Piotr Rosiński jest dyrektorem
artystycznym serii "Thorgal" i "Światów Thorgala", przedstawicielem
interesów swojego ojca i jego agentem. Jak sam przyznaje, pełni taką funkcję, która "katalizuje kontakty miedzy autorami", stara się również "katalizować działania podejmowane równolegle do komiksu". Z Piotrem udało się porozmawiać przede wszystkim na temat różnych filmowych (licencjonowanych i fanowskich) projektów związanych z "Thorgalem", jak również dźwiękowej adaptacji komiksu. Oto, czego udało się od niego dowiedzieć.
Ekranizacja "Thorgala" to kwestia, która nieustannie nurtuje wielu fanów serii. Mógłbyś opowiedzieć, jak na przestrzeni minionych lat wyglądały próby przeniesienia "Thorgala" na duży i mały ekran?
Pierwszym
studiem, które podjęło się tematu ekranizacji "Thorgala"
było francuskie studio produkcyjne M.D.I., które chciało zrobić
serial animowany. Do rozrysowania postaci zatrudniło Claire
Wendling, bardzo utalentowaną rysowniczkę komiksową, która
rysowała wówczas dla Delcourt serię "Les
Lumieres
de l'Amalou". Trwało
to latami. I nic nie zrobiono. Nie widzieliśmy nawet scenariuszy.
Nie wiem, może po trzech latach zobaczyliśmy taką próbę animacji
ołówkiem. W każdym razie, nie było to dla nas podniecające.
M.D.I. chyba zbankrutowało, padło, nie wiem, co się z nimi stało.
Później
zacząłem się kontaktować z Samuelem Hadidą, producentem takich
filmów jak "Pachnidło", "Czarna Dalia",
"Domino", który zrobił też bardzo dużo ekranizacji gier
typu "Resident Evil" czy "Silent Hill". Samuel
Hadida był bardzo zainteresowany "Thorgalem", do tego
stopnia, że przez kilka miesięcy nasi adwokaci spisywali kontrakt.
Do podpisania tego kontraktu ze strony Samuela Hadidy nie doszło, do
dzisiaj nie wiadomo, z jakich przyczyn. Wydaje mi się, że musiał
mieć w tamtym momencie jakąś wtopę z jakąś produkcją i po
prostu przestraszył się zbyt dużego projektu. W każdy razie było
wtedy bardzo blisko. I chodziło o duży film fabularny.
Dzisiaj
"Thorgal" jest w rękach domu produkcyjnego Futurikon.
Przez wiele lat Futurikon wykupował i przedłużał opcje zakupu
licencji, aż w końcu kupił licencję, wybierając z całego
pakietu prawa do serialu animowanego dla dzieci. Tak więc od
czterech lat są oni właścicielami licencji na serial animowany,
ale ciągle nie widzieliśmy żadnych scenariuszy...
W
2013 roku Siostry Bui wpadły na pomysł zrobienia fanowskiego filmu
o Kriss de Valnor. Jego tytuł to "Władczyni lasów". Jak
wygląda sprawa z wykorzystaniem wizerunku postaci z "Thorgala"
w tego typu produkcjach?
Kiedy
zobaczyłem, że na Youtube pojawił się film, a właściwie trochę
taki teledysk, zatytułowany "Kriss de Valnor", zdziwiłem
się, że nikt się do nas w tej sprawie nie zwrócił. Niedługo
potem napisał do mnie na Facebooku Bartosz Drejewicz, że Siostry
Bui istnieją, że lubią "Thorgala" i że chciałyby
nawiązać ze mną jakiś kontakt. Odpisałem, że oczywiście bardzo
chętnie się z nimi skontaktuję, ale chciałbym zaznaczyć, że
THORGAL to chroniony znak, że inni bohaterowie komiksu też są
chronieni prawami autorskimi i że w zasadzie to nie można sobie tak
po prostu robić tego typu rzeczy, bo się coś lubi. Aczkolwiek ja
jestem ze świata, w którym takie działania podprogowe czy
działania typu guerilla, czyli taka partyzantka, funkcjonują
jako działania bardzo uznane. Od wielu lat jestem bardzo bliski
punkrockowi i na tym się wychowałem, tak więc wszystko, co było
takim DIY, alternatywnymi działaniami, marketingiem szeptanym,
zawsze wydawało mi się fajne. I zauważyłem, że można nawiązać
z tymi dziewczynami współpracę, ponieważ zorientowałem się, że
robią bardzo piękne rzeczy, w zasadzie za zerowy budżet, z
własnego kieszonkowego wykładają na robienie filmów.
Nie
wyobrażałem sobie, żeby miały kupować licencję na robienie
filmu. Byłoby to oczywiście niemożliwe. To znaczy w momencie,
gdybyśmy przeszli na pułap oficjalny, natychmiast podciąłbym im
skrzydła i byłby koniec z ich filmami. Po pierwsze biurokracja, a
po drugie nie miałyby szans, żeby kupić licencję od wydawnictwa
mocno pilnującego jakości. Musiałyby się wykazać możliwością
międzynarodowej dystrybucji i tak dalej. Chciałem uniknąć takiej
ścieżki biurokratycznej i uważałem, że więcej możemy mieć z
tego pożytku, korzystając z tego, co one robią, do różnych
działań, które możemy podjąć chociażby w internecie –
wrzucać na strony internetowe fragmenciki ich filmików, nawet 3-4
sekundy tego, co robią, jako taką multimedialną ilustrację
pewnych informacji, które wypuszczamy. Wydawało nam się, że
możemy z nimi wejść w taką symbiotyczną współpracę: one nie
muszą płacić, robią projekt kompletnie niekomercyjny, taki
fanart, a my mamy z tego bezpośrednio korzyść.
Na
zlecenie Le Lombard, Siostry Bui zrealizowały cztery spoty reklamowe
aplikacji "Thorgal:
Le compagnon
officiel".
Tak
nam się spodobało to, co one zaczęły robić, że poprosiliśmy je
o zrobienie spotów promujących akurat powstający projekt
multimedialny, taką encyklopedię multimedialną
"Thorgala" na iPady i iPhone'y. Spisały się na
medal, zrobiły wspaniałe spoty. Oczywiście to było zlecenie dla
tylko ciągle dosyć skromnych działań internetowych, ale jeden z
tych spotów był puszczany w telewizji belgijskiej.
Wracając
jeszcze do "Władczyni lasów", widziałeś jakieś
fragmenty tego, co dotychczas nakręciły Siostry Bui?
Widziałem
tylko zdjęcia.
Twój
tata też widział te fotosy?
Widział.
Bardzo chciałby zobaczyć więcej...
Wiesz może na kiedy Siostry Bui przewidują sfinalizowanie tego projektu?
Wiesz może na kiedy Siostry Bui przewidują sfinalizowanie tego projektu?
Coś
mi się zdaje, że wiesz więcej ode mnie na ten temat. Ja daję się
zaskoczyć. Wiem, że cały czas nad tym pracują, że wydają na ten
fanowski projekt wszystkie pieniądze, które zarabiają na jakiś
innych swoich projektach zawodowych. Zaprosiłem je do siebie na taki
wieczór projekcji i wtedy coś zobaczę, ale na razie dziewczyny są
trochę nieśmiałe i nie chcą tego pokazywać. Ja bym natychmiast
chciał to wszystko zobaczyć.
Film
będzie dostępny w internecie?
Siostry
Bui nie mają pomysłu, gdzie to miałoby zaistnieć. Robią to dla
siebie, dla przyjaciół, dla osób, które tam grają. Tylko że to,
co one robią, my faktycznie wykorzystamy, zrobimy z tego jakieś DVD
i będzie to puszczane z jakimiś specjalnymi edycjami "Thorgala".
Przejdźmy
do innego fanowskiego filmu, który według tego, co mówią jego
twórcy, powstawał trzy lata. Mam na myśli "Thorgal.
Preludium". Czy autorzy kontaktowali się z Tobą w sprawie
możliwości wykorzystania postaci Thorgala na potrzeby swojej
produkcji?
Zaczęło
się od tego, że zostały mi pokazane zdjęcia skuterów, które
były zrobione na podstawie kosmicznych skuterów latających z
"Thorgala".
Skontaktowało się ze mną dwóch panów: Piotr Rozrażewski i
Wojciech Lewandowski, którzy opowiedzieli mi, że kochają
"Thorgala",
że zaocznie studiowali produkcję filmową w Łodzi, że robią
kamerę trójwymiarową i że bardzo by chcieli móc zrobić
"Thorgala" – tak
jak i zresztą miliony osób. Z tego, co zrozumiałem, miałem do
czynienia z pasjonatami-amatorami, którzy chcieli zrobić film
fanowski, a ja oczywiście jestem jak najbardziej za oddawaniem hołdu
"Thorgalowi"
i za działaniami fanowskimi. Zrozumiałem, że chodziło głównie o
to, żeby się pobawić wyprodukowaną przez nich kamerą 3D i
pokazywać to na jakiś zjazdach fanowskich kina trójwymiarowego, na
technicznych spotkaniach, żeby się tymi obrazkami trójwymiarowymi
chwalić i je omawiać.
Jak
w tym przypadku wyglądała sprawa wykorzystania praw do postaci
Thorgala przez autorów? W przeciwieństwie do "Władczyni
lasów", "Thorgal. Preludium" jest adaptacją
konkretnego fragmentu komiksu zaczerpniętego z historii "Talizman".
W
tym przypadku również wydawało mi się, tak też się z nimi
umawiałem, że jeśli byłyby jakieś interesujące zdjęcia, to też
mógłbym je ewentualnie użyć do jakiś bonusów, działań
internetowych. A ich film miał się pojawić jako projekt totalnie
niekomercyjny, to znaczy YouTube i może jakieś festiwale 3D.
"Thorgal.
Preludium" to projekt już zakończony i można go obejrzeć w
internecie. Jak odebrałeś tę produkcję?
Kiedy
film pokazał się na YouTube, dużym zaskoczeniem było dla mnie,
gdy zobaczyłem wielkie podziękowania dla Piotra Rosińskiego,
Grzegorza Rosińskiego, nie wiem czy i nie Jeana Van Hamme'a... My w
tym projekcie w ogóle nie uczestniczyliśmy. Nie spodobało mi się
opowiadanie o tym, jak niesamowicie wierny "Thorgalowi"
jest ten projekt, a takie informacje można było przeczytać w
przygotowanym przez nich dossier prasowym. Zacząłem się
troszkę niepokoić, bo jednak jest to bardzo amatorskie działanie...
Podkreślam, bardzo się cieszę, że tylu fanów kocha "Thorgala",
ale przecież chodzi o to, żeby przy tego typu produkcji oczarować
widza i żeby utrzymywać magię "Thorgala" jak najdłużej.
Natomiast oni tak to przedstawiali, tak jakby to był oficjalny film
"Thorgala", oficjalne dzieło. A my z tym nic nie mieliśmy
de facto wspólnego. Z niczym w zasadzie. Poza tym, że
pozwoliliśmy fanom na bawienie się kamerami, które oni
wyprodukowali. Pozwoliliśmy fanom na zabawę z Thorgalem.
Przeczytałem
w internecie bardzo skrajne opinie na temat tego filmu, między
innymi taką, że wygląda tak, jakby powstał na kalkulatorze...
To porywanie się z motyką na
słońce. Oni byli przekonani – tak mi to zresztą przedstawiali –
że zrobią taki film science fiction, że zatrzęsą światem, że
wszystkim berety z głowy pospadają, bo można robić takie rzeczy.
Nie rozumiejąc, po co ludzie w Hollywood wydają ogromne pieniądze
na tego typu produkcje.
Czy
zrozumiałeś do końca ten film, tudzież etiudę filmową, bo to
chyba byłoby najbardziej adekwatne określenie dla "Thorgal.
Preludium"?
Nic
nie zrozumiałem. Oglądałem to z takim przerażeniem, że nawet nie
próbowałem zrozumieć, co tam się dzieje, bo to ani nie jest
sfilmowane, ani nie jest to grane, ani nie ma scenariusza, w ogóle
nie widzę, żeby tam było coś ciekawego, poza taką zabawą, jaką
się robi w dzielnicowym domu kultury. Aczkolwiek widziałem naprawdę
fajne rzeczy robione w dzielnicowych domach kultury. Amatorską pracę
można porównywać tylko do amatorskich działań, czyli do domów
kultury, do kółek filmowych i tak dalej. Ludzie często robią to,
co lubią, tylko na litość boską, żeby się przy tym nie
traktowali za bardzo poważnie.
Jak
zareagował na ten film Twój ojciec?
Złapał się za głowę. Nie
mógł uwierzyć, że można zrobić coś tak złego, że można tyle
energii włożyć w coś, co może być tak złe. Nie wiedział
oczywiście, ile energii zostało w to włożone, ale zobaczył, że
ludzie robią coś takiego, nazywają to filmem i wyobrażają sobie,
że poprzyjmują im to jakieś festiwale, no i że to już jest
częścią niezależnego rynku filmowego. Nawiązując zresztą do
reżysera, ten tłumaczył mi, że oni przecież chcieli zrobić film
w stylu lat 70., tudzież ukłon w kierunku filmów science-fiction
z lat 70. No to ja nie wiem, jakie on filmy widział w latach 70., bo
ja na przykład widziałem wtedy "Gwiezdne Wojny". Nie
wiem, z której strony on się im kłania.
Trochę
głupio mi, że dziś, gdy dzięki YouTube jest tak łatwa
dystrybucja czegokolwiek, co się wyprodukuje, są ludzie, którzy
patrzą na tę amatorską produkcję i myślą: "O, «Thorgal»
się robi". To nie ma nic wspólnego z
robieniem filmu o Thorgalu. Jest to wyłącznie amatorski tribute,
choć brzmi to dosyć
pretensjonalnie i zdecydowanie nieadekwatnie do tego, co reprezentuje
sobą komiks. Ja jestem zwolennikiem działań fanów, uwielbiam
fanów i jest to wspaniałe, póki zostaje przedstawiane jako
działania fanowskie.
Czy
w związku z tym powinieneś bacznie czuwać nad każdym fanowskim
projektem, na który ktoś się zdecyduje?
Jeśli
mielibyśmy wkładać nos w każde fanowskie niekomercyjne działanie,
to nic by nie powstawało. Młodzi, niedoświadczeni pasjonaci, nie
zrobiliby nic dookoła thorgalowego, gdyby mieli to robić
oficjalnymi, legalnymi drogami. Dlatego raczej wolę, żeby robili,
niż nie robili. Jedyny kłopot w tym, że jedni robią rzeczy
piękne, a inni robią rzeczy straszne. Ale jak się wypuściło
konie, to – jak się okazuje – nie ma się już potem nad nimi
wodzy.
Odchodząc
od tematu fanowskich produkcji, od jakiegoś czasu produkowana przez
HBO "Gra o Tron" podbija rynek na całym świecie, niemałą
popularnością cieszą się również produkowani przez HISTORY
"Wikingowie". Czy nie jest to dobry moment, żeby na
ekranach telewizorów pojawił się również "Thorgal"? Są
na to jakieś pomysły? Możesz coś na ten temat powiedzieć, czy
jest to tajemnica?
Nie
ma tajemnicy. O "Thorgala" biją się wszyscy producenci
świata i nie wiemy tak naprawdę którego wybrać. Generalnie
wszyscy chcą robić seriale telewizyjne.
Czyli
jest to w zasadzie kwestia najbliższych miesięcy, kiedy zostanie
podjęta jakaś decyzja...
Oczywiście,
że tak. Ale nie mogę powiedzieć, kto się z kim bije i w jaki
sposób. Czy zgodnie ze sztuką walki, czy wręcz przeciwnie. Ale
jest ogromne zainteresowanie tym tematem. Aczkolwiek, jak to bywa w
świecie realnym, od zainteresowania do materializacji długa droga.
Jak już tego doświadczyliśmy na przykładach M.D.I. czy
Futurikonu, czy z jeszcze innymi projektami, bo "Szninkiel"
też miał być produkowany, w formie filmu animowanego – póki nie
ma produkcji, nie ma filmu. W związku z tym cały czas jesteśmy
zainteresowani nowymi kontaktami, dalszym zarażaniem "Thorgalem".
Jeszcze tylko ze Spielbergiem nie rozmawiałem...
Jesteśmy
świeżo po premierze słuchowiska opartego na dwóch pierwszych
albumach "Thorgala". Wyprodukowało je polskie studio Sound
Tropez. Co mógłbyś powiedzieć na jego temat?
Fenomenalne
słuchowisko, bardzo mi się podobało. Bomba! To, co zrobiło studio
Sound Tropez, to czysta rozkosz słuchania "Thorgala".
Jak
Ci się z nimi współpracowało?
Od
samego początku miałem z nimi doskonały kontakt. Podchodzili do
"Thorgala" i do mojego ojca też, z ogromnym szacunkiem i z
dużą ostrożnością, żeby nie zgwałcić niechcący jakiś
naszych założeń czy ideałów. Ale robili to tak elegancko i tak
kulturalnie, że w zasadzie miałem bardzo niewielkie zastrzeżenia
do tej materii, którą obrabiali. Ja po prostu mam swoje
przyzwyczajenia dotyczące słuchania książek, zazwyczaj są to
długie trasy w samochodzie – chcę to robić bezrefleksyjnie i bez
zaangażowania większej uwagi. Dla mnie słowo musi być bardzo
klarowne.
Chciałbym
też powiedzieć, że z samym Michałem Szolcem miałem doskonały
kontakt. We wszystkich fazach tego projektu wysyłał mi fragmenty
tekstu, albo fragmenty castingów. Cały czas miałem wrażenie, że
bardzo uważnie słucha moich, a w zasadzie naszych, uwag. Tak więc
współpraca z Sound Tropez była doskonała. Mam nadzieję, że
projekt francuskiej wersji słuchowiska, również dojdzie do skutku.
Wiem, że już zaczęli się do tego przymierzać. Mają wykupione
prawa i nie mogę się doczekać, kiedy dostaniemy jakieś echa ze
strony frankofońskiej, gdzie książka słuchana jest dosyć mało
popularna. Wydaje mi się, że jeśli będzie to tak zrobione jak w
Polsce, no to będzie bardziej słuchana.
A
jak podobali Ci się aktorzy grający w słuchowisku?
Aktorzy
bardzo mi się podobali. Z jackiem Rozenkiem, który jest
słuchowiskowym Thorgalem, studio Sound Tropez już współpracowało,
o czym ja nie wiedziałem nawet. Ja z kolei słuchałem wcześniej
"Idioty" Dostojewskiego, czytanego przez Jacka Rozenka i
wydawał mi się on absolutnie doskonałym aktorem słuchowiskowym.
Jak dla mnie był to pierwszy typowany wybór i tak zostało.
Ogromnie się cieszę. Uważam, że jest absolutnie genialny.
Ciekaw
jestem, jak to będzie wyglądało wraz z dojrzewaniem aktorów. Na
przykład Maria Niklińska ma młody głos, młodej Aaricii. Teraz
będzie to wymagało kunsztu aktorskiego, żeby sobie głos postarzyć
albo dodać mu większego doświadczenia. Myślę, że głosy aktorów
będą się musiały starzeć wraz z bohaterami, którzy w ciągu
tych 35 minionych lat dojrzeli, dorośli o przynajmniej 15 lat.
Rozumiem,
że Twojemu ojcu też się podobało? Z tego, co wiem, słucha
audiobooków w czasie pracy.
Tak. Bardzo. Był totalnie
zaskoczony. Zadzwonił niedawno, że już drugi raz tego słucha i
zanosi się na trzeci. Świetne, no genialne. I chciałbym zaznaczyć,
że to nie jest fanart, tylko profesjonalna produkcja, z wykupioną
licencją, z profesjonalnymi aktorami, zrealizowana przez
profesjonalnych dźwiękowców, zaadaptowana na tekst przez
profesjonalnego pisarza i wyreżyserowana przez profesjonalnego
reżysera. Oczywiście jest to zrobione również przez fanów. Czyli
to nie są tylko ludzie, którzy wpadli na fajny pomysł, bo gdzieś
tam słyszeli, że "Thorgal" się sprzedaje, a sam Thorgal
to taki trochę Conan, tylko są to ludzie, którzy doskonale znają
ten temat. Wszyscy zresztą. Aktorzy, którzy w tym uczestniczyli
również. Grzegorz Brudnik, który napisał scenariusz na podstawie
komiksu – w zasadzie jest to książka, "Thorgal" pisany
od nowa – też jest ogromnym fanem "Thorgala". Wszyscy
włożyli w ten projekt część swego dzieciństwa i pasji. I wyszło
– co tu dużo gadać – coś, co absolutnie przekracza nasze
oczekiwania. Trudno zrobić lepsze słuchowisko.
Trzymam kciuki za Sound Tropez.
Naprawdę chcą robić projekty doskonałe, nie tylko jak najlepiej
potrafią, ale jak najlepiej w ogóle się da, no i z tego co widzę
dotykają tylko tematów, które ich pasjonują, w związku z czym
duże jest prawdopodobieństwo, że to, co zrobią, będzie
doskonałe. Możliwości techniczne mają fenomenalne, to jest siedem
studiów nagraniowych, ogromne doświadczenie absolutnie topowych
techników. Bardzo się cieszę, że ten projekt "Thorgala"
wylądował w tak dobrych rękach, równie dobrze mógł wylądować
w rękach innych fanów...
Dziękuję
za rozmowę.
Nie spytałeś o East cośtam Vegi. Też mieli ekranizować.
OdpowiedzUsuńw kwestii pomysłu zrealizowania Thorgala przez pana Patryka Vegę to skończyło się na bardzo miłym pierwszym i ostatnim obiedzie. Nic nie wiem o tym, żeby pan Vega ten projekt miał dalej w swoich planach.
UsuńFaktycznie, nie wyszło to w rozmowie. Ale ta informacja to była jakaś efemeryda: http://motywdrogi.pl/2010/01/13/ekranizacja-thorgala.
OdpowiedzUsuńPrzecież wiem ;)
OdpowiedzUsuńFilm brzmi ciekawie, ale niektórzy potrafią zepsuć wszystko (np. Wiedźmina).
OdpowiedzUsuńJa bym jeszcze dopytal,co po 2017,które serie zostaną,jakie nowe może one-shoty...WAŻNE:)))!!!
OdpowiedzUsuńStaramy się już nie mnożyć serii.
UsuńDostałem przed chwilą sprostowanie smsem, w którym producent "Preludium" wyjaśnia, że to nie za pieniądze rodziców produkował tylko swoje własne. Widocznie źle zrozumiałem. Przepraszam.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDziękuję Panie Piotrze za odpowiedz. Mam jeszcze pytanie-w 2017 mają wyjść ostatnie albumy Louve i Kriss,a co z główną serią i Młodzieńcze Lata(ile ewentualnie jest zaplanowanych albumów tej seri)'
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
nie podjęliśmy jeszcze decyzji dotyczących wstrzymania serii równoległych. Okazało się, że sukces tych serii jest tak duży, że raczej będziemy kontynuować. Ostatnia Louve - Crow jest od 5 tygodni na 1 miejscu sprzedaży wszystkich komiksów we Francji. Jeśli jest zapotrzebowanie na te serie i będzie się dalej podobało to co robimy to będziemy działać dalej. Seria główna też będzie kontynuowana. Non stop.
UsuńDzięki...kamień z serca :)))
UsuńPS...one-shoty też będą schodzić jak świerze bułeczki (Varth i Hanee,Arghun,Slivia...itd)
Pozdrawiam ;)))
-Crow,faktycznie najlepsza z serii o Louve,ustępuje chyba tylko nieznacznie Trzem siostrom Minkelson jeżeli porównywać do wszystkich albumów pobocznych ze Świata Thorgala. Uczepilem się tych one-shotów bo zarówno dla mnie jak i dla wielu forumowiczów z różnych stron internetowych ten projekt cieszył się największym zainteresowaniem,prawdopodobnie związane jest to tak jak w moim przypadku z chęcią zobaczenia bohaterów,którzy byli w albumach mojej "młodości"(Tjall,Arghun,Slivia...itd).Ostatnio co chwila mamy nowości związane z Thorgalem 3-4 albumy w roku,słuchowisko,niedługo książka z pracami G.R,oby serial z prawdziwego zdarzenia...w porównaniu z latami 90 gdzie T.wychodził raz na rok i pytałem się codziennie o nowego T.to mamy teraz bajkę...ale wiadomo apetyt wzrasta w miarę jedzenia :)) pozdrawiam serdecznie,dzięki za to co jest....i proszę o więcej :))))
OdpowiedzUsuń