Mathieu Mariolle jest francuskim
scenarzystą, który w duecie z Xavierem Dorisonem odpowiada za
kształt serii „Kriss De Valnor”, począwszy od szóstego tomu.
Zaczynał jako tłumacz w branży gier komputerowych, w końcu
zdecydował się na karierę w branży komiksowej. W swoim dorobku ma
między innymi serie „Pixie” (rys. Aurore Demilly),
„Shanghaï” (rys. Yann Tisseron), La voie du Sabre (rys. Federico
Ferniani), „Foot 2 rue”
(Philippe Cardona) i „PSG academy” (rys. Bento).
Jest także autorem scenariusza wydanego niedawno w Polsce komiksu
„William Adams, Samuraj”. Mathieu zgodził się udzielić
odpowiedzi na kilka pytań związanych z pracą nad „Światami
Thorgala”.
Czy to właśnie Kriss
de Valnor jest twoją ulubioną postacią w świecie Thorgala?
Historia
wiedziała, jak ma się potoczyć. Postacią, jaką zawsze
uwielbiałem w „Thorgalu”, jest właśnie Kriss de Valnor! Jak
jej nie lubić? Jest piękna, dzika, nie boi się mówić tego, co
myśli. Tego, przed czego powiedzeniem my się powstrzymujemy.
Podejrzewam, że to
było spełnienie marzeń. Jak to się stało, że zostałeś
scenarzystą „Kriss de Valnor”?
„Thorgal” zawsze
należał do moich lektur. Ojciec sprezentował mi kilka albumów,
kiedy byłem dzieckiem. Zacząłem je czytać w wieku 8-9 lat.
Thorgal zawsze był ważną postacią w budowaniu mojej tożsamości
czytelnika komiksów.
Xavier Dorison chciał,
aby w kontynuacji losów Kriss towarzyszył mu współscenarzysta.
Znamy się od lat, regularnie wymieniamy się
uwagami na temat pisanych przez nas komiksów, dzielimy się
problemami zawodowymi i tym, co chcielibyśmy zrobić, polecamy
sobie filmy i książki. Ale nie znaleźliśmy jeszcze okazji, żeby
wspólnie pracować nad albumem.
Xavier pomyślał o mnie
i zadzwonił, żeby zaproponować mi pisanie ciągu dalszego przygód
Kriss wraz z nim i nie wahałem się ani przez ułamek sekundy, zanim
zgodziłem się z wielkim uśmiechem na twarzy.
Możesz uchylić rąbka
tajemnicy, jak się pisze scenariusz we dwóch? Jaka jest wasza
metoda, twoja i Xaviera Dorisona?
Mówiąc konkretnie,
najpierw omówiliśmy naszą
wizję Thorgala i Kriss de Valnor. Przez kilka tygodni pracowaliśmy,
uprawiając coś na kształt umysłowego ping-ponga. Każdy rzucał
swoje pomysły, „karmiąc” scenariusz. Następnie przyszła
chwila segregacji, wyboru, selekcji tego, co jest warte opowiedzenia.
Wreszcie napisaliśmy komiks, siedząc ramię w ramię, na jednym
komputerze, każdy wklepując swoje, i tak na zmianę. Nawzajem
rozgrywaliśmy wszystkie sceny.
Miałem już okazję
współpracować z innymi scenarzystami, ale ogólnie rzecz biorąc
każdy wtedy pracuje u siebie i dzieli się tym, co napisał. Później
praca jest dzielona, sekwencje są rozdzielane.
Tutaj pracowaliśmy
wspólnie. Trudno nawet ustalić, kto odpowiada za jakiś zwrot akcji
albo dialog...
Seria „Kriss de
Valnor” była „w trakcie”. Czy trudno było przejąć otwartą
historię i pisać kontynuację?
Szczęściem w przypadku
„Kriss de Valnor” był
fakt, że piąty tom był zwieńczony konkretnym zakończeniem. Kriss
została porwana przez wody rzeki Raheborg, armia Magnusa
została tymczasowo zwyciężona lub opóźniona, Thorgal był
wplątany w przygody w Bag Dadhdzie. Nie było pilnej potrzeby
nawiązania do
cliffhangera ani odpowiadania na pytanie postawione Przez Yvesa
Sente'ego.
Jest to zarazem początek
nowej przygody, gdyż wraz z Xavierem postanowiliśmy dokonać
rozliczenia Kriss de Valnor w kwestii jej pragnień oraz
motywacji.
Czytając poprzednie
albumy „Kris de Valnor”, można było stwierdzić, że Kriss
zapomniała o tym, że jest matką... Zdecydowaliście się to
zmienić. Czy to była wasza myśl przewodnia na początek?
Tak. Kriss przez długi
czas była przedstawiana jako wojowniczka i złodziejka. Chcieliśmy
nadać tej postaci inny wymiar. Nie po to, by zaprzeczyć wizji
poprzednich autorów, lecz przeciwnie, mając na uwadze, że
bohaterowie komiksów, tak jak ludzie, ewoluują i zmieniają
się z czasem. Wielkim wydarzeniem w życiu Kriss w ostatnich latach
były narodziny Aniela. Jak ją to zmieniło? Chcieliśmy
odpowiedzieć na to pytanie. Ale oczywiście Kriss, jak to Kriss, nie
jest zwykłą matką.
Czy byliście w jakiś
sposób ograniczeni przez pomysły Yvesa Sente'ego?
Nie, w ogóle. Yves Sente
otworzył wiele ścieżek, którymi chcieliśmy pójść. Dokonaliśmy
podsumowania rysujących się przed nami perspektyw i obraliśmy
pewną drogę, by posunąć naprzód te postaci.
Czy mieliście
określony plan na trzy albumy „Kriss de Valnor” po przejęciu
tego tytułu?
Też nie. Wiedzieliśmy,
że po ósmym tomie „Kriss de
Valnor” seria ma się zbiec z „Thorgalem”, zatem musieliśmy
zaplanować trzy albumy, żeby to osiągnąć. Lecz przede
wszystkim chcieliśmy, żeby tom szósty był przerwą od tych
wszystkich historii o wojnach i sojuszach,
aby ukształtować naszą Kriss, dać jej czas do namysłu na temat
tego, kim jest i co się dla niej liczy. Odpowiedź brzmi:
Aniel.
Gauthier Van Meerbeeck
porównał „Wyspę zaginionych dzieci” do „Alinoe”. Według
mnie „Alinoe” jest czystej krwi horrorem. Wasz album nie jest tak
straszny. Jakie jest twoje zdanie?
Nie chcieliśmy stworzyć
strasznego albumu, tylko skonfrontować Kriss z macierzyństwem. We
wszystkich jego aspektach. Osobiście nie jestem za bardzo odbiorcą
opowieści grozy. „Alinoe” jest wspaniałym albumem. Jest
wspaniały, bo naprawdę odczuwa się to, co czuje Jolan. W przypadku
szóstego tomu „Kriss de Valnor” niekoniecznie chcieliśmy, żeby
czytelnik współczuł Kriss, ale raczej, żeby obserwował jej
zmianę. Zatem jest to mniej straszna historia.
Przy okazji, czy
mógłbyś powiedzieć, który album „Thorgala” jest twoim
ulubionym i dlaczego?
Bardzo lubię, ale też
darzę szczególną sympatią, „Trzech starców z krainy Aran”,
ponieważ to pierwszy album „Thorgala”, jaki przeczytałem.
Uwielbiam jego konstrukcję: turniej, zwroty akcji. Niesamowity jest
cykl Qa, naprawdę świetna jest „Korona Ogotaia”.
„Góra czasu” jest
albumem wykorzystującym motyw podróży w czasie, co jest dość
„normalne” w świecie „Thorgala”. Czy zabawa z czasem sprawia
trochę więcej frajdy?
To ogromna radość i
dużo komplikacji, ponieważ trzeba wszystko przewidzieć. Film taki
jak „Powrót do przyszłości” działa tylko dlatego, że jego
mechanika jest bardzo precyzyjna i bezbłędna. Podróże w czasie
należą do świata „Thorgala”, zatem zabawa nimi sprawia
przyjemność.
W twoich scenariuszach
widać dużo świeżych pomysłów, które wzbogacają świat
„Thorgala”. Żyjąca wyspa, góra czasu, postać Jorila
Świątobliwego i jego arena. Czym się inspirujesz?
Źródła
moich inspiracji są bardzo szerokie. Pomysł na arenę Jorila wziął
się z albumu „Asteriksa” pod tytułem „Walka wodzów”. Jeśli
chodzi o górę czasu, tutaj inspiracją była literatura
fantastyczna i science-fiction, w tym tacy autorzy jak Philip K. Dick
(na przykład „Oko na niebie”). Zatem to bardzo zróżnicowane!
Z powodzeniem
rozwinąłeś postać Magnusa, który stał się straszliwym
wojownikiem. Czy jest czas na to, żeby rozwinąć postacie takie jak
Draye, Xia i Ingvilda? Moim zdaniem nie są one zbyt interesujące...
Potrzeba czasu, aby
sprawić, że postać jest interesująca, aby pokazać jej mocne
strony, ale przede wszystkim jej słabości. W „Thorgalu” wolę
pracować nad bohaterami z rodziny Aegirssonów i nad ich wrogami.
Niestety nigdy nie ma wystarczająco dużo czasu, żeby wszystkich
szczegółowo scharakteryzować. A Draye, Xia i Ingvilda nie są
moimi ulubionymi postaciami.
Jak możesz opisać
współpracę z Romanem Surżenko
i Frédériciem
Vignaux? Miałeś
okazję się z nimi spotkać, omówić pomysły lub przedyskutować
plansze?
Roman
mieszka w Rosji, więc spotkaliśmy się raz, tuż przed rozpoczęciem
pracy nad tomem szóstym. Ale współpraca była bardzo prosta,
ponieważ Roman mówi bardzo dobrze po francusku i jest wielkim
profesjonalistą. Jeśli chodzi o Freda Vignaux, to dużo prostsze,
bo mieszka 30 minut ode mnie i mamy bardzo podobną kulturę. Sporo
się widujemy,
omawiamy nasz komiks, on przedstawia swoje pomysły. Często staramy
się spotykać przy dobrym jedzeniu i rozmawiać o naszej Kriss.
Dlaczego zapadła
decyzja o tym, żeby podzielić „Górę czasu” na dwie części?
Czy dużo dyskutowaliście na temat tego rozwiązania? Skutkiem tego
w albumie znajdują się dwa cliffhangery...
Mieliśmy do dyspozycji
dwa albumy, żeby zakończyć dwie historie: historię Kriss, która
chce odnaleźć Aniela i historię wojny Północy przeciwko
Magnusowi. Jako że Aniel znajduje się w Bag Dadhdzie, nie było
możliwości, żeby je powiązać. Na każdą z nich mieliśmy
pomysł, który nam się podobał (górę czasu dla Kriss i Aniela,
arenę Jorila dla Jolana i Magnusa). Wobec powyższego musieliśmy
poprowadzić obie z nich równolegle. Myśleliśmy nad zrobieniem
dwóch osobnych albumów, jednego poświęconego Kriss, drugiego
Jolanowi. Ale uznaliśmy, że czytelnikom mogłoby się nie spodobać,
że czytają album z serii „Kriss de Valnor”, w którym ona się
nie pojawia...
Nie chcieliśmy też
przeskakiwać pomiędzy dwoma wątkami: trzy strony o Kriss, trzy
strony o Jolanie, trzy strony o
Kriss, bo te zmiany za każdym razem powodują utratę identyfikacji
z postacią.
W
takim razie zrobiliśmy album podzielony na dwie części. Może się
to wydawać dziwne lub srogie, ale moim zdaniem to było
najlepsze rozwiązanie.
Dwie serie poboczne –
„Kriss de Valnor” i „Louve” – mają się zbiec z serią
główną. Czy brałeś udział w planowaniu tego wydarzenia?
Tak, wszyscy scenarzyści
nad tym myśleli, dawali swoje pomysły. To jak spotkanie rodzinne,
wszystkie mityczne postaci wreszcie się odnajdą.
Gdybyś miał okazję
napisać one-shot rozgrywający się w świecie „Thorgala” – na
wzór „XIII Mystery” – co to by było?
Przede wszystkim
chciałbym kontynuować pisanie serii „Kriss de Valnor” po ósmym
tomie. Opowiadać o przygodach złodziejki (i jej syna),
podróżujących po fantastycznym świecie i oferujących swoje
talenty jako najemnicy.
A jeśli chodzi o
one-shot poświęcony jednej postaci, bardzo chciałbym zrobić
komiks z Argunem Drewnianą Nogą albo z ludem Atlantów, tak
bardziej ogólnie.
Dziękuję za
poświęcony czas!
Dziękuję.
Mam nadzieje że jest to pewne uchylenie rąbka tajemnicy przez Mariolle i seria z Kriss wraz z Anielem będzie kontynuowana oraz że będą one-shoty a ten z Drewniana Noga powinien być pierwszy...:)))
OdpowiedzUsuńSą chęci. Ciekawe co na to wydawca.
UsuńŚwietny wywiad!
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Usuń