O "Wyprawie do Krainy Cieni" mógłbym powiedzieć, że
jest to książkowa adaptacja "Thorgala", jednak
skłaniałbym się do stwierdzenia, że jest to po prostu książka
na motywach serii komiksowej Jeana Van Hamme'a i Grzegorza
Rosińskiego. Niestety, nawet mimo takiego podejścia do kontynuacji
"Dziecka z gwiazd" Amélie Sarn, trudno mi zrozumieć,
dlaczego ma ona taki, a nie inny kształt. Po raz kolejny
rozczarowałem się, chociaż naprawdę nie liczyłem na wiele.
Zwracałem na to uwagę przy recenzji pierwszej książki autorstwa
francuskiej pisarki i jestem zmuszony podkreślić to po raz kolejny,
ponieważ brakuje w niej plastycznych opisów miejsc, w których
dzieje się akcja. Na przykład wręcz niemożliwym jest wyobrazić
sobie Brek Zarith, lokalizację rozrysowaną przez Grzegorza
Rosińskiego z wielu różnych perspektyw i z dbałością o detale.
Być może ilustracje polskiego artysty nie pozostawiają wyobraźni
czytelników zbyt wielkiego pola do popisu, aczkolwiek dobrze na nią
działają. Z kolei opisy francuskiej pisarki nie dają wyobraźni
podstaw do zbudowania sobie wyobrażeń kolejnych miejsc. Koniec
końców to znajomość komiksowego pierwowzoru pozwala wszystko
sobie jakoś w głowie poukładać i nie pogubić się w licznych
niedopowiedzeniach.
Brak plastycznych opisów idzie w parze z nieumiejętnością oddania
tych najbardziej spektakularnych momentów "Trylogii Brek
Zarith". I tak dla przykładu finałowy pojedynek Thorgala z
Ewingiem, mający miejsce pod koniec "Czarnej galery", w
książce nie robi żadnego wrażenia, przede wszystkim dlatego, że
jest skrócony – Thorgal zabija swojego oponenta pierwszą (sic!)
wystrzeloną z łuku strzałą. Niestety tego typu skrótów jest
więcej. Na pewno zabrakło mi otwierającej sceny z albumu "Upadek
Brek Zarith", w której Shardar oczekiwał, że jeden z jego
poddanych baronów będzie latał niczym Dedal i Ikar.
Nie chciałbym wyjść na zrzędliwego purystę, ale w drugiej
książce Amélie Sarn znajdują się wątki, które są dla mnie po
prostu nie do zaakceptowania. Może nie warto czepiać się
szczegółów, że wąż Nidhogg ogonów miał dwanaście, a nie
trzynaście (w "Dziecku z gwiazd" ich liczba się
zgadzała), albo kręcić nosem na to, że brak wplecenia w fabułę
obydwu książek wątków zawartych w "Trzech starcach z krainy
Aran" ma swoje reperkusje (brak ołowianego klucza na szyi
Thorgala), ale teleportujący się Jolan to moim zdaniem jakieś
nieporozumienie...
Zastanawia mnie niezmiennie, do odbiorcy w jakim wieku jest w
zasadzie kierowana książka. Można założyć, że do młodszego
czytelnika. Tylko wtedy trudno zaakceptować między innymi fragment
mówiący o tym, że Veronar był jednym z eksperymentów Shardara.
Władca rzekomo zabił jego matkę przed połogiem, by sprawdzić,
czy dziecko narodzi się z martwej kobiety. Natomiast jeśli chodzi o
dorosłego czytelnika, to z kolei wspomniana ubogość opisów może
po prostu razić – trudno odczuwać satysfakcję z lektury, gdzie
akcja po prostu posuwa się na przód od dialogu do dialogu i od
opisu wykonywania jednych czynności do wykonywania kolejnych, bez przyciągania
czytelnika czymś więcej. O psychologii postaci nie wspomnę.
Zastanawiam się też dlaczego polski tytuł książki odbiega od
tłumaczenia tytułu piątego albumu serii (w języku francuskim obie pozycje mają ten sam tytuł). Nie widzę sensu
zmiany. Zresztą w książce w ogóle nie pada nazwa własna Krainy
Cieni (tutaj jest ona labiryntami Helu), gdzie Thorgala i Shaniah
zesłała za karę Śmierć. Ale to już chyba leżało w gestii
autorki, by odpowiednią nazwę własną zastosować.
Książki Amélie Sarn to dla mnie pewnego rodzaju eksperyment.
Adaptowanie komiksu na powieść może wydawać się bezzasadne, tak
samo jak bezzasadne może wydawać się adaptowanie powieści na komiks,
ale nie jest wcale powiedziane, że jest to zabieg z góry skazany na
porażkę. Wierzę, że jest to możliwe w stopniu gwarantującym
dobrą jakość, jednak potrzeba takiemu przedsięwzięciu
zdecydowanie więcej uwagi ze strony autora podejmującego się dosyć
ryzykownego zadania, a już na pewno talentu, który broniły jego
dzieło przed niedowiarkami wątpiącymi, że coś takiego jest
możliwe, bo tych, którzy z zasady są na "nie" i tak się
nie przekona. Eksperyment zainicjowany przez Éditions Milan – we
współpracy z Le Lombard – zakończył się na drugiej książce.
Śmiem twierdzić, że był to zatem eksperyment równie nieudany, co
opisane w "Wyprawie do Krainy Cieni" liczne eksperymenty
tyrana na tronie Brek Zarith. Na całe szczęście nie mam żalu o
to, że nie dowiem się, co przesadnie kreatywna autorka zmieniłaby
w epickiej "Sadze Qa".
Nie pozostaje mi nic innego, jak spuentować swoje wrażenia po
lekturze tak samo, jak zrobiłem to przy okazji recenzji "Dziecka
z gwiazd". Otóż książka, którą odstawiam z niesmakiem na
półkę, cieszy mnie jedynie okładką – specjalnie na tę okazję
namalowanym przez Grzegorza Rosińskiego obrazem.
"Wyprawa
do Krainy Cieni"
Tytuł
oryginału: "Thorgal. Au-delà
des ombres"Autor: Amélie Sarn
Tłumaczenie:
Joanna Schoen
Wydawca:
Egmont Polska
Data publikacji: 09.2012
Wydawca oryginału: Éditions Milan
Rok wydania oryginału: 10.2010
Liczba stron: 224
Format: 14x28 cm
Oprawa: miękka/twarda
Cena: 29,99 zł/39,99 zł
Data publikacji: 09.2012
Wydawca oryginału: Éditions Milan
Rok wydania oryginału: 10.2010
Liczba stron: 224
Format: 14x28 cm
Oprawa: miękka/twarda
Cena: 29,99 zł/39,99 zł
Zgadzam się z recenzją... Bardziej, niż brak plastycznych opisów, boli to, że wiele scen znanych z komiksu jest zmienianych w książce - Ewing w pojedynkę zrównał z ziemią wioskę, a Thorgal zabił go pierwszą strzałą; brak ołowianego klucza; na granicy światów Thorgal wsiada na łódź... Brak słów ;(
OdpowiedzUsuńdzięki za ostrzeżenie
OdpowiedzUsuńDla tych okladek lepiej zainwestowac w Thorgalowe integrale:
OdpowiedzUsuńhttp://www.bdfugue.com/magnum-mini-integrales-magnum-thorgal-t-4-5-et-6
http://www.bdfugue.com/magnum-mini-integrales-t-1-magnum-thorgal-t1
Niestety kolekcja Magnum ma też dwa tomy.
Usuń