poniedziałek, 5 lutego 2018

Wywiad z Mathieu Mariollem

Mathieu Mariolle jest francuskim scenarzystą, który w duecie z Xavierem Dorisonem odpowiada za kształt serii „Kriss De Valnor”, począwszy od szóstego tomu. Zaczynał jako tłumacz w branży gier komputerowych, w końcu zdecydował się na karierę w branży komiksowej. W swoim dorobku ma między innymi serie „Pixie” (rys. Aurore Demilly), „Shanghaï” (rys. Yann Tisseron), La voie du Sabre (rys. Federico Ferniani), „Foot 2 rue” (Philippe Cardona) i „PSG academy” (rys. Bento). Jest także autorem scenariusza wydanego niedawno w Polsce komiksu „William Adams, Samuraj”. Mathieu zgodził się udzielić odpowiedzi na kilka pytań związanych z pracą nad „Światami Thorgala”.


Czy to właśnie Kriss de Valnor jest twoją ulubioną postacią w świecie Thorgala?

Historia wiedziała, jak ma się potoczyć. Postacią, jaką zawsze uwielbiałem w „Thorgalu”, jest właśnie Kriss de Valnor! Jak jej nie lubić? Jest piękna, dzika, nie boi się mówić tego, co myśli. Tego, przed czego powiedzeniem my się powstrzymujemy.

Podejrzewam, że to było spełnienie marzeń. Jak to się stało, że zostałeś scenarzystą „Kriss de Valnor”?

„Thorgal” zawsze należał do moich lektur. Ojciec sprezentował mi kilka albumów, kiedy byłem dzieckiem. Zacząłem je czytać w wieku 8-9 lat. Thorgal zawsze był ważną postacią w budowaniu mojej tożsamości czytelnika komiksów.

Xavier Dorison chciał, aby w kontynuacji losów Kriss towarzyszył mu współscenarzysta. Znamy się od lat, regularnie wymieniamy się uwagami na temat pisanych przez nas komiksów, dzielimy się problemami zawodowymi i tym, co chcielibyśmy zrobić, polecamy sobie filmy i książki. Ale nie znaleźliśmy jeszcze okazji, żeby wspólnie pracować nad albumem.

Xavier pomyślał o mnie i zadzwonił, żeby zaproponować mi pisanie ciągu dalszego przygód Kriss wraz z nim i nie wahałem się ani przez ułamek sekundy, zanim zgodziłem się z wielkim uśmiechem na twarzy.

Możesz uchylić rąbka tajemnicy, jak się pisze scenariusz we dwóch? Jaka jest wasza metoda, twoja i Xaviera Dorisona?

Mówiąc konkretnie, najpierw omówiliśmy naszą wizję Thorgala i Kriss de Valnor. Przez kilka tygodni pracowaliśmy, uprawiając coś na kształt umysłowego ping-ponga. Każdy rzucał swoje pomysły, „karmiąc” scenariusz. Następnie przyszła chwila segregacji, wyboru, selekcji tego, co jest warte opowiedzenia. Wreszcie napisaliśmy komiks, siedząc ramię w ramię, na jednym komputerze, każdy wklepując swoje, i tak na zmianę. Nawzajem rozgrywaliśmy wszystkie sceny.

Miałem już okazję współpracować z innymi scenarzystami, ale ogólnie rzecz biorąc każdy wtedy pracuje u siebie i dzieli się tym, co napisał. Później praca jest dzielona, sekwencje są rozdzielane.
Tutaj pracowaliśmy wspólnie. Trudno nawet ustalić, kto odpowiada za jakiś zwrot akcji albo dialog...

Seria „Kriss de Valnor” była „w trakcie”. Czy trudno było przejąć otwartą historię i pisać kontynuację?

Szczęściem w przypadku „Kriss de Valnor” był fakt, że piąty tom był zwieńczony konkretnym zakończeniem. Kriss została porwana przez wody rzeki Raheborg, armia Magnusa została tymczasowo zwyciężona lub opóźniona, Thorgal był wplątany w przygody w Bag Dadhdzie. Nie było pilnej potrzeby nawiązania do cliffhangera ani odpowiadania na pytanie postawione Przez Yvesa Sente'ego.

Jest to zarazem początek nowej przygody, gdyż wraz z Xavierem postanowiliśmy dokonać rozliczenia Kriss de Valnor w kwestii jej pragnień oraz motywacji.

Czytając poprzednie albumy „Kris de Valnor”, można było stwierdzić, że Kriss zapomniała o tym, że jest matką... Zdecydowaliście się to zmienić. Czy to była wasza myśl przewodnia na początek?

Tak. Kriss przez długi czas była przedstawiana jako wojowniczka i złodziejka. Chcieliśmy nadać tej postaci inny wymiar. Nie po to, by zaprzeczyć wizji poprzednich autorów, lecz przeciwnie, mając na uwadze, że bohaterowie komiksów, tak jak ludzie, ewoluują i zmieniają się z czasem. Wielkim wydarzeniem w życiu Kriss w ostatnich latach były narodziny Aniela. Jak ją to zmieniło? Chcieliśmy odpowiedzieć na to pytanie. Ale oczywiście Kriss, jak to Kriss, nie jest zwykłą matką.

Czy byliście w jakiś sposób ograniczeni przez pomysły Yvesa Sente'ego?

Nie, w ogóle. Yves Sente otworzył wiele ścieżek, którymi chcieliśmy pójść. Dokonaliśmy podsumowania rysujących się przed nami perspektyw i obraliśmy pewną drogę, by posunąć naprzód te postaci.

Czy mieliście określony plan na trzy albumy „Kriss de Valnor” po przejęciu tego tytułu?

Też nie. Wiedzieliśmy, że po ósmym tomie „Kriss de Valnor” seria ma się zbiec z „Thorgalem”, zatem musieliśmy zaplanować trzy albumy, żeby to osiągnąć. Lecz przede wszystkim chcieliśmy, żeby tom szósty był przerwą od tych wszystkich historii o wojnach i sojuszach, aby ukształtować naszą Kriss, dać jej czas do namysłu na temat tego, kim jest i co się dla niej liczy. Odpowiedź brzmi: Aniel.

Gauthier Van Meerbeeck porównał „Wyspę zaginionych dzieci” do „Alinoe”. Według mnie „Alinoe” jest czystej krwi horrorem. Wasz album nie jest tak straszny. Jakie jest twoje zdanie?

Nie chcieliśmy stworzyć strasznego albumu, tylko skonfrontować Kriss z macierzyństwem. We wszystkich jego aspektach. Osobiście nie jestem za bardzo odbiorcą opowieści grozy. „Alinoe” jest wspaniałym albumem. Jest wspaniały, bo naprawdę odczuwa się to, co czuje Jolan. W przypadku szóstego tomu „Kriss de Valnor” niekoniecznie chcieliśmy, żeby czytelnik współczuł Kriss, ale raczej, żeby obserwował jej zmianę. Zatem jest to mniej straszna historia.

Przy okazji, czy mógłbyś powiedzieć, który album „Thorgala” jest twoim ulubionym i dlaczego?

Bardzo lubię, ale też darzę szczególną sympatią, „Trzech starców z krainy Aran”, ponieważ to pierwszy album „Thorgala”, jaki przeczytałem. Uwielbiam jego konstrukcję: turniej, zwroty akcji. Niesamowity jest cykl Qa, naprawdę świetna jest „Korona Ogotaia”.

Góra czasu” jest albumem wykorzystującym motyw podróży w czasie, co jest dość „normalne” w świecie „Thorgala”. Czy zabawa z czasem sprawia trochę więcej frajdy?

To ogromna radość i dużo komplikacji, ponieważ trzeba wszystko przewidzieć. Film taki jak „Powrót do przyszłości” działa tylko dlatego, że jego mechanika jest bardzo precyzyjna i bezbłędna. Podróże w czasie należą do świata „Thorgala”, zatem zabawa nimi sprawia przyjemność.

W twoich scenariuszach widać dużo świeżych pomysłów, które wzbogacają świat „Thorgala”. Żyjąca wyspa, góra czasu, postać Jorila Świątobliwego i jego arena. Czym się inspirujesz?

Źródła moich inspiracji są bardzo szerokie. Pomysł na arenę Jorila wziął się z albumu „Asteriksa” pod tytułem „Walka wodzów”. Jeśli chodzi o górę czasu, tutaj inspiracją była literatura fantastyczna i science-fiction, w tym tacy autorzy jak Philip K. Dick (na przykład „Oko na niebie”). Zatem to bardzo zróżnicowane!

Z powodzeniem rozwinąłeś postać Magnusa, który stał się straszliwym wojownikiem. Czy jest czas na to, żeby rozwinąć postacie takie jak Draye, Xia i Ingvilda? Moim zdaniem nie są one zbyt interesujące...

Potrzeba czasu, aby sprawić, że postać jest interesująca, aby pokazać jej mocne strony, ale przede wszystkim jej słabości. W „Thorgalu” wolę pracować nad bohaterami z rodziny Aegirssonów i nad ich wrogami. Niestety nigdy nie ma wystarczająco dużo czasu, żeby wszystkich szczegółowo scharakteryzować. A Draye, Xia i Ingvilda nie są moimi ulubionymi postaciami.

Jak możesz opisać współpracę z Romanem Surżenko i Frédériciem Vignaux? Miałeś okazję się z nimi spotkać, omówić pomysły lub przedyskutować plansze?

Roman mieszka w Rosji, więc spotkaliśmy się raz, tuż przed rozpoczęciem pracy nad tomem szóstym. Ale współpraca była bardzo prosta, ponieważ Roman mówi bardzo dobrze po francusku i jest wielkim profesjonalistą. Jeśli chodzi o Freda Vignaux, to dużo prostsze, bo mieszka 30 minut ode mnie i mamy bardzo podobną kulturę. Sporo się widujemy, omawiamy nasz komiks, on przedstawia swoje pomysły. Często staramy się spotykać przy dobrym jedzeniu i rozmawiać o naszej Kriss.

Dlaczego zapadła decyzja o tym, żeby podzielić „Górę czasu” na dwie części? Czy dużo dyskutowaliście na temat tego rozwiązania? Skutkiem tego w albumie znajdują się dwa cliffhangery...

Mieliśmy do dyspozycji dwa albumy, żeby zakończyć dwie historie: historię Kriss, która chce odnaleźć Aniela i historię wojny Północy przeciwko Magnusowi. Jako że Aniel znajduje się w Bag Dadhdzie, nie było możliwości, żeby je powiązać. Na każdą z nich mieliśmy pomysł, który nam się podobał (górę czasu dla Kriss i Aniela, arenę Jorila dla Jolana i Magnusa). Wobec powyższego musieliśmy poprowadzić obie z nich równolegle. Myśleliśmy nad zrobieniem dwóch osobnych albumów, jednego poświęconego Kriss, drugiego Jolanowi. Ale uznaliśmy, że czytelnikom mogłoby się nie spodobać, że czytają album z serii „Kriss de Valnor”, w którym ona się nie pojawia...

Nie chcieliśmy też przeskakiwać pomiędzy dwoma wątkami: trzy strony o Kriss, trzy strony o Jolanie, trzy strony o Kriss, bo te zmiany za każdym razem powodują utratę identyfikacji z postacią.
W takim razie zrobiliśmy album podzielony na dwie części. Może się to wydawać dziwne lub srogie, ale moim zdaniem to było najlepsze rozwiązanie.

Dwie serie poboczne – „Kriss de Valnor” i „Louve” – mają się zbiec z serią główną. Czy brałeś udział w planowaniu tego wydarzenia?

Tak, wszyscy scenarzyści nad tym myśleli, dawali swoje pomysły. To jak spotkanie rodzinne, wszystkie mityczne postaci wreszcie się odnajdą.

Gdybyś miał okazję napisać one-shot rozgrywający się w świecie „Thorgala” – na wzór „XIII Mystery” – co to by było?

Przede wszystkim chciałbym kontynuować pisanie serii „Kriss de Valnor” po ósmym tomie. Opowiadać o przygodach złodziejki (i jej syna), podróżujących po fantastycznym świecie i oferujących swoje talenty jako najemnicy.
A jeśli chodzi o one-shot poświęcony jednej postaci, bardzo chciałbym zrobić komiks z Argunem Drewnianą Nogą albo z ludem Atlantów, tak bardziej ogólnie.

Dziękuję za poświęcony czas!

Dziękuję.

4 komentarze:

  1. Mam nadzieje że jest to pewne uchylenie rąbka tajemnicy przez Mariolle i seria z Kriss wraz z Anielem będzie kontynuowana oraz że będą one-shoty a ten z Drewniana Noga powinien być pierwszy...:)))

    OdpowiedzUsuń