Grzegorz Brudnik na co dzień pracuje jako copywriter. Właśnie
skończył swoją debiutancką książkę - thriller kryminalny. Grzegorz jest również autorem scenariusza do dźwiękowej adaptacji "Thorgala", która została wyprodukowana przez studio Sound Tropez. Oto, czego udało się od niego dowiedzieć na temat tego przedsięwzięcia.
Przyznaj,
ile razy ponownie przeczytałeś "Zdradzoną czarodziejkę"
i "Wyspę lodowych mórz", nim wziąłeś się zapisanie
scenariusza na potrzeby słuchowiska?
Raz. Ale nie
tylko "Zdradzoną czarodziejkę" i "Wyspę...",
tylko cały cykl. Pisząc scenariusz do słuchowiska trzeba przełamać
kilka barier, które stawia ograniczona forma komiksu. Przede
wszystkim należy wypełnić czymś komiksowe skróty fabularne (w
jednej ramce Thorgal idzie pod górę, w drugiej na nią dociera, a
ja muszę napisać, co się działo, co czuł i co myślał po
drodze). Trzeba zatem zadbać o to, by to, co wymyślasz nie stało w
sprzeczności z tym, co nastąpi w późniejszych odsłonach
oryginału. Podam Ci przykład. Jeśli piszę scenę, w której
Bjoern wybucha gwałtowną nienawiścią do Thorgala, to muszę
wiedzieć, z czego ona wynika. A prawdziwe światło na to rzuca
dopiero czternasta w serii "Aaricia".
Towarzyszyła
temu jakaś trema?
Nie.
Dlaczego? Raczej duma i ogromna radość. Do takich tematów należy
podchodzić z szacunkiem, ale bez strachu.
Jak to
się w ogóle stało, że studio Sound Tropez powierzyło Ci to
zadanie?
Bo po prostu
musiało. Jeśli wierzyć w przeznaczenie, to mieliśmy tutaj próbkę
jego potęgi. Pierwszy raz o słuchowisku na podstawie "Thorgala"
zamarzyłem, gdy usłyszałem zrealizowaną w podobnym stylu Trylogię
Husycką Sapkowskiego. Podczas jakiegoś komercyjnego projektu w
Sound Tropez dostałem w prezencie "Żywe Trupy". Po
przesłuchaniu napisałem do studia maila z propozycją zrobienia w
ten sposób "Thorgala". I niedługo potem otrzymałem od
Michała Szolca odpowiedź, że właśnie załatwili do tego prawa.
Krótko mówiąc, od dawna myśleliśmy o tym samym. Napisałem
krótką próbkę tekstu, Michał uznał, że jest fajna i zabraliśmy
się do roboty.
Znasz
książkową adaptację "Thorgala" autorstwa Amelie Sarn?
Słyszałem
o niej, ale nie czytałem. Nawet chciałem ją kupić przed
rozpoczęciem prac, ale potem uznałem, że wolę to zrobić po
swojemu, bez sugerowania się innymi pracami o uniwersum. Znam opinię
na temat tej książki, wiem, że fani Thorgala jej nie lubią, ale
nie zamierzam krytykować czegoś, czego nie znam.
Książka
czy słuchowisko, w obu tych przypadkach słowo musi zastąpić
obraz. To możliwe?
Wszystko
jest możliwe. Bardziej właściwym pytaniem jest, czy da się to
zrobić dobrze. Ale wydaje mi się, że nam się udało.
Trudniej
było Ci opisać słowem to, co narysował Grzegorz Rosiński, czy
wzbogacić słowem to, co napisał Jean Van Hamme?
To trochę
to samo, bo przecież Rosiński narysował to, co Van Hamme wymyślił.
Musimy pamiętać, że praca autora to nie tylko słowa w dymkach,
ale przede wszystkim cała historia. Ja nie dzieliłem tego na obraz
i tekst. Mogę jednak powiedzieć, że opisywanie obrazów
Rosińskiego było potężnym wyzwaniem. To jest absolutny mistrz
świata, każda, nawet najmniej ważna z punktu widzenia fabuły
ramka, to osobne dzieło sztuki. Cała stylistyka, jaką sobie
przyjęliśmy wynika z chęci dopasowania poetyki słowa i dźwięku
do poetyki obrazu.
A co
sprawiło Ci największą trudność w przenoszeniu komiksu na
scenariusz słuchowiska? Był może jakiś konkretny fragment?
Jest kilka
takich rzeczy. Na pewno to, co już mówiłem, czyli dopasowanie
narracji do poetyki wizualnej. Rozwijanie fabuły. Czasami blokowałem
się na kilka godzin rozważając, czy moje pomysły mieszczą się w
charakterystyce postaci. Czy w ogóle mieszczą się w
charakterystyce epoki. Kartka przyjmie wszystko, ale Michał Szolc
nie :) A tak na poważnie, staraliśmy się jak najwierniej
odwzorować tamte realia i osadzonych w nich bohaterów. Jeśli
chodzi o technikalia, w komiksach często następują przeploty
miejsca akcji – jak choćby podczas sceny zaślubin Thorgala i
Aaricii. Słuchowisko to medium, które bardzo źle znosi takie
zabiegi. Fabuła się rozsypuje i robi się bałagan. Musiałem więc
trochę poprzesuwać kolejne zdarzenia, z niektórych ramek
zrezygnować i zastąpić je czym innym. Ale nie nazwałbym tego
trudnością. Raczej wyzwaniem.
W moim
odczuciu, Thorgal, jakiego słyszymy, dużo ironizuje. Jego rozmowy
ze Slivią opierają się na przepychankach słownych. To celowy
zabieg? Z czego wynikał?
Celowy i po
prawdzie w pierwszej wersji był jeszcze bardziej wyraźny. Na
szczęście Piotrek Rosiński czuwał i szybko postawił mnie do
pionu. W moim odczuciu w pierwszych częściach Thorgal był nieco
zbyt porywczy i agresywny, w stosunku do dalszych części. Chciałem
tę agresję zamienić w ironię, ale to był duży błąd. Nie wolno
tak ingerować w zamierzenia autora. Dlatego ostatecznie powstała
wersja dużo bardziej "miękka". Tym niemniej w kolejnych
albumach mamy sporo dowodów na to, że Thorgal lubi czasem
poironizować. Dlatego nie chciałem do końca pozbawiać go tej
cechy. Uznałem, że to jego sposób na radzenie sobie ze strachem.
Pisząc
dialogi, miałeś w głowie konkretne głosy?
Tak. I żaden
z nich ostatecznie nie brał udziału w nagraniu. Właściwie tylko
co do narratora osiągnęliśmy z Michałem konsensus, a i to nie od
razu. Ale to dobrze, bo ja się znam na pisaniu, a Michał na
dźwięku, więc jego wybory były po prostu lepsze. Ja na przykład
nigdy bym nie wpadł na to, że Arek Jakubik może zagrać Gandalfa.
A Michał wiedział to zanim jeszcze przeczytał mój tekst. I to był
strzał w dziesiątkę. Arek jest genialny.
Sposób,
w jaki mówi Pan Trzech Orłów to chyba największe zaskoczenie.
Miałeś na to jakiś wpływ?
Owszem.
Biorę za to odpowiedzialność. Michał mi zaufał w tej kwestii, co
mnie bardzo cieszy. Rozpatrując tę sprawę za pomocą logiki:
wszyscy uważali Pana Trzech Orłów za mężczyznę. Dlatego, choć
w komiksie nie pada na ten temat ani jedno słowo, oczywistym było,
że hełm musi jakoś zmieniać głos postaci. A mając na uwadze
ilość technologicznych gadżetów pojawiających się w uniwersum
(jak choćby Korona Ogotaia), wykorzystanie technologii do zmienienia
głosu postaci jest po prostu uzasadnione. Prócz tego uważam, że
taki głos mógł Panu Trzech Orłów dodawać demoniczny charakter,
dzięki czemu budził jeszcze większe przerażenie wśród Slugów.
Czy w
Twoim scenariuszu znajdowały się jakieś sugestie dotyczące
konkretnych dźwięków, jakie powinny towarzyszyć opisom lub
dialogom?
Tak, ale
tylko w przypadku, kiedy miały one znaczenie dla fabuły. Czasami
dźwięk jest tłem, a czasami "gra pewną rolę". Jeżeli
Thorgal reaguje na warczenie Sharna, to ja muszę w skrypcie napisać,
że Sharn warczy. Poza tym zgłaszałem jakieś drobne uwagi do
pojawiających się dźwięków, ale to Sound Tropez jest specjalistą
od tego typu działań. Nie ja. Więc do nich należało ostateczne
słowo.
Byłeś obecny
przy nagraniach. Czy korygowałeś coś w międzyczasie?
Nie przy
wszystkich, ale zdarzało się. Zazwyczaj zresztą nie byłem
potrzebny i swoim gadaniem tylko denerwowałem resztę ekipy.
Wyjątkiem było z pewnością nagranie Mirka Czyżykiewicza, z
którym jednak było dużo mniej pracy, niż się spodziewaliśmy. W
jego przypadku musieliśmy "na żywo" kontrolować, czy
flow narratora stoi w zgodności z flow akcji. Stało.
Zdajemy sobie sprawę, że narrator w "Thorgalu" brzmi
zupełnie inaczej, niż w innych słuchowiskach Sound Tropez. Ale
jest to zabieg celowy, bardzo dokładnie przemyślany i zrealizowany
według założonego planu. Mirek jest bardem, dlatego uznaliśmy, że
barwa jego głosu i także charakterystyczna maniera idealnie pasują
do tak artystycznego projektu.
Jesteś
zadowolony z efektu końcowego?
Zdecydowanie.
Ale wiem, że kolejne odsłony będą jeszcze lepsze. Wypróbowaliśmy
się wzajemnie z Michałem. Wiem, na jak wiele on mi pozwoli i
zamierzam z tego skorzystać. Wyłapuję tez drobne błędy, których
nie udało nam się uniknąć – głównie mnie – ale są to
drobnostki, których wyeliminowanie będzie motywowane jedynie chęcią
dążenia do doskonałości.
Jeśli
chodzi o spójność świata stworzonego w wyobraźni Jeana Van
Hamme'a, problematyczne jest to, że wersja wydarzeń
przedstawiających okoliczności narodzin Thorgala przedstawiona w
"Wyspie lodowych mórz" nie zgadza się z tą przedstawioną
w "Gwiezdnym dziecku". Nie kusiło Cie, by jakoś spróbowac
to uporządkować?
Nie wydaje
mi się, bym posiadał takie prerogatywy. Jeżeli Van Hamme popełnił
jakieś fabularne omyłki w swojej – było, nie było – epopei,
to najwyraźniej tak musi być. Kto wie, może kiedyś powstanie cały
album, który to wytłumaczy? I co byśmy wtedy zrobili? Ja
ograniczyłem się jedynie do tego, by te nieścisłości ukryć za
pomocą zabiegów semantycznych.
Słuchając
"Thorgala" można dojść do wniosku, że jesteś dobrze
obeznany z mitologią nordycką. Studiowałeś ją na potrzeby
pisania scenariusza?
No cóż,
nie będę ściemniać. Mitologię nordycką znałem wcześniej
głównie z… "Thorgala". Przed rozpoczęciem prac nad
słuchowiskiem, a także w jej trakcie przyswoiłem potężną dawkę
wiedzy. Nie tylko o mitologii, ale i o geografii czy historii. Ptaki
latające nad Northlandem musiały być ptakami, które faktycznie
mogły się pojawiać w tamtych regionach. Tak samo roślinność,
czy zjawiska społeczne. Na przykład w trakcie prac nad
udźwiękawianiem drugiego albumu odrzuciliśmy jeden utwór, bo
wydawał nam się nieco zbyt chrześcijański. Czyli obcy dla tamtego
świata. Natomiast sama mitologia jest szalenie interesująca i bez
jej znajomości nie udałoby mi się stworzyć tego scenariusza. Ona
ma po prostu zbyt duży wpływ na bohaterów i wydarzenia.
Pamiętasz,
jak zaczęła się Twoja przygoda z "Thorgalem"?
Bardzo
dokładnie. W 1989 lub na samym początku 1990 roku ojciec kupił mi
"Alinoe". Miałem wtedy osiem lat, a album był moim wielki
skarbem.
Który
album lubisz najbardziej?
"Władcę Gór".
Jak
myślisz, co takiego było w "Thorgalu", że planowany na
jedną historię komiks przerodził się w trwającą już ponad 30
lat sagę?
Nigdy nie
uwierzę, że to miała być jednorazowa historia. Nawet jeśli
Grzegorz Rosiński powie mi to osobiście. Ja wiem, że początkowo
był to komiks w odcinkach, ale niewątpliwie już wtedy panowie
wiedzieli, że tego nie można zabić po jednej przygodzie. A
dlaczego Thorgal tak dobrze się sprzedał. Z jednego powodu. Bo jest
piekielnie dobry.
Pracujesz
już nad kolejnymi scenariuszami?
Owszem,
zacząłem już pracę nad kolejnymi albumami. Mamy już również
napisany "Prawie Raj", którego nie zdecydowaliśmy się
włączyć do pierwszego wydawnictwa, ale o którym bynajmniej nie
zapomnieliśmy. Z pewnością gdzieś się pojawi.
Dziękuję
za odpowiedzi i powodzenia!
Dzięki.
Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz