Michał Szolc jest dyrektorem zarządzającym studia Sound Tropez, pomysłodawcą i producentem słuchowisk opartych na trzech komiksowych seriach: "Żywe trupy", "Conan" oraz "Thorgal". Michał zgodził się porozmawiać na temat dźwiękowej adaptacji dwóch pierwszych albumów "Thorgala", której premiera miała miejsce 30 kwietnia. Oto, czego udało się od niego dowiedzieć:
Thorgal Aegirsson
przemówił po polsku głosem Jacka Rozenka. Dlaczego właśnie ten
aktor wcielił się tytułową rolę w Waszym słuchowisku?
Wybór Thorgala był
jednym z najtrudniejszych, dlatego podeszliśmy do niego bardzo
poważnie. Zaprosiliśmy kilku aktorów, którzy zmierzyli się z tym
zadaniem. Jacek, oprócz tego, że jest świetnym i bardzo
doświadczonym aktorem głosowym, ma w swoim głosie szlachetność i
dumę, której szukaliśmy.
Skąd w ogóle
pomysł na realizację słuchowiska opartego na komiksie Jeana Van
Hamme'a i Grzegorza Rosińskiego?
Skoro już zajmujemy
się dźwiękowymi adaptacjami komiksów, to realizacja słuchowiska
na podstawie najpopularniejszego komiksu w naszym kraju wydaje się
czymś naturalnym. Ale oprócz tego, "Thorgal" to
oczywiście wspomnienie z dzieciństwa, dużo silniejsze niż
jakikolwiek inny komiks.
Pamiętasz jak
zaczęła się Twoja przygoda z "Thorgalem"? Mam na myśli
komiks.
Jeden z moich
starszych kolegów zbierał "Thorgale". To musiało być
gdzieś na początku lat 80-tych. Ciągle je od niego pożyczałem i
czytałem. Jego kolekcja częściej była u mnie w domu niż u niego.
A który album
"Thorgala" jest Twoim ulubionym?
Najlepiej znam te
najstarsze. Przy okazji adaptacji przeczytałem ponownie pierwszych
dziesięć i bardzo spodobał mi się "Alinoe". Chyba
dlatego, że jest tak zupełnie inny od pozostałych. No i oczywiście
"Łucznicy", ze względu na Kriss.
Jak długa była
droga od pomysłu na słuchowisko do jego realizacji?
Kilka miesięcy.
Niecałe pół roku. Dzięki wsparciu Piotra Rosińskiego, dość
łatwo udało nam się przebrnąć przez formalności związane z
pozyskaniem licencji. A to niestety zazwyczaj jest najtrudniejsza
część. Nagrania trwały kilka tygodni. Postprodukcja, czyli montaż
dialogów, dobór muzyki i udźwiękowienie poszczególnych części
- trzy miesiące.
Były jakieś
problemy ze uzyskaniem zgodny na zrobienie tego, co sobie
zaplanowaliście?
Absolutnie nie. Ale
pewnie też dlatego, że wszystkie nasze działania zmierzają do
tego, żeby dźwiękowy "Thorgal" był jak najlepszy.
Kiedy mieliście
już zielone światło, musiał powstać scenariusz, który nie tylko
oddałby klimat komiksu, ale przede wszystkim przełożył na słowo
wszystko to, co w komiksie funkcjonuje w postaci obrazu. Jak
znaleźliście scenarzystę?
Pewnie już wiesz to
do Grześka Brudnika - współpracowaliśmy wcześniej przy innych,
komercyjnych projektach. Wtedy to dowiedziałem się, że Grzesiek
jest olbrzymim fanem "Thorgala". Gdy tylko zdobyliśmy
pozwolenie na adaptację, zadzwoniłem do niego z pytaniem, czy nie
chciałby się tego podjąć. Nie zastanawiał się ani chwili. A gdy
tylko przesłał fragment tekstu stało się jasne, że to był dobry
wybór.
Audiobook opiera
się na lektorze, który swoim głosem buduje klimat czytanego
tekstu. Podobnie jest w słuchowisku, gdzie narrator pełni funkcję
przewodnika po świecie, w którym usłyszymy aktorów. Skąd pomysł,
by narratorem w "Thorgalu" został Mirosław Czyżykiewicz,
który owszem, "pracuje głosem", ale nie miał dotychczas
doświadczenia w tego typu produkcjach?
To była sugestia
Grześka Brudnika. Mirka Czyżykiewicza znałem wcześniej z
projektów muzycznych. Wiedziałem, że ma fenomenalny głos. Nie
wiedziałem natomiast, że tak świetnie poradzi sobie z narracją.
To był strzał w dziesiątkę.
Jak wyglądał
casting na aktorów?
O Thorgalu już
wiesz. Podobnie było z Aaricią - nagraliśmy kilka głosów i
wybrałem z nich Marię Niklińską. Dobór pozostałych aktorów to
moja producencka decyzja. Z większością z nich miałem już
przyjemność pracować wcześniej, choćby przy "Żywych
Trupach".
Moim zdaniem
najbardziej wyrazistą postacią w Waszym słuchowisku jest Gandalf
Szalony, któremu głosu użyczył Arkadiusz Jakubik. A Ty z kogo
jesteś najbardziej zadowolony?
Arek w roli Gandalfa
jest fenomenalny. I też mi się chyba najbardziej podoba. Choć
Wojtek Żołądkowicz w roli Wodza Slugów też jest świetny. Albo
Robert Czebotar jako bliźniacy - Olbrzym i Karzeł. Praca z takimi
aktorami to niesamowity zaszczyt i przyjemność.
Ciężko
zrealizować słuchowisko bez dobrej muzyki. W "Thorgalu"
zagrała Wardruna, folkowy zespół ze Skandynawii. Skąd pomysł na
nich i jak udało Wam się ich przekonać do wzięcia udziału w tym
przedsięwzięciu?
Wardrunę podsunął
Grzesiek Brudnik, który całkiem nieźle orientuje się w muzyce
skandynawskiej czy farerskiej. Skontaktowałem się z założycielem
Wardruny, Einarem Selvikiem i opisałem mu projekt. Uznał, że
pomysł mu się podoba i to wystarczyło. A dalej to już proza życia
- manager, umowa etc.
Lubicie bawić
się w udźwiękawianie swoich słuchowisk w oryginalny sposób,
ponieważ nie tylko kupujecie, ale również sami tworzycie sample
muzyczne, imitujące różne odgłosy. Na przykład, aby nagrać
odgłosy z otwierającej sceny "Zdradzonej czarodziejki"
wchodziliście do Jeziorka Czerniakowskiego, dodajmy, że przy
temperaturze -7 stopni Celcjusza. Co jeszcze oryginalnego zrobiliście
udźwiękawiając "Thorgala"?
Biegaliśmy po
ogrodzie zimą, żeby mieć oryginalne odgłosy chodzenia po śniegu.
No i oczywiście warzywno-owocowa masakra, której efekty słychać,
gdy orły rozrywają ciało jednego z bohaterów, czy podczas starcia
z Baaldami.
Jakie
doświadczenia z produkcji "Żywych Trupów" oraz "Conana"
przydały się w realizacji "Thorgala"?
Oj całe mnóstwo.
Każde kolejne słuchowisko sprawia, że jesteśmy lepsi, sprawniejsi
i bardziej wydajni. Zarówno, jeśli chodzi o pracę z aktorami, jak
i postprodukcję nagranego materiału.
Największym
zaskoczeniem był dla mnie głos Pana Trzech Orłów. Z początku
mnie zdziwił, ale koniec końców uważam zastosowany zabieg z
modulacją głosu za bardzo udany. Jak wpadliście na ten pomysł?
To był bodaj
najtrudniejszy element pracy nad całym słuchowiskiem. Czytając
komiks, nikt nie zastanawia się przecież, jakim głosem mówi Pan
Trzech Orłów. A on (a w zasadzie ona) nie może mówić normalnym,
ludzkim głosem. Jego finalne brzmienie to efekt wielu prób i
podejść.
Chyba przyznasz,
że realizacja słuchowiska to nie tylko godziny mozolnej pracy, ale
również dobra zabawa. Możesz zdradzić jakieś zabawne momenty z
realizacji "Thorgala"?
Płakaliśmy ze
śmiechu przy nagraniach Karła z Robertem Czebotarem. Fajnie
wspominam nagrania w Jeziorku Czerniakowskim. Choć wtedy nie było
nam tak bardzo do śmiechu. No i oczywiście nagranie szanty...
Szanta, którą
można usłyszeć w epilogu, to wesoły dodatek do całości. Skąd
pomysł na ten element słuchowiska?
A to inwencja
scenarzysty. Do końca nie byliśmy pewni, czy to się uda. Ale jak
widać, udało nam się obudzić w sobie prawdziwych wikingów.
Podczas pracy nad
kolejnymi albumami "Thorgala" Grzegorz Rosiński chętnie
słucha audiobooków. Czy to jakiś sposób Was tremowało, czy wręcz
przeciwnie?
To duża
odpowiedzialność, którą czuliśmy od początku aż do momentu,
kiedy zadzwonił Piotr i powiedział, że Tata słuchał i mu się
podobało. Dopiero wtedy napięcie opadło.
Rosiński
namalował specjalnie na potrzeby Waszego słuchowiska obraz, który
widać na okładce. Jak udało się go do tego namówić?
A tę przyjemność
scedowałem na Piotra Rosińskiego. Nie wiem, jakich użył
argumentów, ale mu się udało. I chyba Panu Grzegorzowi też się
to spodobało, bo przymierzamy się już do kolejnej okładki.
Jakie są plany
Sound Tropez związane z dalszymi albumami "Thorgala"?
Bardzo konkretne.
Sześć słuchowisk, na podstawie pierwszych czternastu albumów
komiksu. Czyli mamy pracy na najbliższe trzy lata. Kolejne
słuchowisko powinno ukazać się jesienią. Staramy się zdążyć z
premierą na Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi.
Co z "Rajską
grotą", która dopełnia pierwszy album komiksowej serii, a nie
znalazła się na pierwszej płycie z Waszym słuchowiskiem?
Chcemy ją
zrealizować, choć nie wiemy jeszcze w jakiej formie zostanie
wydana. Prawdopodobnie nagramy ją przy okazji nagrań do kolejnego
słuchowiska, a wydana zostanie wcześniej.
Czy podobnie jak
w przypadku "Żywych trupów" planujecie inne wersje
językowe Waszego słuchowiska?
Zdecydowanie tak.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, na jesieni ukaże się
wersja francuskojęzyczna.
Myślisz, że
słuchowisko oparte na "Thorgalu" może być taką jaskółką
sygnalizującą, że niebawem Thorgal pojawi się na małym lub dużym
ekranie?
Bardzo bym chciał.
Uważam, że ta historia zasługuje na dobrą ekranizację.
Dziękuję.
To ja dziękuję. I
pozdrawiam wszystkich fanów "Thorgala" w Polsce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz