor do "Sioban". Oczywiście wcześniej zawsze pomagałam mojemu mężowi przy kolorze, ale nigdy nie brałam tego na serio… Po "Sioban" był "Thorgal", "Szninkiel", 20 albumów mojego męża - uzbierało się tego około 70 albumów i myślę, że mogę się uważać za kolorystkę komiksów.

Jak doszło do tego, że zajęła się Pani kolorami właśnie w "Thorgalu"?

Grzegorz był zadowolony z rezultatu, choć wcześniej praktycznie zawsze kolorował swoje albumy sam. To jest bardzo męczące dla rysownika, który jak już dobrnie do 46 strony albumu, musi jeszcze trochę powalczyć z kolorem. W efekcie jest to dość pracochłonne i czasochłonne zajęcie. Angażując mnie, Grzegorz zyskiwał na czasie, co pozwalało mu utrzymywać rytm wydawniczy. 

Znała Pani wcześniej tę serię, czy był to pierwszy kontakt z "Thorgalem"? 

W domu zawsze było dużo różnych komiksów, "Thorgala" czytała nasza córka.

Ma Pani swój ulubiony album "Thorgala"?

Nie, całą serię darzę dużym sentymentem, ale nie mam żadnych preferencji. 


Który z albumów serii kolorowało się Pani najlepiej, a który sprawił najwięcej trudności?
 
Tu raczej chodzi o klimat albumu, który bardziej lub mniej pobudza wyobraźnię. Stopień trudności jest zawsze taki sam, tylko przyjemność może być większa lub mniejsza. Pamiętam, że praca nad albumem "Piętno wygnańców" sprawiła mi dużo przyjemności. 

Była Pani zawiedziona tym, że począwszy od albumu "Ofiara" Grzegorz Rosiński zmienił styl, pozbawiając Panią możliwości pracy nad "Thorgalem"?
 
Zawiedziona? Nie, absolutnie. Grzegorz od pewnego czasu narzekał, że męczy go rysunek czarno-bialy, marzyło mu się malowanie. A ja bez pracy nie zostałam, miałam inne albumy do kolorowania.

A jakie uczucie towarzyszyło Pani, kiedy okazało się, że będzie Pani mogła wziąć udział w projekcie "Światy Thorgala", a zatem wrócić do uniwersum, w którym pracowała Pani przez wiele lat?
 
Takie kilkuletnie rozstanie z "Thorgalem" bardzo dobrze mi zrobiło i przyznaję, że z ogromną chęcią wróciłam do jego świata. 

Czy mogłaby Pani opisać, jak wygląda warsztat pracy kolorystki komiksu?
 
Takich kolorystów jak ja jest już coraz mniej. To znaczy za biurkiem, z pędzlami, gwaszami, akwarelami, paletami, przy lampach ze światłem dziennym (żeby światło nie zmieniało koloru) itp. Praca ręczna, czasem po 6-8 obrazków na jednej stronie w skali 1:1 maluję na tzw. bleus, czyli stronach albumu przygotowanych przez fotograwera na dobrym papierze i w formacie identycznym jak w albumie, kreska jest szara. Dopiero po przyłożeniu przezroczystego filmu z czarną kreską rysunku widać efekt finalny.

W jaki sposób dobiera Pani konkretne barwy w komiksie, na przykład to, jakiego koloru mają być chociażby ubrania bohaterów albo przedmioty, którymi się posługują?
 
Czasem są jakieś wskazówki scenarzysty, typu: złota zbroja albo czarny płaszcz. Reszta zależy wyłącznie ode mnie, a ja kieruję się nastrojem sceny, jaki chcę uzyskać, charakterem postaci, światłem, jakie planuje na daną sekwencję, no i przede wszystkim kreską rysownika. Staram się zawsze pomagać rysunkowi, a nie szkodzić. W pejzażach jest to głębia, perspektywa powietrzna, operowanie kolorem jest bardzo ważne.

Czy rysownicy (w tym przypadku Giulio de Vita i Roman Surżenko) mają na to jakiś wpływ?
 
Nie, im są odsyłane przez redakcję skany skończonych już plansz, po czym najczęściej dostaję od nich serdeczne podziekowania za kolor. Naprawdę. Czasem mają jakąś prośbę, ale - szczerze - żadnych uwag i poprawek nie było do tej pory.
 
Ma Pani z nimi w ogóle kontakt pracując nad ich planszami? Dochodzi do wymiany uwag na temat koloru?
 
Mam kontakt mailowy. I świadomość, że w razie potrzeby można się szybko skontaktować. Giulio znam od dość dawna, bo już wcześniej pracował dla Le Lombard i widuję go czasem 2-3 razy do roku na licznych festiwalach komiksów we Francji, Romana natomiast poznałam dopiero 3 miesiące temu w Wersalu.

Jak długo kładzie się barwy w albumie komiksowym i od czego to zależy?

Na ogół dostaję plansze partiami, czasem po kilka czasem po kilkanaście, zwłaszcza Giulio tak pracuje. Teoretycznie to wydłuża czas. Ostatni album Romana dostałam w komplecie: 46 stron i tak jest lepiej, bo można od razu ogarnąć całość. Zawsze maluję kilka stron składających sie na jedną sekwencję, ale średnio schodzi mi około 1 dzień na stronę, czyli półtora miesiąca najmniej cały album. Zależy to od stopnia skomplikowania rysunków. Strona z pejzażem, scenki rodzajowe, bitwy z dużą ilością detali - takie
sceny są bardziej pracochłonne niż na przykład zblizenia twarzy, mur z oknem itp. 


Miała Pani dowolność w budowaniu kolorystycznego klimatu serii pobocznych "Thorgala", czy zostało to Pani w jakiś sposób narzucone? 

Prośba była jedna, żeby zachować styl malarski taki jak w "Thorgalu". Jeśli nie ma żadnych wskazówek w scenariuszu, to ja decyduję o nastroju kolorystycznym sekwencji . Scenarzyści często zapominają o "upływie czasu" i dlatego czasem warto dodać wschód albo zachód słońca, na przyklad.

Gdyby miała Pani dokonać porównania, które rysunki koloruje się Pani lepiej/łatwiej: Giulio de Vity czy Romana Surżenki? I dlaczego?
 

Obaj są znakomitymi rysownikami, a to, że są tak różni, tylko urozmaica moją pracę. Na pozór Giulio jest łatwiejszy, jego kreska jest bardziej swobodna, ale czasem zmuszona jestem "reperować" jego niedociągnięcia, zdarzają mu się też kadry bez dekoru i wtedy mus go domalowywać. Rysunek Romana jest niezwykle precyzyjny, szczegółowy, zbyt drobiazgowy. Roman pracuje niezwykle cienką kreską i to zmusza mnie do ogromnej precyzji.

Woli Pani, kiedy rysownik zostawia kolorystce więcej wolnego miejsca na planszy, na przykład niekoniecznie definiując tło, czy raczej pasuje Pani bardziej przestrzeń ograniczona przez kreski?
 

Wie Pan co, wolę jak jest narysowane to, co ma być narysowane, aby historia była sensownie opowiedziana.

Co Pani myśli o kolorowaniu komiksów przy użyciu komputera?

Myślę, że większość kolorystów pracujących na komputerze nie ma pojęcia o malowaniu. Opanowali program i triki, którymi wszyscy posługują się tak samo co w efekcie pozbawia album indywidualności. Ale znam również takich, co są mistrzami w swoim gatunku i robią cudowny, nieporównywalny kolor. Jedno jest pewne: kolor na komputerze jest tańszy, można zrobić 3 do 5 plansz dziennie, w wielu przypadkach są to decydujące argumenty. Każdy ma swoje ulubione narzędzie pracy, ja jestem zwolenniczką rękodzieła. Mieszanie farb na palecie i rozkładanie ich na papierze to zupełnie co innego niż klikanie na komputerze. Obecnie zaczyna się ogromny come back koloru tradycyjnego. Ale podkreślam raz jeszcze, komputer to tylko narzędzie pracy i nie jest ważne czym, ale jak jest pomalowany album.


Roman Surżenko w "Młodości Thorgala" kolory nałożył sam, właśnie przy użyciu komputera. Dlaczego to nie Pani zajęła się kolorami w tym komiksie i jak ocenia Pani efekt końcowy? 

Roman bardzo chciał spróbować sam zrobić kolor do "Młodości Thorgala". Jak mi sam powiedział, teraz żałuje, że się aż tak upierał. Ja, oprócz wiatów Thorgala", maluję również dla innych rysowników i przede wszystkim dla mojego męża Kasa, i niestety terminy bardzo często się nakładają, więc bardzo mi pasowało, że nie będę musiała w pośpiechu malować jeszcze jednego albumu.

Komputerowe programy graficzne są coraz lepsze, imitują co raz lepiej efekty uzyskiwane w naturalnych warunkach. Pani zdaniem kolor nakładany komputerowo wyprze w przyszłości kolor nakładany ręcznie?

Moim zdaniem technologia wyprze wszystko, co ludzkie… Przez Skype'a i komórki ludzie przestają się już spotykać, bo im się wydaje, że są stale w kontakcie z kimś, a w efekcie są sami. Jedni lubią starocie i gromadzą przedmioty "z duszą" , inni wolą plastiki… Ja osobiście wolę spacer z psem w deszczu, niż Thaiti na ekranie… To jest kwestia upodobań. Użył pan zwrotu: "programy imitują... No właśnie, to jest trochę oszustwo. Ja do tej pory - szczerze mówiąc - nie bardzo rozumiem, po co udawać, ze coś jest malowane na płótnie, jeżeli nie możemy zobaczyć, dotknąć obrazu, bo takowy nie istnieje…Tak myślę, że rysunek na papierze, kolor ręcznie malowany, obraz, że to wszystko stanie sie luksusem i rzadkością.

Czy w takim wypadku zastosowanie techniki couleur directe, czyli malarski kierunek, w którym poszedł zarówno Grzegorz Rosiński, jak również Pani małżonek Zbigniew Kasprzak, jest szansą na zachowanie - nazwijmy to - klasycznej plastyki w komiksie? 

Couleur directe oznacza, że kolor nakładany jest bezpośrednio na plansze oryginalne, czyli innymi słowy plansze oryginalne są w kolorze. Grzegorz nie używa kreski, od razu malując sceny, z kolei Kas rysuje album czarno bialy, plansze są skanowane do wydania czarno-białego, następnie do nas wracają i są malowane akwarelą. Efekty są całkowicie odmienne w obu przypadkach i myślę, że każdy sobie wybiera taką technikę, jaką lubi i jaka jest odpowiednia do opowiadanej historii.

Dziękuję za rozmowę.

5 komentarzy:

  1. Fajny wywiad. Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kasia Rosińska ? chyba Kazia
    ---
    wywiad świetny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasia -- tak zwracali się do niej najbliżsi

      Usuń
  3. popieram! bardzo przyjemny wywiad!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dwie rzeczy związane z kolorowaniem komiksów z Thorgalem:
    1. Delikatnie mówiąc Rosiński strasznie wieszał psy na sposób tworzenia komiksów w USA - osobno szkic, osobno tusz, osobno kolor. A jednak sam (chyba) musiał korzystać z pomocy kolorysty.
    2. Dlaczego Thorgal Grazy ma piwne oczy? Ja się pytam!

    OdpowiedzUsuń