piątek, 1 marca 2013

Recenzja albumu "Asgard: Le Serpent-Monde"

Opowieść o skraëlingu, kalece od urodzenia, któremu udało się zostać najpierw członkiem hildy, to znaczy wikińskiej straży przybocznej króla, a potem krökkentödterem, czyli zabójcą potworów, zamyka się w dwóch albumach. Są to albumy pełne akcji i nawiązań do mitologii nordyckiej, opowiadające jednak przede wszystkim o ludziach, którzy stawili czoła ogromnych rozmiarów bestii – krökkenowi, rzekomemu Wężowi Świata, Jörmundgandowi, zwiastunowi Ragnaröku. Xavier Dorison i Ralph Meyer stworzyli naprawdę ciekawy, spójny i estetycznie miły dla oka komiks. Powiedziałbym, że dyptyk kompletny, przemyślany od początku do końca.

W drugim albumie "Asgarda" akcja płynie trochę inaczej niż w pierwszym, a to z racji tego, że bohaterowie już wcześniej zostali rzuceni w wir wydarzeń – za nimi starcie z potworem rodem z Helu. Jest ich też mniej niż na początku. Do tego należy dodać, że towarzyszy im niepewność związana z tym, że tak naprawdę nie wiedzą, co stało się z krökkenem, na którego polowali. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że ich misja zakończyła się powodzeniem, ale teraz muszą się śpieszyć, by wrócić na czas do domu, ponieważ nadchodzi wielki mróz. Co było do przewidzenia, w albumie pojawiają się również pojedyncze retrospekcje, przybliżające nam samego Asgarda. Dzięki nim dowiadujemy się na jego temat wystarczająco dużo, by móc go zrozumieć, a zarazem ocenić. Co więcej, retrospekcja otwierająca album tworzy udaną klamrę narracyjną z finałem historii.

O sile komiksu stanowi nie tylko ciekawa przygoda, której częścią są bohaterowie, co właśnie oni sami. Dorison stworzył bardzo wiarygodne postaci, a psychologię niektórych z nich udało mu się pogłębić w drugiej części. Sam Asgard to bardzo udana i wyrazista postać. Chętnie przeczytałbym album z jego kolejnymi (raczej osadzonymi w przeszłości) perypetiami, chociaż z drugiej strony wydaje mi się, że odczuwany niedosyt będzie tym atutem dyptyku, który pozwoli mi zachować jak najlepsze wspomnienia po lekturze. Gdybyśmy zaś faktycznie mieli do czynienia z wchodzącym w skład "Światów Thorgala" komiksem z przygodami Arghuna Drewnianej Nogi, jak pierwotnie planowano, czułbym się w pełni usatysfakcjonowany. Na marginesie warto dodać, że Dorison genialnie nawiązał do tego, jak Żelazna Noga mógłby zostać Drewnianą Nogą.

Dzięki temu, że oba albumy "Asgarda" liczą sobie po 56 plansz, a scenariusz i linie dialogowe nie są szczególnie gęste, Ralph Meyer ma dużo miejsca na to, by z jednej strony zwolnić akcję, skupiając się chociażby na zimowych krajobrazach Northlandu, a z drugiej strony na to, by trochę pobawić się w kadrowanie plansz. Dzięki temu komiks zarówno cieszy oko, jak też dobrze się go czyta. Podoba mi się też sposób nałożenia kolorów, z delikatnym efektem ziarna, co nadaje planszom unikalnego klimatu, może delikatnie je postarza.

Oczami wyobraźni widzę, jak omawiany dyptyk wyglądałby i jak by się skończył, gdyby jego głównym bohaterem nie był Asgard, tylko właśnie Arghun i wydaje mi się, że byłby z tego naprawdę udany spin-off "Thorgala". Skoro jednak tak się nie stało, "Asgarda" należy oceniać jako zupełnie odrębny projekt i jako taki jest to bardzo dobry komiks, który broni się bez zarzutu. Nie pozostaje mi nic innego, jak go polecić, tym bardziej że pojawi się na polskim rynku.

"Asgard" tom 2: "Le Serpent-Monde"
Scenariusz: Xavier Dorison
Rysunki: Ralph Meyer
Kolory: Caroline Delabie, Ralph Meyer
Wydawnictwo: Dargaud
Data publikacji: 02.2013
Liczba stron: 56
Oprawa: twarda
Cena: 13,90€

2 komentarze: