Yann le Pennetier jest francuskim scenarzystą o bogatym dorobku artystycznym. Do znanych tytułów jego autorstwa należą między innymi "Les Innommables" (z rysunkami Didiera Conrada), "Freddy Lombard" (z rysunkami Yvesa Chalanda), "Pin-Up" (z rysunkami Philippe'a Bertheta) czy "Odilion Verjus" (z rysunkami Laurenta Verrona). Pod pseudonimem Balac współtworzył z Bernardem Yslaire'em początek znanej polskiemu czytelnikowi serii "Sambre". Yann pracował epizodycznie również nad klasycznymi seriami "Lucky Luke" oraz "Sprycjan i Fantazjusz". Napisał scenariusz do trzeciej części cyklu "XIII Mystery" o podtytule "Little Jones" (z rysunkami Érica Henniota), która niestety nie ukazała się nakładem Egmontu Polska. Yann jest mocno zaangażowany w "Światy Thorgala", pisze scenariusze do serii "Louve" oraz "Młodość Thorgala" (obie ilustruje Roman Surżenko). W wolnej chwili twórca znalazł czas, by odpowiedzieć na parę pytań związanych z pracą nad oboma tytułami:
Jak to się stało, że został Pan scenarzystą włączonym w projekt "Światy Thorgala"?
Po prostu, Yves Sente, scenarzysta "Thorgala", który był dyrektorem wydawniczym w wydawnictwie Le Lombard i który zajmował się moją serią "Odilon Verjus", cenił moje scenariusze i bardzo uprzejmie zaproponował mi, abym zajął się postacią córki Thorgala. Takich rzeczy się nie odmawia! Uwielbiam uniwersum "Thorgala"!
Dlaczego to właśnie Pan został odpowiedzialny za serię "Louve"?
Yves zapytał mnie, czy interesowałaby mnie postać Louve. Oczywiście! Wcześniej zanurzyłem się w młodości Jones w cyklu "XIII Mystery" i wydaje się, że Jean van Hamme docenił to. Logicznym jest, że Yves pomyślał o mnie jako autorze przygód córki Thorgala... Teraz mam nadzieję, że nie zaproponują mi przejęcia serii przygód Martine! (Seria dla dziewczynek, bardzo popularna we Francji i w Belgii, opowiadająca o przygodach trochę naiwnego dziewczęcia).
Mógłby Pan powiedzieć coś na temat swojej przygody z serią "Thorgal"? Jaki album jest Pana ulubionym i dlaczego?
Uwielbiałem zbyt dużą liczbę albumów "Thorgala", by wymienić je wszystkie. Moje ulubione to po prostu te związane z młodością bohatera: "Gwiezdne Dziecko" i "Aaricia". Bardzo lubię "Alinoe" i "Łuczników"... I wszystkie wystąpienia bogini Frigg, małżonki Odyna.
Jak czuje się Pan w uniwersum mającym ponad trzydziestoletnią tradycję?
Seria "Thorgal” trafia do licznych pokoleń; wikingowie, jak kowboje, nie starzeją się. Moje dzieci również pochłonęły "Thorgala".
Studiował Pan uważnie albumy "Thorgala", żeby wczuć się w klimat serii?
Po propozycji Yvesa ponownie zapoznałem się z trzydziestoma "Thorgalami", które wcześniej czytałem nieuważnie i w przypadkowej kolejności. Nie tylko sprawiło mi to ogromną przyjemność, ale zdałem sobie sprawę z faktu, że w ciągu kolejnych albumów autorzy serii sprawili, że wykreowani przez nich bohaterowie ewoluowali i dojrzewali. Naiwność miłości pomiędzy Aaricią i Thorgalem została zastąpiona przez zazdrość, zdradę, zemstę, pojednanie... A potem znowu cudzołóstwo (cios w umowę małżeńską)... Narodziły się dzieci tej pary, jedno po drugim. Thorgal starzeje się i jego syn ma ambicje go zastąpić... Nie zapominając o kaprysach i perfidii bogów! W skrócie, "Thorgal" to trochę nasze "Dallas" w świecie Wikingów...
Mógłby Pan powiedzieć coś na temat współpracy z Romanem Surżenką? Jak się rozumiecie?
Roman to po prostu partner idealny! Nie tylko ma ogromny talent, ale jest uroczy i bardzo otwarty. To wielka przyjemność pracować razem od czterech albumów, a już wkrótce pięciu. Roman wysyła mi mailem swoje plansze w ołówku a nawet pierwsze szkice, i nigdy nie opiera się, żeby je zmienić czy nawet zrobić rysunek całkowicie od nowa zgodnie ze scenariuszem. To niesłychane szczęście, że on rysuje "Louve" i "Młodość Thorgala".
Czy Roman – wielki miłośnik "Thorgala" – ma jakiś wpływ na Pana scenariusze? Bierze Pan pod uwagę jego uwagi i komentarze?
Roman regularnie daje mi sugestie graficzne i narracyjne, często bardzo trafne i staram się maksymalnie brać je pod uwagę. Myślę, że z biegiem kolejnych albumów, między nim i mną utworzyła się relacja wzajemnego zaufania i że rozumiemy coraz lepiej swoje własne intencje. To doskonała współpraca i cieszę się, że z nim pracuję.
Czy aby pracować nad „Louve” musiał Pan zmienić swój styl?
Starałem się zrozumieć "technikę narracji" Jeana van Hamme'a, zupełnie jak Roman analizował kod graficzny Grzegorza Rosińskiego. Nie, żeby go kopiować, ale wręcz przeciwnie, żeby go przemyśleć i później używać bez zastanawiania się nad nim, tak jak studiuje się gramatykę i składnię nowego języka, zanim się je zapomni i wyraża się spontanicznie w tym języku.
Pana zdaniem "Louve" to seria dla młodszego czytelnika? Bohaterką jest mała dziewczynka, ale w komiksie pojawia się przemoc.
Przemoc jest nierozłączną częścią uniwersum "Thorgala"; Wikingowie nie byli "Troskliwymi misiami". To ta brutalność, a czasami nawet dzikość, nadaje wiarygodności serii i poprzez kontrast urealnia naiwność oraz szczerość Thorgala wobec swoich towarzyszy lub kiedy czuje się zobligowany trzymać się złożonej obietnicy ryzykując własnym życiem... Myślę, że czytelnicy są wrażliwi na te bardzo silne i uniwersalne uczucia!
Jestem ciekaw, dlaczego zdecydował się Pan na wykorzystanie dymków przy rozmowach Louve z wilkami. Jean van Hamme ich nie używał, żeby przekazać zawartość myśli zwierząt. Teraz posługują się one złożonym językiem, budują zdania.
Jean miał niewiele czasu, żeby rozwinąć moc Louve. Tym lepiej. To pozwala mi wykorzystywać ją w sposób, w jaki ją czuję. W rzeczywistości zwierzęta nie mówią. Louve "czyta" ich myśli i transkrybuje je w słowa... To trochę niespodziewane... Ale myślę, że czytelnik szybko się do tego przyzwyczai. Zresztą to nie jest nic oryginalnego, ponieważ w "Lucky Luke'u" koń Jolly Jumper też "mówi" za pomocą ludzkich zdań, co nikomu nie przeszkadza...
Przypuszczałem, że "Louve" będzie się składała z one-shotów poświęconych przygodom córki Thorgala. Dlaczego zdecydował się Pan na wprowadzenie rozbudowanej intrygi?
Żeby stworzyć dobrą "prezentację" Louve do jej pierwszej przygody, chciałem solidnej i złożonej intrygi, konfrontacji Louve z bogami, innym światem, a nie ograniczania się do małych przygód w lesie, jedynie z jej przyjaciółmi zwierzętami, jak w "Yakarim", który celuje w dziecięcą publikę... Moim celem jest, żeby czytelnik czerpał tyleż przyjemności z lektury przygód Louve, co z przygód Thorgala!
Pierwotnie pierwszy album serii "Louve" miał nosić tytuł "Odcięta dłoń boga Tyra". Potem się to zmieniło. Dlaczego?
Prosta logika: pierwszy epizod wprowadza na scenę przede wszystkim wilki, a postacią dominującą jest wilczyca Raissa...
Chce Pan wykorzystywać w serii mitologię nordycką?
Naturalnie. To jedna z najbardziej interesujących mitologii, po mitologii greckiej. Panteon nordycki (i germański) to niesamowite bogactwo!
Zamierza Pan także kontynuować wątek pochodzenia z gwiazd? Louve odnalazła na plaży przedmiot z metalu, który nie istniał...
Oczywiście. Biorę pod uwagę elementy wprowadzone przez Grzegorza i Jeana, bez zamiaru tworzenia „dziury” narracyjnej... Po prostu piszę scenariusze, które sam chciałbym kupić i przeczytać...
Mógłby Pan zdradzić, jaki moment z przeszłości Thorgala chce Pan wykorzystać w „Młodości Thorgala” i co czeka młodego bohatera?
Zamierzam rozwinąć dwuznaczną relację, która łączy Thorgala i Slivię w pierwszych albumach i która nigdy nie została tak naprawdę wyjaśniona. Slivia to jedna z moich ulubionych postaci kobiecych. Graficznie zawsze robiła na mnie wrażenie. Jest enigmatyczna, piękna, dostojna, ruda, jednooka; pozostaje bardzo atrakcyjna pomimo swojej przepaski… Celem jest zaskoczyć czytelnika i przede wszystkim go nie zawieść pod względem tego, co wyobrażał sobie jeśli chodzi o tę postać...
Dziękuję za wywiad.
Podziękowania także dla Romana Surżenki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz