Piotr Rosiński jest z wykształcenia grafikiem, zawodowo zajmuje się projektowaniem graficznym. Od wielu lat odpowiada za wizerunek i promocję "Thorgala", dba o stronę edytorską wszystkich albumów rysowanych przez swojego ojca, organizuje wystawy z jego pracami. Jest pomysłodawcą projektu rozbudowy uniwersum "Thorgala". Syn Grzegorza Rosińskiego zgodził się na dłuższy wywiad na temat pracy nad "Światami Thorgala", ale nie tylko... Oto trzecia część rozmowy:
Jak wyglądały
poszukiwania autorów do "Światów Thorgala"?
Giulio de Vita był
rysownikiem, którego Yves Sente już wcześniej zatrudnił do pracy
w Le Lombard. Natomiast pierwsze próby "Thorgala", jakie
dostałem, to były próby Romana Surżenki. Dostałem je od
Tomatofarm, czyli od Tommaso D'Alessandro, agenta rysowników z
Pescary, i to było okej, ale ponieważ były to pierwsze próby, a
myśleliśmy, że na pewno zaraz znajdziemy jakiś innych geniuszy,
no to podeszliśmy do tego bez większego entuzjazmu. I później
próbowaliśmy różnych rysowników.
Czy wszyscy próbowani
przez Was rysownicy mieli coś konkretnego do zrobienia jako test?
To była taka scena, w
której Jolan walczy z jakimiś ludźmi-wilkami. Na próbę został
napisany scenariusz na dwie strony, żeby wszyscy mieli możliwość
narysowania tego samego.
A jak było ze scenarzystami?
Faktycznie, gorzej było
ze scenarzystami. Wyobraź sobie, że dwóm najlepszym autorom,
którzy pracowali wtedy w Dargaud, Xavierowi Dorisonowi i Ralphowi
Meyerowi, wydawca dał carte blanche do stworzenia scenariusza
i historii "Thorgala". Bez naszej wiedzy obaj pracowali nad tym
zupełnie bez sensu. Nie konsultując się z nikim, ani z Yvesem, ani
z ojcem, pracowali nad czymś, co było po prostu nie do przyjęcia,
co odstawało kompletnie od naszych założeń. I kiedy my się
dowiedzieliśmy, co oni robią, to już scenariusz był zrobiony, już
jakieś pierwsze strony były narysowane. No to się wkurzyliśmy i
powiedzieliśmy: "No sorry, bardzo przepraszamy, ale to
zupełnie inaczej miało wyglądać." To była źle zorganizowana
współpraca wydawcy z potencjalnymi scenarzystami... I sobie
zrobiliśmy wrogów, od razu na dzień dobry.
Wydany przez Dargaud
pierwszy album cyklu "Asgard" to jest właśnie ten scenariusz,
tylko że zmodyfikowany. Przynajmniej ja tak to widzę...
Ja tego nawet nie
czytałem. Kompletnie nie wiem, co to jest.
A wydana przez Le
Lombard "Saga Valta" do scenariusza Jeana Dufaux z rysunkami
Mohameda Aouamriego? O tym komiksie też mówi się, że pierwotnie
miał to być "Thorgal"...
Ale Dufaux nie chciał
robić "Thorgala". To jest nasz przyjaciel, było zupełnie
normalne, że mu się proponuje współpracę, ale on za nią
podziękował. Ja z nim rozmawiałem, to było mniej więcej dwa i
pół roku temu, proponując mu jakieś uczestnictwo w "Światach
Thorgala". Ale on powiedział, że w ogóle nie ma czasu, że ma
swoje historie, swoje serie i bardzo dziękuje, że się go do tego
zaprasza, ale on musi niestety z przykrością nam odmówić, no i
tyle. Powiedziałem mu tylko, że drzwi są zawsze otwarte, jak
będzie chciał kiedyś coś dla nas zrobić, to bardzo chętnie.
Przyjaźnimy się, to jest świetny facet. To wszystko są jakieś
plotki. Ktoś gdzieś coś usłyszał i powtarza...
Jest jeszcze planowany
przez Le Lombard "Golias". Zarys fabuły przypomina losy księcia
Galathorna z Brek Zarith. Autorami są scenarzysta Serge Le Tendre i
rysownik Jérôme Lereculey.
Oni chyba troszeczkę
bardziej byli zaawansowani w rozmowach na ten temat.
Ale z Tobą i Yvesem
Sentem, czy wydawcą?
Z wydawcą. To wydawca
próbował ich wkręcić w ten projekt.
Czy tak samo było z
Alcantem?
Tak. Tylko z Alcantem
było trochę gorzej, bo Alcante dużo zrobił.
Ale koniec końców
jego projekt, a raczej projekty, nad którymi pracował z rysownikiem
Emmanuelem Roudierem, nie trafiły do realizacji...
Wiesz, wielu ludzi
próbowało, byli dobrzy, ale to prostu nie było to. Kandydatów
było sporo i to jest trochę jak zawody sportowe: masz trzech, czy
czterech, czy dziesięciu świetnych zawodników, no i wygrywa jeden.
Ale wcale nie dlatego, że może jest najlepszy, tylko akurat tak się
złożyło, że akurat miał dobry dzień, akurat w tym momencie
wypadł najlepiej, akurat w tym momencie najlepiej się złożyło,
żeby to był on, a nie ktoś inny.
Czym w takim wypadku
błysnął Yann, który został scenarzystą dwóch serii?
Ale on został
scenarzystą dwóch serii, bo najpierw został scenarzystą jednej
serii...
Czemu zatem został
scenarzystą tej pierwszej, czyli "Louve"?
To jest po prostu super
fachowiec, zawodowiec najwyższych lotów, dlatego było całkiem
normalne, że jeżeli on jest tym zainteresowany, no to go bierzemy.
On w ogóle świetnie w to wszedł, bardzo to czuje, jest to pod
każdym względem świetny facet.
Na przykład Ralph Meyer
i Xavier Dorison, oni po prostu nie chcieli wejść w nasze ramy, nie
chcieli się dopasować, oni chcieli robić swoje. A to w ogóle nie
było możliwe, bo tylko my możemy panować nad rozwojem "Światów
Thorgala", w których kierunkach one mają się rozwijać. I musi
być zachowana konsekwencja. To jest bardzo trudne i zaczyna być
skomplikowane, równolegle prowadzić te serie.
Co się stało z Joëlem Parnottem,
który miał być rysownikiem "Młodości Thorgala"?
To jest bardzo dobry
rysownik. Tak czy inaczej, to byli
rysownicy z najlepszej ligi. Oczywiście z tych najlepszych trzeba
było wybrać jeszcze najlepszych, albo takich, którzy nam się
wydawali najbardziej adekwatni do tego. Poza tym, zostawiliśmy sobie
możliwość subiektywnego wyboru.
To też jest tak, że jak
się człowiek w tym wychowuje – to mówię o sobie, albo jak
człowiek robi to całe życie – to mówię o moim ojcu, no to
pewne rzeczy się po prostu wie. I już. Wiesz dokładnie, z czym
człowiek ma problemy, z czym będzie miał problemy, z czym nie
będzie ich miał. Ja nie byłem przekonany do Surżenki na początku.
Ale u niego była jakaś taka szajba... Szybki i się błyskawicznie
dostosowuje. On rozumie wszystko, co mu się mówi. Ale nie
przeskoczy pewnych rzeczy. To jest ciekawe, bo on zrobił świetną
okładkę do drugiej "Louve", a kompletnie mu nie wyszła okładka
do "Młodości Thorgala".
To są złożone kwestie.
Często trudno narzucać skończonym artystom swoje wymagania. Ralph
Meyer nie chciał, żeby ktoś mu robił okładki... Z kolei Giulio
de Vita próbował za każdym razem, ale to też nie chodzi o to, czy
rysownik może, ma prawo, czy nie ma prawa do robienia okładek,
tylko te okładki mają być kontynuacją tego, co robił mój
ojciec. Nie łatwo jest robić takie okładki. Akurat, według mnie,
fantastyczną okładkę do drugiego albumu "Louve" zrobił Roman
Surżenko. Strzelił po prostu tak, że nie było żadnych uwag, nic
do powiedzenia...
Jak
odniósłbyś się do uwagi, że Giulio de Vita trochę puścił
drugi album "Kriss de Valnor"? Kriss ma tam wiele różnych
twarzy, chwilami jest do siebie niepodobna...
Nie,
on nie puścił tego, to nie są puszczone rzeczy. Ja uważam, że
trochę to ożywił. I rozumiem dlaczego de Vita tak robi, bo on
jednak też się inspiruje tym, co mój ojciec robi teraz. A te
ostatnie albumy "Thorgala", czyli te, które są robione kolorem
bezpośrednim, w wielu miejscach one są takie bardziej szkicowe i
malarskie, takie trochę bardziej umowne, mniej dokładne.
Nawet
jeśli Kriss się trochę zmienia, to nie jest najważniejsze. Ważne,
żeby Giulio zachował atmosferę, jakość rysunku, dynamikę i
dobrze opowiedział historię. To jest najważniejsze. Thorgal też
się ciągle zmienia. Jak się przyjrzę, to on ma ciągle inną
gębę.
Cóż, są
sceptycy, którym nie przypadła do gustu zmiana techniki rysowania "Thorgala"...
Sprawa
jest dużo trudniejsza, żeby malując zachować identyczne twarze.
Kreska jest bardziej umowna, a plama się zmienia. Kreska jest umowna
i po prostu wiesz, że z tej strony policzek to jest taka kreska,
plamami kolorystycznymi trudniej zachować podobieństwo.
Ja
ciągle dostaję jakieś szkice od mojego ojca, jestem dla niego
takim lustrem. On ciągle się ze mną konsultuje à propos okładek,
stron, formy twarzy, ruchów, itp. Ale to nie ja zauważyłem, że
Kriss ma za małą głowę na okładce trzeciego albumu "Kriss de
Valnor". Giulio dostał tę okładkę i powiększył głowę Kriss
i zmniejszył jej laskę. To ciekawe, jak wygląda współpraca tych
dwóch autorów, że ojciec zrobił ten obraz, a Giulio w Photoshopie
powiększył głowę postaci, bo ona była po prostu za mała. Może
troszeczkę za bardzo powiększył, ale...
Często zdarzają się
takie ingerencje w pracę autorów?
Na przykład musieliśmy
w ostatniej chwili oderotyzować pewne rzeczy. W "Młodości
Thorgala" Yann się zapędził z jakimiś takimi tekstami, że
Strażniczka Kluczy mówi: "Do mojej dziurki każdy klucz może
pasować", czy coś w tym stylu. I to trzeba było ubrać. To nigdy
tak nie miało być, nie było powodu. My też trzymamy się pewnych
ram, które budowały sukces "Thorgala". Nie ma powodu, żeby od
nich odchodzić. Te ramy są dosyć twarde, nie przekracza się
pewnego progu przemocy i pewnego progu erotyki.
Van Hamme chyba
próbował przekroczyć te granice w albumie "Kriss de Valnor"...
No tak, ale to była taka
króciutka scena...
Podobno w "Bitwie o
Asgard" Yves Sente próbował umieścić "odważną" scenę z
udziałem Jolana i Iduny.
To było po prostu nie
potrzebne. Tym bardziej, że tego nie robi się dla tego samego
czytelnika, który kupił sobie pierwszego "Thorgala" i teraz ma
czterdzieści i parę lat, tylko to się robi dla ludzi, którzy
dopiero poznają "Thorgala", to są młodzi ludzie. Przemoc i
seks są wszędzie, po co mają być obecne w "Thorgalu". One nie
były potrzebne, żeby "Thorgal" był lubiany i popularny.
Czy trzy tytuły
spin-offów to będzie tyle?
Tak, na razie tak. Być
może jeszcze jakieś one-shoty się pojawią od czasu do
czasu.
Czyli jednak pomysł
na pojedyncze albumy nie został całkowicie porzucony...
Ale to zawsze... Nawet
Van Hamme może, jak będzie chciał, wrócić i jak będzie mieć
genialny pomysł na one-shota, to wellcome!
Oczywiście. Czy Dufaux, czy ktokolwiek...
W
wywiadzie dla "Fantasy Komiks" Nathalie
Van Campenhoudt, redaktorka "Thorgala" w Le Lombard,
powiedziała,
że seria ma zostać spięta na trzydziestym-szóstym albumie.
Rzeczywiście tak ma się stać, czy to jest jeszcze płynna materia?
Nie.
Nie ma tak, że coś się na pewno skończy. Skończy pewnie się
jakiś cykl i tyle. I może się zacznie nowy, albo będą one-shoty.
W sumie konstrukcja się raczej nie powinna zmienić. Tak bywało.
Bywały one-shoty, bywały serie po trzy-cztery albumy. Póki
co to się podoba. Nie ma powodu zmieniać, przerywać czegoś,
uśmiercać kogoś, bo to ciągle jest jednak bardzo dobrze
przyjmowane przez rynek, co nas bardzo cieszy, ponieważ świadczy o
tym, że wysiłki ostatnich lat przynoszą owoce.
Wydaje
nam się, mnie się wydaje i mojemu ojcu, że tak samo Giulio de
Vita, jak i Roman Surżenko, i ja też, bardzo entuzjastycznie
podeszliśmy do tego projektu i nie ma powodu, żeby raptem
powiedzieć: "Okay, no to fajnie, dziękujemy, do widzenia".
Poza tym, to jest żywy projekt, pojawiają się nowi ludzie, a z
nowymi ludźmi rozmawia się na inny sposób, niż do tej pory, oni
inspirują do działań Yvesa i mojego ojca, więc nie ma powodów,
żeby coś się radykalnie skończyło czy zmieniło w tym momencie,
bo to bardzo dobrze funkcjonuje.
Wzięliśmy
to we własne ręce i nowy dyrektor wydawniczy Le Lombard pozwolił
nam robić, co chcemy, bo zdał sobie sprawę z tego, że wszystko,
co do tej pory chcieliśmy zrobić i przeforsowaliśmy, pomimo
sceptycznego odbioru ze strony wydawnictwa, to były strzały w
dziesiątkę. Natalie Van Campenhoudt
jest świetna, ona nam to trzyma od strony organizacyjnej,
od strony wydawnictwa; trzyma rękę na pulsie, widzi organizacyjnie:
kto, co, kiedy, w którym momencie ma wyjść, który album, jakie
terminy. Dziewczyna jest świetna, naprawdę super. Mamy świetną
ekipę, dlatego wszystko może się jeszcze zmienić.
Le
Lombard publikuje specjalne wydania kolejnych "Thorgali", tak
było chociażby w przypadku "Bitwy o Asgard" czy edycji de
luxe "Statku miecza". Czy myślicie o artbooku, w którym
znalazłoby się dużo szkiców i tylko i wyłącznie szkice?
Tak.
Tylko to nie jest jeszcze teraz na warsztacie. Na razie skończyłem
taki making of "Światów Thorgala", który ukaże się lada moment, najpóźniej
w listopadzie.
Myślicie
też o innych projektach wokół "Thorgala"? Była gra
komputerowa, gra karciana...
To nie my to wymyślamy. Jak jest ktoś zainteresowany, to kupuje
licencję i sobie to robi. Będziemy rozmawiać z Egmontem, zacząłem
nawet rozmowy na ten temat, oni chcą zrobić planszówkę i są
świetni do tego, zaczęli o tym myśleć. Uważam, że jeśli ktoś
chce i ma zielone światło z naszej strony, żeby coś robić, to
nie musi jakoś specjalnie ze mną na ten temat rozmawiać, tylko po
prostu rusza ze swoim planem, ze swoją inicjatywą, przedstawia nam
projekt, a nie ja mam mu mówić, jak to ma wyglądać, bo po prostu
tego nie robimy. Gra planszowa to świetna sprawa, podobno w Polsce
gry planszowe są bardzo dobrze przyjmowane, ludzie lubią grać w
plansze. A ta karcianka, ona chyba bardzo krótko była w Polsce.
Fajna gra karciana, którą ja nadzorowałem, miała być wydana we
Francji przez dużą firmę, która robiła mnóstwo takich
przygodowych gier karcianych. Niestety firma padła w momencie, w
którym zaczęła kończyć prace nad "Thorgalem". Mieliśmy parę
takich pechów...
A
co z adaptacją książkową "Thorgala" autorstwa Amélie
Sarn?
Nie będzie już trzeciej, przynajmniej na razie. Ale namawiam
Egmont, żeby to było kontynuowane. Zresztą zastanawiałem się,
kto to mógłby napisać, prawdę mówiąc.
Moim
zdaniem,nie jest to najlepszy produkt.
Nie czytałem tego, przyznam szczerze. Bo to jest dla dzieci... Ale
to się dobrze sprzedawało.
Jest
jeszcze w planach książka autorstwa Patricka Gaumera poświęcona
Twojemu ojcu, która pod koniec roku ma się ukazać nakładem Le
Lombard.
To będzie bogato ilustrowana książka. Trafią tam wywiady ze
wszystkimi autorami i wydawcami, z którymi współpracował ojciec.
Będzie tego sporo, trzysta stron. Mam październik, listopad i
grudzień, na to, żeby się nią zająć.
Super,
nie mogę się doczekać. Dziękuję za tę długą i wyczerpującą
rozmowę.
Dziękuję.
Pierwsza część rozmowy z Piotrem Rosińskim dostępna jest tutaj, druga w tym miejscu.
Tekst o Strażniczce kluczy mnie zniszczył:D
OdpowiedzUsuńI prawda, scena z Aaricią w "Kriss de Valnor" zupełnie niepotrzebna. To scena z dupy. Zupełnie nie pasuje do Thorgala.
Szkoda, że ci ponoć wybitni autorzy nie dostali zielonego światła. Autorskie projekty artystów, byłby pewnie nie raz lepsze od tych ograniczonych konsultacją z Rosińskimi. Inna sprawa, że "Louve" wygląda, jakby nie była zupełnie konsultowana. Jazda bez trzymanki, ale średnio udana.
Też żałuję, że np. Alcante się nie udało, ale... wszystko jest konsultowane -- zobacz na planszę w drugiej "Louve", gdzie Hicham z Bag Dadhu opowiada Louve o tym, co Thorgal może znaleźć w mieście dżiinów.
UsuńW mieście dżinów?
UsuńTo będzie w kolejny po Statku-mieczu Thorgalu?
w kolejnyM miało być:)
UsuńBędzie.
UsuńPrzyznam, ze jestem w szoku czytając wypowiedź o powieści thorgalowskiej: "Nie czytałem tego, przyznam szczerze. Bo to jest dla dzieci... Ale to się dobrze sprzedawało."
OdpowiedzUsuńJeśli Piotr Rosiński i inne osoby odpowiedzialne za Światy Thorgala tak pracują nad budową uniwersum to... oby nie skończyli jak Jorund Byk.
Akurat książki Amélie Sarn nie wchodzą w skład "Światów Thorgala". Wydawnictwo Milan robiło swój projekt, w układzie z Le Lombard. Tak to widzę. Wg. słów pani Sarn Van Hamme też nie czytał tych książek, a na ich okładkach jest cytat z jego pochwałą jej dzieła.
UsuńPiotr wypowiada się oczywiście taktownie i dyplomatycznie. Ale jest też szczery. Dobrze, że nad Thorgalem czuwają teraz kompetentni ludzie.
OdpowiedzUsuńChciałbym aby w Polsce ukazały się te wydawnictwa specjalne.
Mówiąc o tym pechu z polskimi wydawcami pan Piotr myśli też na pewno o tzw. BDVD "Entre les faux dieux", filmie-komiksie będącym skróconą wersją cyklu Qa z aktorami czytającymi kwestie bohaterów. Pechu, gdyż wydanie francuskie zawiera również profesjonalną polską wersję językową. Najwidoczniej nikt w naszym kraju nie chciał tego wydać...
OdpowiedzUsuń