poniedziałek, 1 października 2012

Wywiad z Piotrem Rosińskim (część 3)

Piotr Rosiński jest z wykształcenia grafikiem, zawodowo zajmuje się projektowaniem graficznym. Od wielu lat odpowiada za wizerunek i promocję "Thorgala", dba o stronę edytorską wszystkich albumów rysowanych przez swojego ojca, organizuje wystawy z jego pracami. Jest pomysłodawcą projektu rozbudowy uniwersum "Thorgala". Syn Grzegorza Rosińskiego zgodził się na dłuższy wywiad na temat pracy nad "Światami Thorgala", ale nie tylko... Oto trzecia część rozmowy: 

Jak wyglądały poszukiwania autorów do "Światów Thorgala"?

Giulio de Vita był rysownikiem, którego Yves Sente już wcześniej zatrudnił do pracy w Le Lombard. Natomiast pierwsze próby "Thorgala", jakie dostałem, to były próby Romana Surżenki. Dostałem je od Tomatofarm, czyli od Tommaso D'Alessandro, agenta rysowników z Pescary, i to było okej, ale ponieważ były to pierwsze próby, a myśleliśmy, że na pewno zaraz znajdziemy jakiś innych geniuszy, no to podeszliśmy do tego bez większego entuzjazmu. I później próbowaliśmy różnych rysowników.

Czy wszyscy próbowani przez Was rysownicy mieli coś konkretnego do zrobienia jako test?

To była taka scena, w której Jolan walczy z jakimiś ludźmi-wilkami. Na próbę został napisany scenariusz na dwie strony, żeby wszyscy mieli możliwość narysowania tego samego.

A jak było ze scenarzystami?

Faktycznie, gorzej było ze scenarzystami. Wyobraź sobie, że dwóm najlepszym autorom, którzy pracowali wtedy w Dargaud, Xavierowi Dorisonowi i Ralphowi Meyerowi, wydawca dał carte blanche do stworzenia scenariusza i historii "Thorgala". Bez naszej wiedzy obaj pracowali nad tym zupełnie bez sensu. Nie konsultując się z nikim, ani z Yvesem, ani z ojcem, pracowali nad czymś, co było po prostu nie do przyjęcia, co odstawało kompletnie od naszych założeń. I kiedy my się dowiedzieliśmy, co oni robią, to już scenariusz był zrobiony, już jakieś pierwsze strony były narysowane. No to się wkurzyliśmy i powiedzieliśmy: "No sorry, bardzo przepraszamy, ale to zupełnie inaczej miało wyglądać." To była źle zorganizowana współpraca wydawcy z potencjalnymi scenarzystami... I sobie zrobiliśmy wrogów, od razu na dzień dobry.

Wydany przez Dargaud pierwszy album cyklu "Asgard" to jest właśnie ten scenariusz, tylko że zmodyfikowany. Przynajmniej ja tak to widzę...

Ja tego nawet nie czytałem. Kompletnie nie wiem, co to jest.

A wydana przez Le Lombard "Saga Valta" do scenariusza Jeana Dufaux z rysunkami Mohameda Aouamriego? O tym komiksie też mówi się, że pierwotnie miał to być "Thorgal"...

Ale Dufaux nie chciał robić "Thorgala". To jest nasz przyjaciel, było zupełnie normalne, że mu się proponuje współpracę, ale on za nią podziękował. Ja z nim rozmawiałem, to było mniej więcej dwa i pół roku temu, proponując mu jakieś uczestnictwo w "Światach Thorgala". Ale on powiedział, że w ogóle nie ma czasu, że ma swoje historie, swoje serie i bardzo dziękuje, że się go do tego zaprasza, ale on musi niestety z przykrością nam odmówić, no i tyle. Powiedziałem mu tylko, że drzwi są zawsze otwarte, jak będzie chciał kiedyś coś dla nas zrobić, to bardzo chętnie. Przyjaźnimy się, to jest świetny facet. To wszystko są jakieś plotki. Ktoś gdzieś coś usłyszał i powtarza...

Jest jeszcze planowany przez Le Lombard "Golias". Zarys fabuły przypomina losy księcia Galathorna z Brek Zarith. Autorami są scenarzysta Serge Le Tendre i rysownik Jérôme Lereculey.

Oni chyba troszeczkę bardziej byli zaawansowani w rozmowach na ten temat.

Ale z Tobą i Yvesem Sentem, czy wydawcą?

Z wydawcą. To wydawca próbował ich wkręcić w ten projekt.

Czy tak samo było z Alcantem?

Tak. Tylko z Alcantem było trochę gorzej, bo Alcante dużo zrobił.

Ale koniec końców jego projekt, a raczej projekty, nad którymi pracował z rysownikiem Emmanuelem Roudierem, nie trafiły do realizacji...

Wiesz, wielu ludzi próbowało, byli dobrzy, ale to prostu nie było to. Kandydatów było sporo i to jest trochę jak zawody sportowe: masz trzech, czy czterech, czy dziesięciu świetnych zawodników, no i wygrywa jeden. Ale wcale nie dlatego, że może jest najlepszy, tylko akurat tak się złożyło, że akurat miał dobry dzień, akurat w tym momencie wypadł najlepiej, akurat w tym momencie najlepiej się złożyło, żeby to był on, a nie ktoś inny.

Czym w takim wypadku błysnął Yann, który został scenarzystą dwóch serii?

Ale on został scenarzystą dwóch serii, bo najpierw został scenarzystą jednej serii...

Czemu zatem został scenarzystą tej pierwszej, czyli "Louve"?

To jest po prostu super fachowiec, zawodowiec najwyższych lotów, dlatego było całkiem normalne, że jeżeli on jest tym zainteresowany, no to go bierzemy. On w ogóle świetnie w to wszedł, bardzo to czuje, jest to pod każdym względem świetny facet.

Na przykład Ralph Meyer i Xavier Dorison, oni po prostu nie chcieli wejść w nasze ramy, nie chcieli się dopasować, oni chcieli robić swoje. A to w ogóle nie było możliwe, bo tylko my możemy panować nad rozwojem "Światów Thorgala", w których kierunkach one mają się rozwijać. I musi być zachowana konsekwencja. To jest bardzo trudne i zaczyna być skomplikowane, równolegle prowadzić te serie.

Co się stało z Joëlem Parnottem, który miał być rysownikiem "Młodości Thorgala"?

To jest bardzo dobry rysownik. Tak czy inaczej, to byli rysownicy z najlepszej ligi. Oczywiście z tych najlepszych trzeba było wybrać jeszcze najlepszych, albo takich, którzy nam się wydawali najbardziej adekwatni do tego. Poza tym, zostawiliśmy sobie możliwość subiektywnego wyboru.

To też jest tak, że jak się człowiek w tym wychowuje – to mówię o sobie, albo jak człowiek robi to całe życie – to mówię o moim ojcu, no to pewne rzeczy się po prostu wie. I już. Wiesz dokładnie, z czym człowiek ma problemy, z czym będzie miał problemy, z czym nie będzie ich miał. Ja nie byłem przekonany do Surżenki na początku. Ale u niego była jakaś taka szajba... Szybki i się błyskawicznie dostosowuje. On rozumie wszystko, co mu się mówi. Ale nie przeskoczy pewnych rzeczy. To jest ciekawe, bo on zrobił świetną okładkę do drugiej "Louve", a kompletnie mu nie wyszła okładka do "Młodości Thorgala".

To są złożone kwestie. Często trudno narzucać skończonym artystom swoje wymagania. Ralph Meyer nie chciał, żeby ktoś mu robił okładki... Z kolei Giulio de Vita próbował za każdym razem, ale to też nie chodzi o to, czy rysownik może, ma prawo, czy nie ma prawa do robienia okładek, tylko te okładki mają być kontynuacją tego, co robił mój ojciec. Nie łatwo jest robić takie okładki. Akurat, według mnie, fantastyczną okładkę do drugiego albumu "Louve" zrobił Roman Surżenko. Strzelił po prostu tak, że nie było żadnych uwag, nic do powiedzenia...

Jak odniósłbyś się do uwagi, że Giulio de Vita trochę puścił drugi album "Kriss de Valnor"? Kriss ma tam wiele różnych twarzy, chwilami jest do siebie niepodobna...

Nie, on nie puścił tego, to nie są puszczone rzeczy. Ja uważam, że trochę to ożywił. I rozumiem dlaczego de Vita tak robi, bo on jednak też się inspiruje tym, co mój ojciec robi teraz. A te ostatnie albumy "Thorgala", czyli te, które są robione kolorem bezpośrednim, w wielu miejscach one są takie bardziej szkicowe i malarskie, takie trochę bardziej umowne, mniej dokładne.

Nawet jeśli Kriss się trochę zmienia, to nie jest najważniejsze. Ważne, żeby Giulio zachował atmosferę, jakość rysunku, dynamikę i dobrze opowiedział historię. To jest najważniejsze. Thorgal też się ciągle zmienia. Jak się przyjrzę, to on ma ciągle inną gębę.

Cóż, są sceptycy, którym nie przypadła do gustu zmiana techniki rysowania "Thorgala"...

Sprawa jest dużo trudniejsza, żeby malując zachować identyczne twarze. Kreska jest bardziej umowna, a plama się zmienia. Kreska jest umowna i po prostu wiesz, że z tej strony policzek to jest taka kreska, plamami kolorystycznymi trudniej zachować podobieństwo.

Ja ciągle dostaję jakieś szkice od mojego ojca, jestem dla niego takim lustrem. On ciągle się ze mną konsultuje à propos okładek, stron, formy twarzy, ruchów, itp. Ale to nie ja zauważyłem, że Kriss ma za małą głowę na okładce trzeciego albumu "Kriss de Valnor". Giulio dostał tę okładkę i powiększył głowę Kriss i zmniejszył jej laskę. To ciekawe, jak wygląda współpraca tych dwóch autorów, że ojciec zrobił ten obraz, a Giulio w Photoshopie powiększył głowę postaci, bo ona była po prostu za mała. Może troszeczkę za bardzo powiększył, ale...

Często zdarzają się takie ingerencje w pracę autorów?

Na przykład musieliśmy w ostatniej chwili oderotyzować pewne rzeczy. W "Młodości Thorgala" Yann się zapędził z jakimiś takimi tekstami, że Strażniczka Kluczy mówi: "Do mojej dziurki każdy klucz może pasować", czy coś w tym stylu. I to trzeba było ubrać. To nigdy tak nie miało być, nie było powodu. My też trzymamy się pewnych ram, które budowały sukces "Thorgala". Nie ma powodu, żeby od nich odchodzić. Te ramy są dosyć twarde, nie przekracza się pewnego progu przemocy i pewnego progu erotyki.

Van Hamme chyba próbował przekroczyć te granice w albumie "Kriss de Valnor"...

No tak, ale to była taka króciutka scena...

Podobno w "Bitwie o Asgard" Yves Sente próbował umieścić "odważną" scenę z udziałem Jolana i Iduny.

To było po prostu nie potrzebne. Tym bardziej, że tego nie robi się dla tego samego czytelnika, który kupił sobie pierwszego "Thorgala" i teraz ma czterdzieści i parę lat, tylko to się robi dla ludzi, którzy dopiero poznają "Thorgala", to są młodzi ludzie. Przemoc i seks są wszędzie, po co mają być obecne w "Thorgalu". One nie były potrzebne, żeby "Thorgal" był lubiany i popularny.

Czy trzy tytuły spin-offów to będzie tyle?

Tak, na razie tak. Być może jeszcze jakieś one-shoty się pojawią od czasu do czasu.

Czyli jednak pomysł na pojedyncze albumy nie został całkowicie porzucony...

Ale to zawsze... Nawet Van Hamme może, jak będzie chciał, wrócić i jak będzie mieć genialny pomysł na one-shota, to wellcome! Oczywiście. Czy Dufaux, czy ktokolwiek...

W wywiadzie dla "Fantasy Komiks" Nathalie Van Campenhoudt, redaktorka "Thorgala" w Le Lombard, powiedziała, że seria ma zostać spięta na trzydziestym-szóstym albumie. Rzeczywiście tak ma się stać, czy to jest jeszcze płynna materia?

Nie. Nie ma tak, że coś się na pewno skończy. Skończy pewnie się jakiś cykl i tyle. I może się zacznie nowy, albo będą one-shoty. W sumie konstrukcja się raczej nie powinna zmienić. Tak bywało. Bywały one-shoty, bywały serie po trzy-cztery albumy. Póki co to się podoba. Nie ma powodu zmieniać, przerywać czegoś, uśmiercać kogoś, bo to ciągle jest jednak bardzo dobrze przyjmowane przez rynek, co nas bardzo cieszy, ponieważ świadczy o tym, że wysiłki ostatnich lat przynoszą owoce.

Wydaje nam się, mnie się wydaje i mojemu ojcu, że tak samo Giulio de Vita, jak i Roman Surżenko, i ja też, bardzo entuzjastycznie podeszliśmy do tego projektu i nie ma powodu, żeby raptem powiedzieć: "Okay, no to fajnie, dziękujemy, do widzenia". Poza tym, to jest żywy projekt, pojawiają się nowi ludzie, a z nowymi ludźmi rozmawia się na inny sposób, niż do tej pory, oni inspirują do działań Yvesa i mojego ojca, więc nie ma powodów, żeby coś się radykalnie skończyło czy zmieniło w tym momencie, bo to bardzo dobrze funkcjonuje.

Wzięliśmy to we własne ręce i nowy dyrektor wydawniczy Le Lombard pozwolił nam robić, co chcemy, bo zdał sobie sprawę z tego, że wszystko, co do tej pory chcieliśmy zrobić i przeforsowaliśmy, pomimo sceptycznego odbioru ze strony wydawnictwa, to były strzały w dziesiątkę. Natalie Van Campenhoudt jest świetna, ona nam to trzyma od strony organizacyjnej, od strony wydawnictwa; trzyma rękę na pulsie, widzi organizacyjnie: kto, co, kiedy, w którym momencie ma wyjść, który album, jakie terminy. Dziewczyna jest świetna, naprawdę super. Mamy świetną ekipę, dlatego wszystko może się jeszcze zmienić.

Le Lombard publikuje specjalne wydania kolejnych "Thorgali", tak było chociażby w przypadku "Bitwy o Asgard" czy edycji de luxe "Statku miecza". Czy myślicie o artbooku, w którym znalazłoby się dużo szkiców i tylko i wyłącznie szkice?

Tak. Tylko to nie jest jeszcze teraz na warsztacie. Na razie skończyłem taki making of "Światów Thorgala", który ukaże się lada moment, najpóźniej w listopadzie.

Myślicie też o innych projektach wokół "Thorgala"? Była gra komputerowa, gra karciana...

To nie my to wymyślamy. Jak jest ktoś zainteresowany, to kupuje licencję i sobie to robi. Będziemy rozmawiać z Egmontem, zacząłem nawet rozmowy na ten temat, oni chcą zrobić planszówkę i są świetni do tego, zaczęli o tym myśleć. Uważam, że jeśli ktoś chce i ma zielone światło z naszej strony, żeby coś robić, to nie musi jakoś specjalnie ze mną na ten temat rozmawiać, tylko po prostu rusza ze swoim planem, ze swoją inicjatywą, przedstawia nam projekt, a nie ja mam mu mówić, jak to ma wyglądać, bo po prostu tego nie robimy. Gra planszowa to świetna sprawa, podobno w Polsce gry planszowe są bardzo dobrze przyjmowane, ludzie lubią grać w plansze. A ta karcianka, ona chyba bardzo krótko była w Polsce. Fajna gra karciana, którą ja nadzorowałem, miała być wydana we Francji przez dużą firmę, która robiła mnóstwo takich przygodowych gier karcianych. Niestety firma padła w momencie, w którym zaczęła kończyć prace nad "Thorgalem". Mieliśmy parę takich pechów...

A co z adaptacją książkową "Thorgala" autorstwa Amélie Sarn?

Nie będzie już trzeciej, przynajmniej na razie. Ale namawiam Egmont, żeby to było kontynuowane. Zresztą zastanawiałem się, kto to mógłby napisać, prawdę mówiąc.

Moim zdaniem,nie jest to najlepszy produkt.

Nie czytałem tego, przyznam szczerze. Bo to jest dla dzieci... Ale to się dobrze sprzedawało.

Jest jeszcze w planach książka autorstwa Patricka Gaumera poświęcona Twojemu ojcu, która pod koniec roku ma się ukazać nakładem Le Lombard.

To będzie bogato ilustrowana książka. Trafią tam wywiady ze wszystkimi autorami i wydawcami, z którymi współpracował ojciec. Będzie tego sporo, trzysta stron. Mam październik, listopad i grudzień, na to, żeby się nią zająć.

Super, nie mogę się doczekać. Dziękuję za tę długą i wyczerpującą rozmowę.

Dziękuję.

Pierwsza część rozmowy z Piotrem Rosińskim dostępna jest tutaj, druga w tym miejscu.

9 komentarzy:

  1. Tekst o Strażniczce kluczy mnie zniszczył:D
    I prawda, scena z Aaricią w "Kriss de Valnor" zupełnie niepotrzebna. To scena z dupy. Zupełnie nie pasuje do Thorgala.
    Szkoda, że ci ponoć wybitni autorzy nie dostali zielonego światła. Autorskie projekty artystów, byłby pewnie nie raz lepsze od tych ograniczonych konsultacją z Rosińskimi. Inna sprawa, że "Louve" wygląda, jakby nie była zupełnie konsultowana. Jazda bez trzymanki, ale średnio udana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też żałuję, że np. Alcante się nie udało, ale... wszystko jest konsultowane -- zobacz na planszę w drugiej "Louve", gdzie Hicham z Bag Dadhu opowiada Louve o tym, co Thorgal może znaleźć w mieście dżiinów.

      Usuń
    2. W mieście dżinów?

      To będzie w kolejny po Statku-mieczu Thorgalu?

      Usuń
  2. Przyznam, ze jestem w szoku czytając wypowiedź o powieści thorgalowskiej: "Nie czytałem tego, przyznam szczerze. Bo to jest dla dzieci... Ale to się dobrze sprzedawało."

    Jeśli Piotr Rosiński i inne osoby odpowiedzialne za Światy Thorgala tak pracują nad budową uniwersum to... oby nie skończyli jak Jorund Byk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat książki Amélie Sarn nie wchodzą w skład "Światów Thorgala". Wydawnictwo Milan robiło swój projekt, w układzie z Le Lombard. Tak to widzę. Wg. słów pani Sarn Van Hamme też nie czytał tych książek, a na ich okładkach jest cytat z jego pochwałą jej dzieła.

      Usuń
  3. Piotr wypowiada się oczywiście taktownie i dyplomatycznie. Ale jest też szczery. Dobrze, że nad Thorgalem czuwają teraz kompetentni ludzie.
    Chciałbym aby w Polsce ukazały się te wydawnictwa specjalne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mówiąc o tym pechu z polskimi wydawcami pan Piotr myśli też na pewno o tzw. BDVD "Entre les faux dieux", filmie-komiksie będącym skróconą wersją cyklu Qa z aktorami czytającymi kwestie bohaterów. Pechu, gdyż wydanie francuskie zawiera również profesjonalną polską wersję językową. Najwidoczniej nikt w naszym kraju nie chciał tego wydać...

    OdpowiedzUsuń