"Thorgala" poznałam w gimnazjum, można było wypożyczyć go w
bibliotece. Spędzałam tam całe godziny, stopami na bibliotecznym
dywanie, głową w świecie, gdzie co prawda wszędzie czyha zło, ale cele
są jasne a dobro zwycięża. Po "Thorgalu" przeskoczyłam gładko w świat
Sapkowskiego, a potem przestałam czytać fantasy. "Thorgal" kojarzy mi się
więc z dzieciństwem, z magią, ale i uporządkowaniem. Oprócz tego
pamiętam z "Thorgala" całe masy przepięknych dziewcząt. Brak mi było
feministycznego wyczucia, żeby szukać oznak uprzedmiotowienia. Po prostu
cieszyłam się "scenami" jak każdy dzieciak. Dlatego narysowałam Aaricię
z Kriss de Valnor, ciesząc się jej zgrabnym tyłeczkiem, bez względu na
poprawność ideową :) Natomiast biedny macho-Thorgal musiał się nieco przekwalifikować. Mam nadzieję, że nie zaszkodziło to jego męskości."
środa, 31 października 2012
wtorek, 30 października 2012
Okładka i zapowiedź "Trzech sióstr Minkelsönn"
Wydawnictwo Le Lombard zaprezentowało okładkę pierwszego albumu "Młodości Thorgala" zatytułowanego "Trzy siostry Minkelsönn", którego autorami są scenarzysta Yann i rysownik Roman Surżenko. Okładkę wykonał Grzegorz Rosiński.
Zarys fabuły przedstawia się następująco: Mieszkańcy Nothlandu cierpią wskutek ciężkiej zimy. Wśród Wikingów panuje głód. Mężczyźni opuścili wioskę wyruszając na łupieżczą wyprawę pod przywództwem Gandalfa Szalonego. W jego zastępstwie na tronie zasiada Björn, który zamierza przebłagać gniew bogów Asgardu składając im w ofierze Thorgala. Tymczasem śpiew młodego skalda przyciąga do zatoczki trzy wieloryby. Te okazują się być trzema dziewczętami zaczarowanymi przez zazdrosną boginię Frigg.
Na rynku franko-belgijskim komiks ukaże się w sprzedaży w lutym 2013 roku.
poniedziałek, 29 października 2012
Strony z albumu "Aux origines des Mondes"
Wydawnictwo Le Lombard udostępniło wgląd w pierwsze osiem stron albumu specjalnego poświęconego powstawaniu "Światów Thorgala" zatytułowanego "Aux origines des Mondes". Można je obejrzeć w tym miejscu. Na rynku franko-belgijskim album ukaże się 2 listopada w cenie 12€.
środa, 24 października 2012
Fanart Import nr 3: Riikka Auvinen
Autorką ilustracji przedstawiającej Thorgala i Aaricię jest Riikka Auvinen, ilustratorka freelancerka z Finlandii. Obrazek powstał na zamówienie jej znajomego z Francji. Więcej prac Riikki można znaleźć na blogu http://tir-risart.blogspot.com. Na temat "Thorgala" powiedziała:
"Niestety nie mam własnego zdania o "Thorgalu", ponieważ nigdy nie czytałam tego komiksu. Rysunek powstał na prośbę znajomego, który dał mi materiał referencyjny i podstawowy opis obydwu postaci. Myślę, że "Thorgal" nie był nigdy publikowany w Finlandii, ponieważ nigdy o nim nie słyszałam, aż do momentu, kiedy zostałam poproszona o zrobienie fanartu."
wtorek, 23 października 2012
Recenzja albumu "Saga Valta tom 1"
Jean Dufaux był jednym z
kandydatów do pracy nad "Światami Thorgala". Zapytany o
chęć nawiązania takiej współpracy ostatecznie odmówił. Jak sam
przyznaje, byłoby mu ciężko pracować nad postaciami, których
twórca wciąż żyje. Mimo wszystko zaistniała sytuacja skłoniła
go do zagłębienia się w mitologię nordycką i sagi skandynawskie,
w szczególności w sagi islandzkie. Efektem tego studium jest "Saga
Valta", historia w pewnym sensie stylizowana na skandynawski
epos.
Głównym bohaterem
komiksu jest Valgar z Valty, mężczyzna odważny i prawy, a jednak
wyrzutek, bękart, który odważył się pokochać Astridr, córkę
wodza jednego z klanów. Jak nie trudno się domyślić, zakochani
zrobili to wbrew ojcu dziewczyny. W momencie, kiedy na świat
przychodzi ich potomek, okrutny Thorgerr Argfusson pojawia się na
miejscu z armią swoich ludzi. Uciekający przed niechybną śmiercią
Valgar rozpoczyna pełną przygód wędrówkę. Ma
nadzieję, że odzyska tych, których mu odebrano, ale potrzebuje
silnych sojuszników. Nie ukrywam, otwarcie "Sagi Valty"
przywodzi mi na myśl pierwszy epizod "Zdradzonej czarodziejki"
i nieakceptowany przez Gandalfa Szalonego związek Aaricii z
czarnowłosym "obcym" wśród
Wikingów. Pomimo tego, że belgijski scenarzysta chciał
uniknąć powtórki z "Thorgala", miał za źródła
podobne inspiracje...
"Saga Valta" to
opowieść pełna akcji, rozpoczyna się zresztą od brawurowej
ucieczki, dynamicznie opowiedziana, z bohaterem, któremu od samego
początku po prostu trzeba kibicować. W największym skrócie, to
opowieść o miłości i zemście. Nie zabrakło
w niej również elementów magicznych i nadprzyrodzonych (między
innymi heros okazuje się posiadać czarodziejski artefakt).
Nim uda mu się
uzyskać poparcie w swojej sprawie,
szukający pomocy Valgar trafia do klanu szykującego się na
bitwę na śmierć i życie z zagrażającym mu przeciwnikiem mającym
na swoich usługach krwiożercze bestie (akurat ten wątek
przypomniał mi o "Trzynastym wojowniku", gdzie główni
bohaterowie stawili czoło krwiożerczym kanibalom). W komiksie
pojawia się też postać na miarę Kriss de Valnor, władcza
kobieta, która pragnie posiąść Valgara i nie cofnie się przed
niczym, by to osiągnąć. Patrząc na okładkę albumu, czytelnik
nie odnajdzie w objęciach Valgara jego ukochanej. Widoczna na
okładce postać kobieca to właśnie Hildegirrd. Blond włosa
femme fatale oddala Valgara od jego rodziny, w czym przypomina
zrodzoną w wyobraźni Jeana Van Hamme'a czarnowłosą wojowniczkę.
W tym miejscu dopatrywałbym się drugiego tak wyraźnego
podobieństwa do "Thorgala".
Odpowiedzialny za stronę
graficzną w komiksie jest Mohamed Aouamri, którego polski czytelnik
może znać z albumu "Księga bogów", czyli trzeciej
części prequela "W poszukiwaniu Ptaka Czasu"
Serge'a Le Tendre'a i Regisa Loisela. I rzeczywiście, na początku
albumu rysunki artysty rodem z Algierii przypominają grafiki
Francuza, co zupełnie mnie nie dziwi, ponieważ w takiej stylistyce
pracował właśnie nad wspomnianym wyżej rozdziałem przygód
młodego Bragona, ale mam wrażenie, że z biegiem albumu jego kreska
zmienia się, staje się bardziej autonomiczna. Kończąc album nie
czułem już tego, co na początku - tak wyraźnej inspiracji
Loiselem właśnie.
Nie chciałbym spekulować
na temat tego, co Jean Dufaux wniósłby do "Thorgala", a w
zasadzie do któregoś ze spin-offów "Thorgala",
gdyby podjął się takiego zadania.
Uważam, że to jeden z czołowych, a na pewno plasujący się w
czołówce najpłodniejszych scenarzystów na rynku
franko-belgijskim, który potrafiłby wykorzystać swój talent na
korzyść serii. Kto wie, być może jeszcze w przyszłości temat
jego udziału w tym projekcie powróci. O efekt byłbym raczej
spokojny, mając w pamięci chociażby "Skargę Utraconych
Ziem", serię rozpoczętą we współpracy z Grzegorzem
Rosińskim, dziś z sukcesem kontynuowaną z udziałem Philippe'a
Delaby'ego jako prequel losów Sioban.
"Saga Valta"
planowana jest jako dyptyk, ale Jean Dufaux już teraz myśli o tym,
jak kolejne dyptyki mogłyby wkomponować się i uzupełnić
wykreowany przez niego świat. Zresztą tak ostatnio zaczyna
funkcjonować coraz więcej tytułów na rynku franko-belgijskim -
dobrze przyjęte pozycje mają szanse na kontynuację, a zamknięte
całości dają gwarancję zakończenia otwartych projektów. Ten
uważam za naprawdę udany, zarówno pod względem scenariusza, jak
też rysunków. Z wielką przyjemnością poznam zakończenie
historii, trzymając kciuki za Valgara, który będzie walczył o
odzyskanie swojej ukochanej i syna.
"Saga
Valta tom 1"
Scenariusz:
Jean Dufaux
Rysunki:
Mohamed Aouamri
Kolory:
Benoît Bekaert
Wydawnictwo:
Le Lombard
Data
publikacji: 06.2012
Liczba
stron: 54
Oprawa:
twarda
Cena:
14.45€
poniedziałek, 22 października 2012
sobota, 20 października 2012
Plansze z "Czynu godnego królowej"
Poniżej zobaczyć można pięć plansz (nr 5-9) z trzeciego albumu cyklu
"Kriss de Valnor" autorstwa Yvesa Sentego i Giulio de Vity. Na rynku
franko-belgijskim komiks trafi do sprzedaży 2 listopada. Wydawnictwo
Egmont zaplanowało jego premierę na 12 grudnia.
środa, 17 października 2012
Fanart nr 45: Zygmunt Similak
Planszę widoczną obok narysował Zygmunt Similak, publikujący swoje komiksy w serii "Strefa Komiksu". Jest autorem między innymi takich albumów jak "Zawisza Czarny", autobiograficznego dyptyku "Historie okupacyjne" i "W cieniu gwiazdy", czy też trylogii "Triumwirat": "Smok", "Mag" oraz "Rycerz" (do scenariusza Roberta Zaręby). Na temat "Thorgala" mówi:
"Moja przygoda z "Thorgalem" zaczęła się w latach 80-tych, gdy kupowałem i kolekcjonowałem "RELAX". Tam P. Rosiński rysował różne
komiksy, aż wreszcie "Thorgala" pt. "Zdradzona czarodziejka" w odcinkach. Później ukazał się w sprzedaży album z tym tytułem i mam go w
swojej kolekcji. Ogólnie mam 27 sztuk "Thorgali", ale ten album darzę
szczególnym sentymentem i często wracam do niego. Kolekcję "Thorgali" uzupełniam, gdy odwiedzam sklep komiksowy. Ukazują się nowe albumy, a wiem, że kilka mi jeszcze brakuje."
poniedziałek, 15 października 2012
Recenzja "Wyprawy do Krainy Cieni"
O "Wyprawie do Krainy Cieni" mógłbym powiedzieć, że
jest to książkowa adaptacja "Thorgala", jednak
skłaniałbym się do stwierdzenia, że jest to po prostu książka
na motywach serii komiksowej Jeana Van Hamme'a i Grzegorza
Rosińskiego. Niestety, nawet mimo takiego podejścia do kontynuacji
"Dziecka z gwiazd" Amélie Sarn, trudno mi zrozumieć,
dlaczego ma ona taki, a nie inny kształt. Po raz kolejny
rozczarowałem się, chociaż naprawdę nie liczyłem na wiele.
Zwracałem na to uwagę przy recenzji pierwszej książki autorstwa
francuskiej pisarki i jestem zmuszony podkreślić to po raz kolejny,
ponieważ brakuje w niej plastycznych opisów miejsc, w których
dzieje się akcja. Na przykład wręcz niemożliwym jest wyobrazić
sobie Brek Zarith, lokalizację rozrysowaną przez Grzegorza
Rosińskiego z wielu różnych perspektyw i z dbałością o detale.
Być może ilustracje polskiego artysty nie pozostawiają wyobraźni
czytelników zbyt wielkiego pola do popisu, aczkolwiek dobrze na nią
działają. Z kolei opisy francuskiej pisarki nie dają wyobraźni
podstaw do zbudowania sobie wyobrażeń kolejnych miejsc. Koniec
końców to znajomość komiksowego pierwowzoru pozwala wszystko
sobie jakoś w głowie poukładać i nie pogubić się w licznych
niedopowiedzeniach.
Brak plastycznych opisów idzie w parze z nieumiejętnością oddania
tych najbardziej spektakularnych momentów "Trylogii Brek
Zarith". I tak dla przykładu finałowy pojedynek Thorgala z
Ewingiem, mający miejsce pod koniec "Czarnej galery", w
książce nie robi żadnego wrażenia, przede wszystkim dlatego, że
jest skrócony – Thorgal zabija swojego oponenta pierwszą (sic!)
wystrzeloną z łuku strzałą. Niestety tego typu skrótów jest
więcej. Na pewno zabrakło mi otwierającej sceny z albumu "Upadek
Brek Zarith", w której Shardar oczekiwał, że jeden z jego
poddanych baronów będzie latał niczym Dedal i Ikar.
Nie chciałbym wyjść na zrzędliwego purystę, ale w drugiej
książce Amélie Sarn znajdują się wątki, które są dla mnie po
prostu nie do zaakceptowania. Może nie warto czepiać się
szczegółów, że wąż Nidhogg ogonów miał dwanaście, a nie
trzynaście (w "Dziecku z gwiazd" ich liczba się
zgadzała), albo kręcić nosem na to, że brak wplecenia w fabułę
obydwu książek wątków zawartych w "Trzech starcach z krainy
Aran" ma swoje reperkusje (brak ołowianego klucza na szyi
Thorgala), ale teleportujący się Jolan to moim zdaniem jakieś
nieporozumienie...
Zastanawia mnie niezmiennie, do odbiorcy w jakim wieku jest w
zasadzie kierowana książka. Można założyć, że do młodszego
czytelnika. Tylko wtedy trudno zaakceptować między innymi fragment
mówiący o tym, że Veronar był jednym z eksperymentów Shardara.
Władca rzekomo zabił jego matkę przed połogiem, by sprawdzić,
czy dziecko narodzi się z martwej kobiety. Natomiast jeśli chodzi o
dorosłego czytelnika, to z kolei wspomniana ubogość opisów może
po prostu razić – trudno odczuwać satysfakcję z lektury, gdzie
akcja po prostu posuwa się na przód od dialogu do dialogu i od
opisu wykonywania jednych czynności do wykonywania kolejnych, bez przyciągania
czytelnika czymś więcej. O psychologii postaci nie wspomnę.
Zastanawiam się też dlaczego polski tytuł książki odbiega od
tłumaczenia tytułu piątego albumu serii (w języku francuskim obie pozycje mają ten sam tytuł). Nie widzę sensu
zmiany. Zresztą w książce w ogóle nie pada nazwa własna Krainy
Cieni (tutaj jest ona labiryntami Helu), gdzie Thorgala i Shaniah
zesłała za karę Śmierć. Ale to już chyba leżało w gestii
autorki, by odpowiednią nazwę własną zastosować.
Książki Amélie Sarn to dla mnie pewnego rodzaju eksperyment.
Adaptowanie komiksu na powieść może wydawać się bezzasadne, tak
samo jak bezzasadne może wydawać się adaptowanie powieści na komiks,
ale nie jest wcale powiedziane, że jest to zabieg z góry skazany na
porażkę. Wierzę, że jest to możliwe w stopniu gwarantującym
dobrą jakość, jednak potrzeba takiemu przedsięwzięciu
zdecydowanie więcej uwagi ze strony autora podejmującego się dosyć
ryzykownego zadania, a już na pewno talentu, który broniły jego
dzieło przed niedowiarkami wątpiącymi, że coś takiego jest
możliwe, bo tych, którzy z zasady są na "nie" i tak się
nie przekona. Eksperyment zainicjowany przez Éditions Milan – we
współpracy z Le Lombard – zakończył się na drugiej książce.
Śmiem twierdzić, że był to zatem eksperyment równie nieudany, co
opisane w "Wyprawie do Krainy Cieni" liczne eksperymenty
tyrana na tronie Brek Zarith. Na całe szczęście nie mam żalu o
to, że nie dowiem się, co przesadnie kreatywna autorka zmieniłaby
w epickiej "Sadze Qa".
Nie pozostaje mi nic innego, jak spuentować swoje wrażenia po
lekturze tak samo, jak zrobiłem to przy okazji recenzji "Dziecka
z gwiazd". Otóż książka, którą odstawiam z niesmakiem na
półkę, cieszy mnie jedynie okładką – specjalnie na tę okazję
namalowanym przez Grzegorza Rosińskiego obrazem.
"Wyprawa
do Krainy Cieni"
Tytuł
oryginału: "Thorgal. Au-delà
des ombres"Autor: Amélie Sarn
Tłumaczenie:
Joanna Schoen
Wydawca:
Egmont Polska
Data publikacji: 09.2012
Wydawca oryginału: Éditions Milan
Rok wydania oryginału: 10.2010
Liczba stron: 224
Format: 14x28 cm
Oprawa: miękka/twarda
Cena: 29,99 zł/39,99 zł
Data publikacji: 09.2012
Wydawca oryginału: Éditions Milan
Rok wydania oryginału: 10.2010
Liczba stron: 224
Format: 14x28 cm
Oprawa: miękka/twarda
Cena: 29,99 zł/39,99 zł
sobota, 13 października 2012
Rysunki koncepcyjne Romana Surżenki

piątek, 12 października 2012
Wywiad z Tomaszem Kołodziejczakiem
Jak to się stało, że Egmont został wydawcą "Thorgala"?
Po raz
pierwszy Egmont zabrał się za Thorgala, kiedy jeszcze w firmie nie
pracowałem. Wydawnictwo zaczęło wtedy publikować kilka serii z
rynku frankofońskiego, w tym "Lucky
Luke’a", "Tintina"
i "Asteriksa".
Szło tu tropem Egmontów skandynawskich (jesteśmy firmą duńską).
Sprzedaż wszystkich tych tytułów, z wyjątkiem "Asteriksa",
okazała się niewystarczająca przy ówczesnych parametrach
kosztowo-cenowych. Szczegółów nie znam. Ówcześni szefowie firmy
zdecydowali zamknąć linię wydawniczą, za wyjątkiem "Asteriksa"
właśnie.
Po "Słonecznym mieczu" i "Niewidzialnej fortecy" nastąpiła trochę dłuższa przerwa w wydawaniu serii... Czy "Thorgal" był tytułem, dla którego warto było ruszyć z kolekcją "KŚK"?
Ta pierwsza
próba miała jednak szczęśliwe konsekwencje. W połowie lat
90-tych pracowałem w radiu i telewizji. Prowadziłem swoje autorskie
programy: "Magazyn
Fantastyki Radia Wa-wa"
i "Fantastykon"
dla Warszawskiego Ośrodka Telewizji. Miałem coś koło 25 lat,
zajmowałem się w tych audycjach nie tylko fantastyką, ale całą
"męską"
kulturą popularną – komiksem, grami rpg, filmami akcji. Między
innymi recenzowałem komiksy Egmontu. A kiedy Grzegorz Rosiński
przyjechał do Polski z okazji premiery "Słonecznego
miecza" i
„Niewidzialnej fortecy”, w siedzibie wydawnictwa przeprowadziłem
z nim długi wywiad telewizyjny, który zajął cały odcinek
"Fantastykonu".
W 1995 roku w Egmoncie zmieniło się kierownictwo, a wraz z nim
odszedł ówczesny redaktor naczelny "Kaczora
Donalda". Egmont szukał
kogoś, kto zna się na komiksach i popkulturze dziecięcej. Byłem
pod ręką. Przyjąłem propozycję. W ciągu dwóch lat udało nam
się z "Kaczora"
zrobić hipergwiazdę rynku prasy dziecięcej (sprzedawaliśmy co
tydzień ponad 200 000 sztuk pisma). Wtedy zaproponowałem szefom
powrót do wydawania komiksów. Nie opierali się zbytnio – sami
lubili je czytać, rynek wydawał się perspektywiczny, to samo
robiły Egmonty w innych krajach. W 1998 roku uruchomiłem pismo
"Świat Komiksu",
rok później "Klub
Świata Komiksu", a w
nim, na samym początku – "Thorgala"
(obok "Slaine’a"
i "Lucky Luke’a").
Czy na wydawcę bestsellerowej serii czekały jakieś przeszkody?
Za mały
nakład wydrukowaliśmy na początku. Przez pierwszy kwartał
zrobiliśmy ze 3 dodruki. Szybko dobiliśmy do 20 000 sprzedanych
kopii. Na pierwszym spotkaniu autorskim z Grzegorzem był problem.
Robiliśmy je w Mazowieckim Domu Kultury na Elektoralnej w Warszawie.
Przyszło tyle ludzi, że w pewnym momencie straż przestała ich
wpuszczać do budynku, bo przekroczone zostały normy pożarowe. Były
więc awantury, oczywiście. To się powtarzało potem i w zasadzie
trwa do dziś – długie kolejki po autografy. W czasie pierwszego
spotkania w Empiku Junior, to był 1998 rok, kolejka schodziła z
trzeciego piętra i ciągnęła się niemal do kina "Atlantic".
Jak duża jest poczytność "Thorgala" w Polsce?
To jeden z
najpopularniejszych polskich komiksów i w zasadzie jedyny
niedziecięcy (obok Tytusa i Kajka), który jest powszechnie
rozpoznawany, nawet przez komiksowych nie-nerdów. Każdego nowego
tomu drukujemy na starcie ok. 20 000 egz. To gigantyczny wynik na
komiksowym rynku, choć gdy porównamy go z bestsellerami
książkowymi, to jest on już tylko bardzo dobry.
Czy na
przestrzeni lat poczytność ulegała zmianom?
Nie. Mamy
starych czytelników, którzy dokupują kolejne tomy dla siebie ale
też dla swoich dzieci. Mamy nowych, którzy dopiero poznają serię.
Wszystkie części cyklu systematycznie dodrukowujemy.
Czemu Egmont decyduje się na wydawanie "Thorgala" zarówno w miękkiej, jak i twardej oprawie?
Kiedyś
wydawaliśmy go tylko na miękko. Więc nowe tomy wydajemy też w tej
postaci, bo są osoby, które tak chcą nadal zbierać serię. Dla
fanów gotowych zapłacić nieco więcej za wyższa jakość
drukujemy wersję twardą.
Dzisiaj "Thorgale" ukazują się nad Wisłą zaraz po tym, jak zostaną opublikowane na Zachodzie - kiedyś trzeba było czekać na to dłużej - ale mimo wszystko polska premiera zawsze odbywa się dopiero po premierze zachodniej. Z czym jest to związane? Nie ma możliwości wydać w Polsce "Thorgala" w tym samym dniu, co w Belgii i we Francji?
Nie. My
znacznie wcześniej musimy zafiksować z dystrybutorami (w
szczególności z Empikiem) datę premiery – bo ona zazwyczaj
związana jest z różnego typu promocjami. Potem nie możemy się
spóźnić z dostawą. A w momencie tych ustaleń datę dostawy
(komiksy drukujemy razem z licencjodawcą poza Polską) znamy "mniej
więcej". Na przykład
teraz (początek października) mamy już potwierdzony termin
promocji nowych tomów "Louve"
i "Kriss de Valnor",
a o dostawie wiemy tylko tyle, że będzie "w
drugiej połowie listopada".
Czyli 16 albo 30. Więc, żeby było bezpiecznie (a przecież
zdarzają się i obsuwy produkcyjne), musimy dać termin wejścia na
rynek w połowie grudnia. Generalnie, myślę jednak, że fani nie
powinni narzekać. Kiedyś czekało się na nowy tom kilka lat, dziś
może z miesiąc. Chyba da się wytrzymać?
Chyba najgłośniejszą „wpadką” Egmontu, że tak to ujmę, związaną z publikacją "Thorgala", było wypuszczenie na rynek "Wyspy lododowych mórz" - nakład został wycofany ze sprzedaży, ale wśród kolekcjonerów cieszący się jakąś popularnością... Czy może zdarzyły się jakieś podobne historie, o których mówi się tylko na korytarzach siedziby wydawnictwa?
Nie z
"Thorgalem".
Kilka innych było. W ciągu ostatnich 17 lat wydaliśmy ponad tysiąc
woluminów. Wpadki musiały się zdarzać.
Piotr Rosiński zdradził, że trwają rozmowy nad grą planszową osadzoną w świecie "Thorgala". Czy można prosić o jakiś komentarz w tej sprawie, czy jest na to jeszcze za wcześnie?
Nie mam nic
więcej do dodania, na razie. Mamy dynamiczny dział gier
planszowych, chcielibyśmy zrobić "Thorgala".
Proszę powiedzieć, jak to się stało, że wydana przez Egmont gra karciana "Thorgal" została porzucona, chociaż w planowano jej poszerzenie?
Po prostu
nie sprzedaliśmy stosownej liczby kart. Pewnie trochę w tym naszej
winy, Egmont nie był wydawnictwem, które dysponowało strukturą i
organizacją przygotowaną do obsługi tego typu produktów
(turnieje, kolekcjonerzy, dystrybucja). Ale i mieliśmy też trochę
pecha, niemal dokładnie w tym samym czasie na rynek trafiła wielka
karcianka fantasy "LOTR"
w polskiej edycji. Poprzednich kilka lat – nic, potem – też bez
karcianek fantasy po polsku. A tu taki potężny konkurent, niemal w
tym samym czasie. Bardzo żałuję, bo myślę, że gra miała
potencjał. Reguły były proste i dynamiczne, planowane dodatki
miały zwiększyć atrakcyjność rozgrywki. Gra miała być w miarę
prosta i dynamiczna, a jednocześnie oddawać nastrój i fabułę
serii. I to się twórcom bardzo udało. Sam bardzo lubiłem w nią
grać, świetnie się przy niej bawili i moi przyjaciele, i dzieci.
Pierwszy dodatek mieliśmy już nawet złamany – dodawał on grze
więcej długofalowej strategii (karty bogów) i nowe typy kart i
postaci (związane z techniką kosmitów). No, ale – nie udało
się.
Wydawca belgijski co rusz przygotowuje dla czytelników wydania specjalne "Thorgali", opatrzone szkicami, tudzież w powiększonym formacie. Czy Egmont miał tego pomysły na tego typu przedruki, czy nasz rynek by nie wchłonął takich ekskluzywnych albumów?
Nie
planujemy takich wydań. To są kosztowne edycje, nasi fani zbierają
już albo wersję SC albo HC, która to robi u nas za tę bardziej
ekskluzywną. Wydaliśmy za to wypasione edycje innych komiksów
Grzegorza Rosińskiego.
A czy w planach Egmontu znajduje się album making of "Swiatów Thorgala"? Znajdują się w nim wywiady z autorami pracującymi w tym uniwersum, zdjęcia, ilustracje, ale także komiksowe plansze, których czytelnicy nie znajdą w żadnym innym albumie.
Nie w tym
roku.
W ogóle podoba się Panu pomysł na poszerzenie uniwersum "Thorgala" o cykle poboczne?
Bardzo mi
się podoba. I jako wydawcy doglądającemu biznesu, i jako
miłośnikowi serii chcącemu ją czytać jak najczęściej. Uważam,
że rozszerzenia doskonale osadzono w uniwersum "Thorgala",
są świetnie rysowane, dobrze napisane. Oczywiście, są elementy,
które podobają mi się mniej, np. Louve rozmawiająca z wilkami
zwykłym balonikowym dialogiem, ale generalnie czytam te komiksy z
wielką frajdą. Sprzedają się niemal tak samo, jak seria
oryginalna.
A jak
podoba się Panu książkowa adaptacja serii, która ukazała się
również nakładem Egmontu? Moim zdaniem pozostawia wiele do
życzenia...
A czego Pan
oczekiwał, prozy jakości Tolkiena czy Martina? To jest po prostu
książkowa adaptacja komiksu – tylko tyle i aż tyle. Wolałbym,
żeby powstały powieści w świecie "Thorgala",
które podają nowe, oryginalne fabuły w tym uniwersum. Wolałbym,
żeby nie zmieniano kanonicznych scen z komiksu. Wolałbym, żeby
seks Thorgala z Aaricią pozostał w pewnym niedopowiedzeniu, tym
bardziej, że powieści mają czytać małe dzieci. Ale to jest tylko
prozatorska adaptacja komiksu.
Pamięta Pan swój pierwszy kontakt z tą serią?
Jasne. Byłem
czytelnikiem "Relaksu".
Uwielbiałem komiksy Rosińskiego o historii Polski. Pierwszy odcinek
"Thorgala"
był jak walnięcie młotkiem w mózg. Miłość od pierwszego
wejrzenia. Czytałem go na okrągło, do dziś pewnie z kilkadziesiąt
razy. To zresztą działa nadal, moje nastoletnie córki i ich
rówieśnicy, którzy stykają się z serią – wsiąkają w nią.
Tam jest wszystko – egzotyczna przygoda, elementarne, głębokie
emocje, klarowne wartościowanie postaw i zachowań, no i wreszcie
wspaniałe rysunki.
Uważam też,
choć w latach 80-tych nie zdawałem sobie z tego sprawy, że
popularność "Thorgala"
w PRLu mogła mieć jeszcze jedną przyczynę, być może wcale nie
zaplanowaną przez twórców. Myśmy (mówię o pokoleniu
dzisiejszych 40-50-latków) dorastali w końcówce tego
komunistycznego syfu. Okłamywano nas, pozbawiano elementarnych
wolności, czasem tłuczono pałami. Uciekaliśmy w literaturę i
muzykę. W przyjaciół i rodzinę. Staraliśmy się jakoś w tym żyć
i urządzić, ale chcieliśmy mieć z tym szajsem i jego włodarzami
jak najmniej wspólnego (no, z wyjątkiem tych działaczyków różnych
czerwonych młodzieżówek, co chcieli mieć dużo wspólnego – tym
nieźle żyło się wtedy, a i teraz nie narzekają). A Thorgal
to konserwatywny anarchista. Przestrzega tradycyjnych wartości,
takich na przykład jak wierność słowu czy lojalność wobec
przyjaciół i rodziny. Ale jednocześnie unika władzy, chce żyć
sam, za dala od niej, najchętniej na jakiejś wyspie. To była
filozofia bliska wielu moim rówieśnikom. Odnajdywaliśmy ją i w
jarocińskiej punkowej muzyce (Dezerter wykrzykiwał: "chcę
być sam zostawcie mnie, odczepcie się"),
i u Zbigniewa Herberta (w rozważaniach pana Cogito, na przykład), i
w polskiej fantastyce naukowej (wielu bohaterów Zajdla). Ale też w
powieściach Dicka, Chandlera, Tolkiena (krasnoludy!), westernach i
"Gwiezdnych wojnach".
Więc dziś myślę, że polubiliśmy tego faceta, bo mieliśmy
podobne marzenia co on – spokojnego życia, w miarę możliwości
jak najdalej od ówczesnych władców świata.
A jaki jest Pana ulubiony album "Thorgala"?
Bardzo lubię
cykl Qa, a pojedynczy ulubiony album to "Władca
gór". Świetna
grafika, ale też fabuła rozpracowująca pętlę czasu z niezwykłą
maestrią. Doceniam tę robotę, i jako czytelnik, i jako pisarz.
Pamiętam, że jako małolat po lekturze tego tomu siadłem nad
kartką papieru i rozrysowałem cały schemat czasowych skoków.
Dwadzieścia lat później zrobiłem to samo z moimi córkami.
Świetna sprawa.
Wreszcie,
jak czuje się Pan jako wydawca tego tytułu?
W ramach "KŚK"
wydawałem komiksy praktycznie wszystkich polskich autorów, których
komiksami zaczytywałem się jako dzieciak. A jakie to uczucie
zamienić młodzieńcze hobby w zawód? Kapitalne, polecam wszystkim.
Jest Pan
wydawcą komiksów, ale też pisarzem. Nad czym Pan pracuje teraz?
W
listopadzie ukaże się moja nowa książka, "Czerwona
Mgła",
której akcja osadzona jest w zniszczonej przez magię Europie, w
końcówce tego stulecia. Ocaleni ludzie, wraz z elfami, walczą z
istotami, które chcą nas wybić lub zniewolić. Główny bohatera
jest takim trochę konserwatywnym anarchistą… Tyle w skrócie.
Kapitalne ilustracje do książki narywał Przemek "Trust"
Truściński.
Dziękuję
za rozmowę.
środa, 10 października 2012
Fanart nr 44: Paweł Piechnik
Autorem rysunku widocznego obok jest Paweł Piechnik. Na swoim koncie ma między innymi wydany w formie albumiku komiks "Legenda o Skamieniałym Mieście" (do tekstu legendy Feliksa Piaseckiego) czy opublikowaną w antologii "Polacy o Czechach, Czesi o Polakach" historyjkę "Perspektywy" (do scenariusza Tomasza Kontnego). Jego prace można zobaczyć na stronie http://www.pawelpiechnik.com. O "Thorgalu" mówi:
"Narysowałem Thorgala właśnie w ten sposób, bo wydawać by się mogło, że Bogu winny komiksowy bohater wycierpiał się już sporo. Teraz jednak, w moim odczuciu, cierpi jeszcze bardziej i to bynajmniej nie za swoje grzechy. Mam na myśli grzechy wydawcy, stwórców i spadkobierców tego uniwersum czy cyrografu podpisanego na kontynuowanie tej serii jak i otwarcie pobocznych cykli. Może kończy się dla mnie era fantastycznego etapu z dzieciństwa, może podświadomie widzę Thorgala właśnie w takiej postaci z zakneblowanymi ustami, który nie może powiedzieć "Przestańcie! Mam dosyć! Jestem już zmęczony", tylko wije się w konwulsjach scenarzysty a przez to i rysownika.
Mam wielki szacunek do twórczości Pana Grzegorza Rosińskiego i to głównie przez Jego rysunki robię to, co robię. Powiem więcej, cieszę się, że styl rysowania w głównej serii zmienił się na bardziej malarski, bo przynajmniej od strony graficznej widać gdzieniegdzie powiew świeżości, czego nie można powiedzieć o scenariuszach.
Przyznaję jednak szczerze, że sentyment z dzieciństwa pozostał i pomimo całego mojego biadolenia i krytykanctwa trzyma mnie mocno w nawyku do kupowania głównej jak i pobocznych albumów serii. Szkoda, że to już bardziej sentyment niż magia początków i rozkwitu Thorgalowego świata."
wtorek, 9 października 2012
Cztery plansze z "Dłoni boga Tyra"
Poniżej zobaczyć można cztery pierwsze plansze z drugiego albumu cyklu
"Louve" autorstwa Yanna i Romana Surżenki. Na rynku franko-belgijskim
komiks trafi do sprzedaży 16 listopada. Wydawnictwo Egmont zaplanowało
jego premierę na 12 grudnia.
Cztery plansze z "Czynu godnego królowej"
Poniżej zobaczyć można cztery pierwsze plansze z trzeciego albumu cyklu
"Kriss de Valnor" autorstwa Yvesa Sentego i Giulio de Vity. Na rynku
franko-belgijskim komiks trafi do sprzedaży 2 listopada. Wydawnictwo
Egmont zaplanowało jego premierę na 12 grudnia.
czwartek, 4 października 2012
Film z wystawy Grzegorza Rosińskiego
Subskrybuj:
Posty (Atom)